Przechorowali i wrócili

Po masowych zakażeniach koronawirusem w chełmskim Monarze i Schronisku dla bezdomnych im. Brata Alberta podopieczni ci zostali przetransportowani do izolatorium w Lublinie. Już wrócili, wielu boryka się z powikłaniami, ale obyło się bez ofiar.

Pod koniec stycznia br. u wszystkich 40 podopiecznych chełmskiego MONAR-u i 41 bezdomnych mężczyzn ze schroniska im. Brata Alberta w Chełmie zdiagnozowano Covid-19. W obu placówkach koronawirus rozprzestrzenił się błyskawicznie i dotknął także niektórych pracowników i ich rodziny. Ratownicy medyczni musieli kursować karetką i dodatkowym autem kilkakrotnie, aby przetransportować kilkudziesięciu bezdomnych do izolatorium w Lublinie.

– Panowie wrócili już do placówki, przeszli to w miarę łagodnie, więc teraz wracamy do normalności – mówi Agnieszka Panasiuk, kierownik Schroniska dla bezdomnych im. Brata Alberta w Chełmie.

W chełmskim Monarze potrzebna była hospitalizacja dwóch podopiecznych. Osoby te dusiły się, miały trudności z mówieniem. Wiadomo, że jedna z nich ze względu na zły stan zdrowia została zakwaterowana w mieszkaniu chronionym. Wyzwaniem był też transport podopiecznych – ozdrowieńców z lubelskiego izolatorium z powrotem do Monaru. Utrudnieniem były zaśnieżone trasy. Anna Adwent, kierownik chełmskiego Monaru, która też była zakażona i wciąż jest jeszcze osłabiona, mówi, że to ciężki czas, ale ma nadzieję, iż wkrótce będzie lepiej.

– Wielu podopiecznych jest osłabionych, ma powikłania, czują bóle w klatkach piersiowych, trzeba kontaktować się z lekarzami – mówi kierownik Adwent. – Jest też sporo zaległej pracy biurowej, ale mamy nadzieję, że powoli wszystko będzie wracać do normy. To był trudny czas. (mo)

News will be here