Obudzili i wygonili

„W środku nocy prezydent z urzędnikami ratusza kazali uchodźcom pakować się i natychmiast opuszczać halę. Dzieci płakały, nie wiedziały, co się dzieje. Jak można tak wypychać na siłę ludzi, którzy przybyli tu zaledwie parę godzin wcześniej po wyczerpującej, kilkudniowej podróży?” – świadkowie nocnej akcji na hali MOSiR są zszokowani działaniem władz Chełma. – To nie jest koncert życzeń – kwituje miasto.

W Chełmie coraz więcej uchodźców. Tylko w czwartek (10 marca) pogranicznicy z Dorohuska odprawili 11 954 osoby. Punkty recepcyjne, w tym ten w chełmskiej hali MOSiR, wypełniają się po brzegi. Atmosfera jest napięta. Jednak nawet to, jak komentują świadkowie nocnej akcji na hali (z poniedziałku na wtorek, 7/8 marca), nie tłumaczy zachowania urzędników i władz miasta.

– Było dużo więcej osób niż miejsc, każdy kąt zapchany. Ludzie siedzieli na krzesłach na korytarzach. Wielu przyjechało dwie – trzy godziny wcześniej, po dwóch do pięciu dniach podróży. Po północy dotarła też grupa, która przekroczyła granicę na piechotę.

Około godziny drugiej do hali wpadli urzędnicy z wydziału zarządzania kryzysowego wraz z prezydentem, włączyli światła i zaczęli wszystkich budzić. Ludzie byli zdezorientowali, dzieci płakały, nie wiedziały co się dzieje. Wolontariusze nie chcieli brać w tym udziału, więc urzędnicy przez mikrofon kazali uchodźcom natychmiast wstawać i pakować się, bo jedzie kolejny pociąg z Kijowa. Na siłę wypychali ludzi do autokarów, które mały ich zawieźć do Świętochłowic i innych mniejszych miast w Polsce.

Nigdy dotąd nie było takiej sytuacji. To nieludzkie, żeby matce po 5-dniowej podróży z Charkowa czy Żytomierza, z kilkudniowym dzieckiem i drugim 2-letnim, kazać zrywać się po zaledwie chwili odpoczynku i jechać nie wiadomo dokąd z obietnicą, że tam będzie dla nich nocleg. Czy naprawdę nie można było dać tym ludziom przespać nocy? Czy nie można było odesłać kolejnej grupy z uwagi na brak miejsc? To wszystko wyglądało tak, jakby miastu zależało wyłącznie na rejestracji jak największej liczby uchodźców, bo za każdego dostają pieniądze – mówią zszokowani świadkowie.

– Osoby na hali są świadome tego, że transport może pojawić się w każdej chwili, również w środku nocy lub nawet o świcie, dlatego muszą być gotowe na szybką reakcję – odpowiada Damian Zieliński z gabinetu prezydenta. – Chełm, jako miasto położone w newralgicznej, przygranicznej lokalizacji, musi zachować swoją przepustowość i zdolność do niesienia pomocy. Miejskie punkty recepcyjne nie mogą stać się miejscem docelowym dla dużych grup uchodźców. Punkty działające w miastach przygranicznych, w tym również w Chełmie, z założenia mają stanowić obiekty, w których będzie można odpocząć, uzyskać pomoc medyczną, posilić się i udać w dalszą drogę, w głąb kraju. W przeciwnym razie, tj. w przypadku, w którym osoby znajdujące się w punkcie zostawałaby w nim przez dłuższy czas, doprowadzilibyśmy do jego blokady. Nie możemy sobie na to pozwolić – tłumaczy.

Zieliński podkreśla, że transporty z uchodźcami przyjeżdżają do Chełma coraz częściej, dlatego w zasadzie o każdej porze dnia i nocy samorząd musi być przygotowany. Powstająca w budynku po Tesco filia punktu recepcyjnego ma pomóc rozwiązać problem z brakiem miejsc do odpoczynku. Kłopot jednak w tym, że zdecydowana większość uchodźców chce jechać wyłącznie do Warszawy, podczas gdy stolica jest już praktycznie „zapchana”, co dobitnie widać na zdjęcia z Dworca Centralnego.

– W tej sytuacji logiczne i zrozumiałe jest, że uchodźcy powinni być kierowani w pierwszej kolejności tam, gdzie te miejsca akurat są. Mnóstwo miejsc kwaterunkowych dostępnych jest w mniejszych miastach – podkreśla Zieliński. – Niestety, coraz częściej mamy do czynienia z „koncertem życzeń”. Uchodźcy, którzy przybywają do Chełma, nie mając jednocześnie docelowego miejsca kwaterunku, odrzucają liczne propozycje zorganizowanych już transportów do innych miast, przez co blokują możliwość niesienia pomocy kolejnym osobom. Mamy sytuację kryzysową, za naszą granicą trwa regularna wojna, a samorząd Chełma każdego dnia, we współpracy z miastami z całej Polski i Europy, organizuje liczne transporty na dostępne w tym momencie miejsca kwaterunku.

Nie jest to ani czas, ani miejsce na wybrzydzanie. Rozumiemy, że część uchodźców nie kojarzy wielu mniejszych miast w Polsce, ale nie możemy ich kosztem pozbawić pomocy pozostałych. Transport na miejsca kwaterunkowe, bezpieczne i pewne, musi odbywać się w sposób zorganizowany, a my, jako jeden z najbardziej obleganych punktów recepcyjnych w Polsce, nie możemy sobie pozwolić na chaos – dodaje urzędnik. (pc)

News will be here