Podróż w czasie

To nie lada sztuka zliczyć eksponaty tworzące niepowtarzalną kolekcję małżeństwa z Chełma – pani Barbary i pana Wiesława. Każdy z nich ma swoją niezwykłą historię. Tak jak około stupięćdziesięcioletni kufer, w którym dziadek pana Wiesława trzymał dobytek podczas wieloletniej, wojennej tułaczki.

Pani Barbara i pan Wiesław są małżeństwem od blisko 50 lat. Za niespełna miesiąc będą obchodzić „złote gody”. Przekroczenie progów ich posesji jest jak przeniesienie się w czasie. To za sprawą leciwych przedmiotów, które małżeństwo gromadzi u siebie od wielu lat. To głównie pamiątki rodzinne. Gdy tylko sąsiedzi lub znajomi pozbywają się niechcianych „staroci” pani Barbara i pan Wiesław też chętnie je przygarniają.

To ich pasja, której z chęcią oddają się na emeryturze. Wiele zgromadzonych przez nich przedmiotów codziennego użytku sprzed stu lub więcej lat odchodzi powoli w niepamięć. Zapewne większość młodych ludzi, mieszkańców miast, nie wie nawet, do czego one służą. Okazja, aby się z nimi zetknąć nadarza się tylko w muzeach.

– Każdy z przedmiotów, które mamy u siebie, ma swoją duszę, niepowtarzalną historię – mówi pani Barbara. – Te przedmioty służyły komuś, były dla kogoś ważne. Kiedyś powszechnie używane, a dziś niewiele osób wie, jakie jest ich przeznaczenie. Te przedmioty są nam bliskie, są dla nas cenne, także dlatego, że to rodzinne pamiątki.

Pani Barbara z wykształcenia jest ekonomistką, przez lata zajmowała kierownicze stanowiska w bankach. Z kolei pan Wiesław to budowlaniec i „złota rączka”. Dzięki jego umiejętnościom „eksponaty” z kolekcji małżeństwa wyglądają jakby czas się dla nich zatrzymał. Gdy nasza dziennikarka odwiedza posesję małżeństwa, pan Wiesław jest właśnie w swoim warsztacie i odrestaurowuje kolejne „cacko” sprzed lat.

Z dumą pokazuje efekty swojej pracy. Większość z nich znajduje się w osobnym budynku, pełniącym rolę skansenu. Stoi tu m.in. odrestaurowany kredens i dębowa szafa. Jest też nosiło do wiader, z którym dawno temu po wodę do źródła chodził dziadek pana Wiesława, a także maglownice i tary (do prania – przyp. red.), dzieże do wyrabiania chleba, sierpy, czy wyciskarka do sera i maselnica używana dawno temu przez gospodynie domowe (wypróbowane także przez pana Wiesława i panią Barbarę).

– Uwielbiam odrestaurowywać stare przedmioty, zwłaszcza takie ciekawe, bo im bardziej skomplikowana praca, im więcej wymaga ode mnie myślenia, tym lepiej – mówi pan Wiesław. – Bo nie chodzi o to, aby dany przedmiot upiększyć, odnowić. On musi zachować swój pierwotny charakter. Nie może być w nim żadnych dodatków, on musi wyglądać, jak sto czy sto pięćdziesiąt lat temu, z czasów, z których pochodzi. Trzeba zastanowić się, jakiego narzędzia należy przy tym użyć. Szlifierka najczęściej odpada. To precyzyjna, ręczna robota, jak przy rzeźbach.

Pan Wiesław pokazuje kolekcję starych hebli, używanych jeszcze przez jego tatę, który był stolarzem. W „skansenie” małżeństwa jest też mnóstwo starych obrazów. Jeden z nich, z końcówki XIX wieku, należał jeszcze do dziadka pana Wiesława. Na podwórku małżeństwa stoi stara sieczkarnia, a obok studnia, należące wcześniej do poprzednich właścicieli posesji. Ze studni małżeństwo czerpie wodę i podlewa nią latem ogród.

Mieszkanie też pełne jest „eksponatów”. Jest tu stara kuchnia kaflowa, nad którą stoi mnóstwo glinianych, stuletnich, ale świetnie zachowanych naczyń. Te naczynia to spadek po cioci. Są tam stare lampy „po dziadkach” pani Barbary i żeliwne żelazko „po jej teściach”. Pełno jest też figurek i starych naczyń, które pani Barbara kupiła kiedyś w sklepie ze starociami w Szwecji.

Oprócz starego samowara, ciekawostką jest też maszynka, którą kiedyś, gdy w domach nie było jeszcze prądu, gospodynie używały do podgrzewania dzieciom mleka. W pokoju stoi stara maszyna do szycia, która należała do teściowej pani Wiesławy. Ona sama szyła na niej swojemu synowi dziecięce ubranka. W pokoju są też dwa stare radia. Jedno z nich należało do teściów pani Barbary.

Chełmianka wspomina, że ma ono funkcję gramofonu i gdy byli z panem Wiesławem parą narzeczonych puszczali na nim płyty. Na ścianie wisi znaleziona na strychu stara ikona, a w przedpokoju stoi liczący 150 lat drewniany kufer z solidnymi okuciami. Odrestaurował go również pan Wiesław. Z kufrem związana jest niezwykła historia rodzinna. Towarzyszył on dziadkowi pana Wiesława w jego 15-letniej, wojennej podróży po świecie, w tym po Japonii. To było grubo ponad sto lat temu.

– Dzięki tym naszym eksponatom, pamiątkom jesteśmy bliżej naszej historii i przodków – mówi pani Barbara. (mo)

News will be here