Ma biskupa za plecami

W Urszulinie nie milkną echa afery ze szkolną katechetką w roli głównej. Okazuje się, że na kobietę było przynajmniej kilka skarg. Dotyczyły one nie tylko kontrowersyjnego podejścia do garderoby uczniów, ale przede wszystkim do jej bardziej rynsztokowego niż kościelnego języka.

O piętnowaniu dwóch uczennic przez szkolną katechetkę zrobiło się głośno podczas ostatniej sesji rady gminy w Urszulinie. Nauczycielka miała głośno i w dosadnych słowach wyrażać swoją dezaprobatę wobec dwóch uczennic klasy siódmej, które przyszły na religię w bluzach z emblematami słońca, i wyzywać je od „szatanistów”. Do podobnej sytuacji miało dojść w ubiegłym roku, z tą tylko różnicą, że tematem przewodnim połajanki nie były słoneczka, a wizerunki z książek o Harrym Potterze. Tak bardzo radykalne podejście pani od religii do tego typu zagadnień jest karygodne, ale okazuje się, że to nie wszystkie grzeszki tej kobiety, która przecież winna świecić przykładem.

Krzyki i wyrażenia typu „zamknij jadaczkę” miały być u niej na porządku dziennym – przynajmniej tak twierdzili rodzice dzieci, z którymi rozmawialiśmy. Nic dziwnego, że taki właśnie sposób „nauczania” pani katechetki nie podoba się w gminie. I nie są to pojedyncze opinie. Nawet osobom bardzo religijnym trudno znaleźć słowa na obronę nauczycielki upatrującej w czytelnikach młodzieżowych książek wyznawców szatana. Co więcej, jest ona chroniona przez swoisty immunitet i nawet dyrektor ma problemy, by przywołać ją do porządku.

– Ta delikatna sprawa została już wyjaśniona między uczniami, ich rodzicami i tą panią – mówi dyrektor szkoły w Urszulinie, Sylwester Adamski. – Jest mi przykro, że dochodziło do tych incydentów, choć nie wyglądały one dosłownie tak, jak to przedstawił na sesji pan przewodniczący. Jednak uważam, że w ogóle nie powinno się to zdarzyć. Nie sposób jest tolerować niektórych zachowań, bo przynoszą one odwrotny skutek: zamiast zachęcać dzieci do chodzenia na religię, od tych zajęć je odpychają.

Każdą taką sytuację dzieci bądź ich rodzice powinni zgłaszać do mnie – dodaje Adamski. Zapytany, w jaki sposób może wpłynąć na zachowanie katechetki, odpowiada, że tylko rozmową. Okazuje się bowiem, że w praktyce nie ma narzędzi do innego dyscyplinowania nauczycieli religii, bowiem są oni zatrudniani na podstawie zapisów konkordatu. W praktyce wygląda to tak, że biskup wskazuje osobę z misją kanoniczną do nauczania religii w danej szkole i dyrektor nie może zatrudnić nikogo innego. Wprawdzie może ją postawić przed komisją dyscyplinarną, ale w sytuacjach „słowo przeciw słowu” podobno nie ma szans na jej ukaranie.

– Moim zadaniem jest pilnowanie, by przepisy były egzekwowane – dodaje dyrektor Adamski. – Oczywiście szkolne wychowanie opiera się na duchu chrześcijańskim, ale nie zapominajmy, że powinniśmy się stosować również do konstytucji, zasad tolerancji i wolności wyznania. Dlatego w tego typu sytuacjach będziemy reagować i robić wszystko, by nie dochodziło do nich w przyszłości – zapewnia dyrektor. (bm)

 

News will be here