Lisy zagryzły nasze kury!

Popłoch w wojsławickich kurnikach sieją rozzuchwalone lisy, które zadomowiły się w opuszczonej stodole. Kilka dni temu jednemu z mieszkańców zagryzły prawie wszystkie kury. I to w biały dzień!

Pustostanów w Wojsławicach jest kilka. Niestety, w jednym z nich – w stodole na niezamieszkałej posesji przy ul. Uchańskiej – zadomowiły się lisy. Rudy problem był nawet poruszany na ostatniej sesji rady gminy (30 marca). Zwierzęta nie boją się ludzi i podchodzą pod domy. Ludzie boją się wścieklizny i ataków drapieżników, które nieraz widziane były, jak przemykają przez jezdnię w stronę zabudowań.

– Po sesji zwróciliśmy się z prośbą o pomoc w rozwiązaniu tego problemu do Koła Łowieckiego „Szarak”, ale zgodnie z przepisami myśliwi nie mogą strzelać w odległości mniejszej niż 150 metrów od zabudowań – mówi Henryk Gołębiowski, wójt gminy Wojsławice.

Tymczasem lisy coraz bardziej zaczęły dawać się we znaki mieszkańcom. We wtorek, 13 kwietnia, w biały dzień zakradły się na posesję po drugiej stronie ulicy i zagryzły prawie wszystkie kury.

– Poszliśmy na obiad. Kury były w tym czasie w wybiegu ogrodzonym siatką. Gdy wyszedłem, zobaczyłem, że leżą martwe, porozrzucane dookoła. Lisy musiały zrobić podkop pod siatką. Zagryzły nam jedenaście sztuk! Jedną z nich zabrały, widziałem ślady z piór ciągnące się w kierunku siatki i dalej w stronę stodoły, w której się zagnieździły. Uratowały się tylko trzy kury. Jedna z nich ledwo chodzi – opowiada przejęty stratą mieszkaniec Wojsławic. – Niech ktoś wreszcie zajmie się tymi lisami. Chcemy móc jeszcze hodować nasze kurki!

Drapieżniki mają przewagę, bo stodoła, w której urządziły swoją kryjówkę, ugina się pod zwałami drewna. Pomiędzy stertami nie widać ich nory. Dlatego dwa dni po tym, jak wymordowały kury naprzeciwko, na miejsce zjechali pracownicy urzędu gminy wraz z właścicielem opuszczonej posesji. Próbowano wypłoszyć lisy przy użyciu petard, ale na próżno. – Właściciel dostał czas na uprzątnięcie stodoły. Ma to zrobić jak najszybciej – zapewnia wójt Gołębiowski.

Plan jest taki, żeby wychwycić lisy (najprawdopodobniej są tam również młode) i wywieźć je jak najdalej od domostw.

– Jako fundacja wypożyczyliśmy gminie klatkę-pułapkę. Gdy lisy w nią wpadną, pracownicy gminy przetransportują je do ich naturalnego środowiska – tłumaczy Mirosław Blacha, łowczy Koła Łowieckiego nr 23 „Szarak” w Chełmie i prezes Fundacji dla Zwierząt „Szczęśliwy los”. (pc)

News will be here