Na sesji jak w przedszkolu

– „Pan kłamie!”, „Weź pan urlop do końca kadencji i siedź pan sobie w swoim ogródku!” – na ostatniej sesji rady gminy Sawin nie zabrakło uszczypliwości, oskarżeń i inwektyw. A wszystko zaczęło się od tłumaczeń wójta z absencji na jednym ze wcześniejszych obrad rady.

W ubiegłym tygodniu odbyła się kolejna sesja rady gminy Sawin. Ta, która miała pierwotnie odbyć się 22 października, ale przyszło na nią za mało radnych. Już podczas sprawozdania z działań podjętych przez wójta między sesjami zrobiło się gorąco. Dariusz Ćwir postanowił bowiem ustosunkować się do zarzutów, jakie kilku radnych postawiło mu z powodu jego nie obecności na sesji, jaka miała odbyć się z kolei 24 września, a ostatecznie została przesunięta na 27 września, a wójt i tak nie wziął w niej udziału.

– Już na posiedzeniu komisji w dniu 17 września sygnalizowałem przewodniczącej rady, że 24 września mam egzamin podsumowujący kurs na ratownika Ochotniczej Straży Pożarnej i w związku z tym mogę nie zdążyć na sesję, która miała rozpocząć się o godzinie 10.30 – mówił Ćwir. Wójt przypomniał, że przeczytał później w lokalnej gazecie, że jeden z radnych (Wojciech Adamowicz) zarzucił mu, że zamiast przyjść na obrady, wójt służbowym samochodem załatwiał jakieś swoje prywatne sprawy.

– Prywatne sprawy by były, gdybym pojechał na zakupy. Z ustawy o ochronie przeciwpożarowej jasno wynika, że koszty szkolenia bojowych jednostek OSP ponoszą podmioty tworzące te jednostki. Gmina Sawin ma nadzór nad OSP, kieruje strażaków-ochotników na szkolenia i to gmina ponosi koszty takiego szkolenia. Nie jest więc prawdą, że wyjechałem gdzieś prywatnie, nigdy nie wykorzystuję samochodu służbowego do załatwiania prywatnych spraw. To, co opowiada pan radny, to bzdury i pomówienia – kontynuował Ćwir.

Nieco inaczej sprawę przedstawiła Iwona Wołoszkiewicz, przewodnicząca rady gminy Sawin. Według niej od dwóch urzędników miała się ona dowiedzieć, że w momencie, gdy 24 września o 10.30 miała rozpocząć się sesja, wójt miał wciąż być na egzaminie.

– Potem okazało się z kolei, że szkolenie to odbywało się w Chełmie. Gdyby zadzwonił pan do sekretariatu i powiedział, że nie zdąży na obrady, odbyłyby się one bez pana i nie byłoby zamieszania – mówiła Wołoszkiewicz.

Przewodnicząca podkreśliła, że wie, że kierowanie samochodem w emocjach, w pośpiechu, jest niebezpieczne, nie chciała na to narażać wójta, który miał pędzić z Lublina do Sawina, dlatego postanowiła pójść mu na rękę i przeniosła obrady na 27 października. Tyle że i wtedy Cwir na sesji się nie pojawił, bo, jak twierdzi, był na urlopie.

Wracając jednak do 24 września – według przewodniczącej, a także radnego W. Adamowicza, w czasie gdy w urzędzie gminy miała się odbywać sesja, wójt był widziany… w Sawinie.

– Okazało się, że jest pan w Sawinie w czasie, gdy już miał pan wyjeżdżać z Lublina. Nie nadążam już za panem – mówiła Wołoszkiewicz.

Wójt przekonywał, że było inaczej. – Na szkoleniu byłem w Chełmie, do Sawina dotarłem o 13.00. Gdyby sesja rozpoczęła się, jak się miała rozpocząć, zdążyłbym na punkt szósty, wolne wnioski, i mógłbym wtedy zdać sprawozdanie z mojej działalności – tłumaczył wójt. Tyle że wtedy było już wiadomo, że sesję przeniesiono na 27 września.

W pewnym momencie głos w sprawie postanowił zabrać Wojciech Adamowicz. – Panie wójcie, cały Sawin jest w kamerach, kamery są na sklepach na GOK i możemy panu udowodnić, o której godzinie wrócił pan z tego egzaminu, dodajmy, poprawkowego. Nie miał pan po prostu odwagi przyjść na sesję. My na pana czekamy, przekładamy na następny termin, żeby pan, jako gospodarz gminy mógł wziąć udział w sesji, a pan ucieka, posiedzenie rady się odbywa, a pan w swoim ogródku coś dziabie. Weź pan sobie do końca kadencji urlop i siedź pan sobie w tym ogródku – rzucił radny.

Wójt nie pozostał dłużny. – Pan mi mówi, że powinienem abdykować? Kim pan jest żeby tak mówić?! Przez siedem lat pierwszy raz nie byłem na sesji – zwrócił uwagę. – Poza tym, kto panu powiedział, że zdawałem egzamin poprawkowy, zdałem bez żadnej poprawki, pan po prostu kłamie – irytował się Ćwir.

Wójt próbował odwrócić sytuację. Przypomniał, że sesja z 22 października też nie odbyła się w pierwotnym terminie, ale tym razem z powodu absencji większości radnych.

– Przewodnicząca powiedziała w lokalnej prasie, że radni nie muszą się jej tłumaczyć, dlaczego nie przyszli na sesję. Skoro radni nie muszą, to ja też – rzucił wójt.

Sytuację próbowała załagodzić radna Teresa Chlebio. – Chciałam zauważyć, że ta wymiana zdań nie powinna mieć miejsca. Każdy w sowim sumieniu powinien uderzyć się w pierś i odpowiedzieć sobie, na ile jest w porządku. Trudno mówić o współpracy wójta z radą w takiej atmosferze – mówiła Chlebio. Radna starała się też wytłumaczyć radnych z ich nieobecności na sesji, jaka miała odbyć się 22 października. Mówiła o pandemii, trudnym covidowym czasie, i o tym, że każdy z nieobecnych na pewno miał jakiś poważny powód absencji.

Nie spodobało się to z kolei radnej Marii Kubiak-Skórzewskiej. – Jak wójta nie ma na sesji to jest wielki problem, ale jak państwo nie przyszli na sesję to jest ok? Proszę nie mówić, że mieliście jakieś powody. Każdy, kto zdrowo myśli, wie, że nie przyszliście specjalnie. Ja też miałam swoje prywatne sprawy, a jednak przyszłam – stwierdziła.

To uruchomiło Zbigniewa Krzanowskiego. – Na jakiej podstawie mnie pani oskarża – rzucił. – Bo myślę logicznie – odpowiedziała Kubiak-Skórzewska. – To pani jeszcze myśli logicznie? – odparł Krzanowski.

Widząc, że kłótnia zamiast się kończyć zaognia się, przewodnicząca Wołoszkiewicz ogłosiła zamknięcie sesji. (kg)

News will be here