Kolędowali na całego

Kolędowanie w Trybunale Koronnym

Wojewódzki Ośrodek Kultury w Lublinie wraz ze Stowarzyszeniem „Zawsze Aktywni” już po raz czwarty zaprosił mieszkańców naszego miasta do wspólnego kolędowania, które tradycyjnie odbyło się 5 stycznia w Trybunale Koronnym.


– Chodzenie z szopką, z gwiazdą, to nasz stary lubelski zwyczaj. Zawsze kolędowano od świąt Bożego Narodzenia do święta Trzech Króli – 6 stycznia. Później już nie chodzono od domu do domu, tylko spotykano się w jednym miejscu na tzw. świętych wieczorach. Wtedy można było kolędy razem pośpiewać, poopowiadać sobie, ale już nie czekano na kolędników – wyjaśnia Ryszarda Todys-Płonka, prezes Lubelskiego Stowarzyszenia „Zawsze Aktywni”, z zawodu muzyk i etnograf.
W Trybunale tradycyjnie wystąpili najmłodsi kolędnicy, czyli dzieci z Przedszkola nr 75, które w barwnych strojach i z odpowiednimi rekwizytami zaprezentowały się przed zgromadzoną publicznością. – „Gwiazda z nieba promienie przynosi, chór aniołów światu głosi. Przyszliśmy tu po kolędzie, niechże przykro wam nie będzie. Przyszliśmy do was z gwiazdą promienistą, zdrowia winszujemy, kłaniamy się nisko” – śpiewały maluchy. Wystąpiły także dzieciaki z niepublicznego przedszkola „Lubliniaczek” i SP nr 52, razem 5 kolędniczych zespołów. Najmłodszy uczestnik miał 2,5 roku, najstarszy około 80.
– Dzieci zawsze kolędowały, do nich należało chodzenie 1 stycznia „z ptakami”. Maluszki przebrane za ptaki, z maskami, piórkami szły, trzymając przed sobą maszkarę – figurę bociana. Za kolędowanie otrzymywały zapomniane już, a kiedyś bardzo popularne słodkie pieczywo zwane „szczodrakami” – mówi Ryszarda Todys-Płonka. – Starsi kolędnicy tradycyjnie dostawali pieniądze i kieliszek alkoholu, młodszym przypadało jedzenie. Kolędowanie to było coś bardzo pięknego, wesołego. Na kolędników się czekało i chętnie ich gościło – dodaje pani Ryszarda. Kolędowanie w Trybunale, to próba podtrzymania tej wielowiekowej tradycji i spotkanie z barwnym obyczajem naszych okolic. Włączyli się w nie także najstarsi mieszkańcy Lublina, m.in. seniorzy z Klubu Młodych Duchem z czechowskiego klubu „Miniatura”. – Kolędowanie odbywa się czasem jeszcze i na osiedlu. U mnie na Leszetyckiego już w tym roku były małe dzieci, chodziły z gwiazdą – mówi pani Elżbieta Jędrzejewska, członkini klubu. – Nasze dzisiejsze przedstawienie nazywało się „Aniołkowo”, byliśmy na biało ubrani, przebrani za anioły. Ja uważam, że trzeba coś robić dla podtrzymania tej tradycji, żeby dzieci zobaczyły że kolędować umieją nawet i babcie – śmieje się pani Elżbieta. Jak dodaje, w maju skończy 75 lat, ale jej zdaniem na emeryturze nie można tylko siedzieć, trzeba być aktywnym.
Kolędowanie zakończył tradycyjny poczęstunek, złożony z m.in. lubelskich cebularzy. Każdy uczestnik otrzymał też słomianą czarownicę. – Taka czarownica tradycyjnie wieszana była przy wejściu do domów, by wyganiała swoją miotłą wszystkie złe sprawy a zdrowie i bogactwo do domu wchodziło – wyjaśnia Ryszarda Todys-Płonka.
Emila Kalwińska

News will be here