Niedługo przed północą lubelska rada miasta przyjęła na czwartkowej sesji nowe, wyższe ceny biletów okresowych. Zmiany będą dotyczyć osób, które nie wyrobią lubelskiej karty miejskiej. Chodzi np. o przyjezdnych studentów.
Uchwała przyjęta przez radę miasta zakłada wynoszące od 15 do 35 procent podwyżki cen „przejazdówek”. I tak na przykład 30-dniowy bilet normalny na jedną linię w tzw. pełnej strefie biletowej będzie kosztować 128 złotych (obecnie 100 złotych), a ulgowy – 64 złote (obecnie 50 złotych). 30-dniowy bilet normalny na wszystkie linie w „pełnej strefie” zdrożeje ze 138 złotych do 172 złotych, a ulgowy z 69 złotych do 86 złotych. 30-dniowy bilet normalny na jedną linię w pierwszej strefie będzie kosztować 87 złotych (wzrost z 70 złotych), a ulgowy – 43,50 zł (obecnie 35 zł) itp.
Nowe ceny biletów okresowych rada miasta, głosami klubu Krzysztofa Żuka, przyjęła po godzinie 23. Piotr Gawryszczak, przewodniczący opozycyjnego klubu Prawa i Sprawiedliwości, zaproponował przesunięcie punktu dotyczącego biletów na początek sesji. Chodziło o to, aby dyskusję mogła śledzić większa liczba mieszkańców, ale nie zgodzili się na to rajcy klubu prezydenckiego.
Podwyżki wejdą w życie 15 października. Ważne – będą dotyczyć osób, które nie wyrobią tzw. lubelskiej karty miejskiej. Do programu „karta miejska” mogą przystąpić mieszkańcy Lublina, którzy rozliczają PIT w naszym mieście. – Do programu będą włączone także dzieci tych osób do ukończenia 18. roku życia, a w przypadku kontynuowania nauki – do 26. roku życia, a także dzieci i młodzież przebywające w miejskich placówkach pieczy zastępczej lub rodzinnej – tłumaczy Justyna Góźdź z biura prasowego ratusza. Lubelską kartę miejską mogą też wyrobić mieszkańcy Lublina, którzy rozliczają podatek z tytułu prowadzonego gospodarstwa rolnego, a także mieszkańcy, którzy nie mają dochodów, a są objęci pomocą społeczną.
Nie tylko bilety
W czwartek radni zajmowali się też zmianami w tegorocznym budżecie. Miasto przeznaczy m.in. 2 miliony złotych wsparcia dla Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji „Bystrzyca”. Głosowanie nad zmianami w budżecie poprzedziła dyskusja. Prezydent Krzysztof Żuk skarżył się na trudną sytuację gospodarczą wywołaną epidemią koronawirusa. Chodzi m.in. o spadek wpływów z PIT i CIT. Narzekał również na niedoszacowanie subwencji oświatowej. – Jest tak dramatycznie niedoszacowana, że ta luka dla wszystkich samorządów sięgnęła w ubiegłym roku 29 miliardów złotych – przekonywał prezydent. K. Żuk wspomniał też o zbudowanej szkole przy ulicy Berylowej. – Nie rozumiem, dlaczego dla was wybudowanie tego kompleksu nie jest sukcesem, bo dla nas jest to sukces – zwrócił się do radnych opozycyjnych. – Jesteśmy z tego dumni, że w tych trudnych inwestycyjnie czasach poradziliśmy sobie z tą inwestycją, na którą nie ma pieniędzy rządowych, nie ma pieniędzy europejskich. Finansujemy to ze środków własnych i z kredytu – dodał prezydent.
Eugeniusz Bielak z klubu radnych PiS zapewniał, że „w 99 procentach inwestycje, które zostały wykonane w Lublinie popiera rękami i nogami”. – Część inwestycji jest jednak przeszacowana i będę je krytykował. Przeszacowania nie są zasadne – wyjaśnił Bielak.
Adam Osiński z klubu radnych Krzysztofa Żuka stwierdził z kolei, że „przydałoby się dużo więcej środków i realizacji tych drobnych zadań”. – Zejdźmy jednak na ziemię. Ten rok jest wyjątkowo trudny, a następny nie będzie lepszy – uważa były przewodniczący Zarządu Dzielnicy Kalinowszczyzna. Piotr Popiel (PiS) pytał z kolei o remont ulicy Nałkowskich na odcinku od Romera do Żeglarskiej. – Remont jest wpisany w tym roku. Czy rzeczywiście się odbędzie? – dociekał. – Nie można powiedzieć na 100 procent, że na pewno wykonamy remont, bo jest wiele dynamicznych sytuacji przed nami. Nie ulega jednak wątpliwości, że remont tam jest niezbędny – odpowiedział wiceprezydent Artur Szymczyk. Grzegorz Rekiel