….Niedawno, podczas spaceru dziwnie odezwał się jakiś ptak. Nie potrafiłem go rozpoznać. Andrzej na pewno by wiedział – pomyślałem. Bo słynął z tego, że znał kilkaset ptasich głosów. Był bodaj największym ich znawcą na Lubelszczyźnie…Wiosna w Poleskim Parku Narodowym to doskonały czas i miejsce do nauki głosów . A Andrzej związał z Parkiem całe swoje zawodowe życie. Od jego utworzenia w 1990 roku.
Pracował na różnych stanowiskach naukowo-badawczych oraz jako edukator w zakresie edukacji ekologicznej. Przyroda była Jego pasją. Był stale obecny w przestrzeni Parku.
Ponad 10 lat temu wybrałem się z żoną na Polesie. Po zakwaterowaniu w schronisku młodzieżowym, w Urszulinie, ruszyliśmy w plener. Niebawem spotkaliśmy Andrzeja, leżącego z aparatem na drewnianym pomoście i fotografującego rośliny. Jego zdjęcia są ozdobą wielu albumów, książek… Był wszędzie tam, gdzie działo się coś ciekawego, związanego z przyrodą. Pierwszy raz spotkaliśmy się lata temu, podczas sympozjum poświęconemu obserwacjom wodniczki, zorganizowanego przez Lubelskie Towarzystwo Ornitologiczne. Andrzej miał się czym pochwalić, bo przecież Poleski Park Narodowy, to jedna z ważniejszych ostoi tego rzadkiego gatunku.
Widywaliśmy się na zjazdach ornitologów Lubelszczyzny…
…Gościliśmy w domu Andrzeja i jego uroczej żony Eli – również przewodniczki po Parku i Lubelszczyźnie…Regały na ścianach mieszkania mieściły wspaniałą bibliotekę! Było coś niesamowitego w tej ilości i różnorodności książek.
Ostatni raz widzieliśmy się w siedzibie Parku, gdzie byłem z grupą młodych turystów. Prawie dwa lata temu…
Dlatego kiedy we wtorek po południu dotarła ta straszna wiadomość, że Andrzej nie żyje – nie mogłem uwierzyć. NIe mógł w to uwierzyć chyba nikt, z tych, którzy znali Andrzeja…
Taki ciepły, życzliwy, pełen życia i planów człowiek miałby odejść!?
Trzeba było czasu, żeby uświadomić sobie, że informacja podana przez Poleski Park Narodowy to niestety smutny fakt.
W tytule napisałem, że Andrzej odszedł na niebieskie połoniny. Tak, bo od lat 80 związany był z lubelskim Studenckim Kołem Przewodników Beskidzkich. Jeszcze niedawno uczestniczył w wyjazdach szkoleniowych w ramach kursu przewodnickiego. Ciekawie opowiadał kursantom o zbiorowiskach roślinnych, jakie występowały w miejscach, odwiedzanych podczas ,,autokarówek”.
Odszedł za szybko, za wcześnie, mając zaledwie 62 lata… Jeszcze mógł tyle przyrody pokazać i nauczyć nas przewodników. A ile naszym turystom! Pożegnaliśmy Go w piątek 14 maja na cmentarzu w Urszulinie. W pełni wiosennego rozkwitu wspaniałej poleskiej przyrody, którą tak kochał.
Spoczywaj w pokoju!
Jan Achremowicz