Nie doszło do blokady dróg zapowiadanej przez niektórych podwykonawców, pracujących przy modernizacji torów kolejowych między Lublinem a Dęblinem. Kolejne firmy, świadczące usługi na rzecz włoskiej firmy Astaldi, która zeszła z placu budowy największej w Polsce inwestycji kolejowej nie rozliczywszy się z podwykonawcami, dostały pieniądze od PKP PLK.
O sprawie pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Na początku października włoska firma Astaldi, która stała na czele konsorcjum modernizującego tory między Lublinem a Dęblinem, opuściła plac budowy z powodu problemów finansowych. PKP Polskie Linie Kolejowe wezwały konsorcjantów do wznowienia prac, ale bezskutecznie. Z tego powodu 5 października PKP PLK odstąpiły od umowy.
Pojawił się problem podwykonawców, którzy boją się, że nie dostaną pieniędzy za wykonaną pracę. – Podwykonawcy zatwierdzeni przez PKP PLK otrzymują je natychmiast. Ci, którzy nie byli zatwierdzeni, mimo że mieli taki wymóg, również dostaną zapłatę. Muszą jednak potwierdzić, że np. przywieźli dziesięć wywrotek żwiru, a ten żwir został przeznaczony na budowę. Inaczej nie da się wypłacić publicznych pieniędzy – mówił na początku miesiąca wtedy wojewoda lubelski, Przemysław Czarnek.
Niektórych podwykonawców to nie przekonało. Na środę, 10 października, zapowiedzieli blokadę dróg krajowych numer 12 i 17, które przebiegają przez województwo lubelskie. Do blokady jednak nie doszło, a kolejne firmy dostały pieniądze. – W poniedziałek, 8 października PLK wypłaciły około 5 milionów złotych dla trzech kolejnych podwykonawców firmy Astaldi na linii Dęblin – Lublin (część firm dostało pieniądze wcześniej – przyp. aut.) – poinformowała Magdalena Janus z zespołu prasowego PKP PLK. Z kolei w środę, 10 października, trzy firmy dostały łącznie ponad trzy miliony złotych. – Procedura działa – przekonuje wojewoda. W poniedziałek, 15 października, weźmie udział w spotkaniu podwykonawców i członków zarządu PKP PLK.
Grzegorz Rekiel