Panika nakręcana plotką

Rodzice uczniów jednej ze szkół zaczęli się bać o zdrowie swoich dzieci. Lotem błyskawicy rozniosła się wieść, że jeden z nastolatków po wizycie w lokalnym kebabie nabawił się WZW A, czyli żółtaczki pokarmowej. Sanepid jednak uspokaja: – Nie ma powodów do obaw.

Informacja o tym, że u jednego z uczniów chełmskiej szkoły wykryto groźnego wirusa, pojawiła się w ubiegłym tygodniu i od razu wywołała burzę, a najbardziej prawdopodobną wersją było to, że chłopak zaraził się podczas ostatniej wizyty w miejscowym kebabie (notabene zaraz po zjedzeniu miał się źle poczuć). Wśród rodziców, którzy usłyszeli o żółtaczce pokarmowej, wybuchła panika. Tym bardziej, że popyt na kebaby wśród młodzieży jest duży.
Wirusowe zapalenie wątroby typu A (potocznie „żółtaczka pokarmowa”) nazywana jest „chorobą brudnych rąk”, którą wywołuje wirus HAV. Patogen wydalany jest z kałem, człowiek pełni rolę jedynie rezerwuaru. Do zakażenia najczęściej dochodzi drogą pokarmową, przez żywność i wodę, ale też bliskie kontakty seksualne i drogę kropelkową (po dotykaniu z osobą chorą tych samych miejsc). Żeby uniknąć niebezpieczeństwa zakażenia, należy zwracać uwagę na higienę i dokładne mycie rąk. Konsekwencje mogą mieć opłakane skutki.
– Nie ma w Chełmie żadnego nowego przypadku zakażenia – uspokaja Elżbieta Kuryk, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Chełmie.
Ostatni znany inspektorom z chełmskiego sanepidu miał miejsce jeszcze w 2017 roku. Wówczas zachorował człowiek, który stosunkowo często kursował pociągiem między Lublinem a Chełmem, dlatego nie udało się namierzyć ogniska zapalnego.
– Chełmskie lokale gastronomiczne kontrolowane są zgodnie z harmonogramem przez cały rok, ale też po zgłoszeniach od mieszkańców, na zasadzie interwencji – przypomina Kuryk. (pc)

News will be here