Mając zaledwie 14 lat zamordował macochę i – uzbrojony w nóż oraz młotek – próbował zabić jej dzieci. Teraz szpitale psychiatryczne „przerzucają” między sobą nieletniego mordercę. Czyżby żadna placówka nie była w stanie zapewnić mu odpowiedniego leczenia czy aż tak daje się wszystkim we znaki?
Ta zbrodnia wstrząsnęła całą Polską. 25 stycznia 2020 roku, pod nieobecność ojca 14-letni wówczas Łukasz W. zaatakował swoją macochę (39-letnią Ewelinę W.) oraz jej nastoletnie dzieci z poprzedniego związku. Najpierw rzucił się na kobietę w kuchni i ranił ją w plecy. Ta zdołała uciec na górę i zamknąć się z dziećmi w pokoju. Łukasz wybił szybę w drzwiach i wszedł do środka. Ewelinie W. zadał kilka kolejnych ciosów nożem, m.in. w klatkę piersiową i szyję, a jej 18-letniego syna ranił w rękę i uderzył młotkiem w głowę. 16-latka zdołała uchylić się od ciosu.
Uzbrojony Łukasz W. wybiegł z domu, a 16-latka wraz z rannym starszym bratem pobiegli po pomoc do sąsiadów. Niestety, życia Eweliny W. nie udało się uratować. Na umierającą w kałuży krwi matkę patrzyła jej 2-letnia córka, przyrodnia siostra nastoletniego zabójcy.
Łukasz W. udał się do Chełmskiego Domu Kultury, gdzie premierę spektaklu Teatru Ziemi Chełmskiej oglądało około 500 osób. Ostatecznie jednak uciekł, nie robiąc nikomu krzywdy, a kilkaset metrów dalej oddał się w ręce policji. Był spokojny, gdy drogę zajechały mu radiowozy. Nawet nie próbował uciekać, od razu odrzucił od siebie oba narzędzia zbrodni i położył się na chodniku. Ponieważ sam był ranny (od rozbitej w drzwiach pokojowych szyby), trafił do lubelskiej kliniki dla dzieci. Gdy kilka dni później policjanci wyprowadzali go ze szpitala, radośnie uśmiechał się do czekających przed drzwiami fotoreporterów. Dumny z tego, co zrobił.
Zaraz potem na jaw wyszły kolejne fakty z życia nieletniego zabójcy, u którego od najmłodszych lat można było zaobserwować niepokojące zachowania, fascynację przemocą oraz pogłębiające się uzależnienie od brutalnych gier. O tym, co stało się podczas ferii zimowych w domu przy ul. Piastowskiej w Chełmie, mówiły wszystkie media.
Okazało się, że Łukasz W. zapowiedział okrutną zbrodnię. Nad ranem zamieścił na Facebooku wpis: „Pora zabijać, ty szmato pijacka”. Zresztą nie były to jego pierwsze groźby publikowane w Internecie. Chłopak podziwiał sprawców masakry w liceum Columbine, kochał się w morderczyni z Rakowisk i zapowiadał, że sam zrobi „grubą masakrę” w szkole. Kilka miesięcy przed zbrodnią (jesienią 2019 roku) dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 4 w
Chełmie poinformowała o jego internetowych groźbach ojca 14-latka, poradnię psychologiczno-pedagogiczną oraz policję. Według ojca Łukasza, to były jedynie żarty, aby zaimponować kolegom. Specjaliści z chełmskiej poradni nie stwierdzili, by chłopak stanowił zagrożenie. Z kolei mundurowi przekazali materiały w sprawie do sądu rodzinnego, ale ten wyznaczył termin posiedzenia dopiero na koniec lutego 2020 roku. Zanim do niego doszło, Łukasz zrealizował swój plan o „grubej masakrze”, jednak nie w szkole, a we własnym domu.
Ponieważ w momencie popełnienia zbrodni nie miał skończonych 15 lat, Łukasz W. odpowiadał przed sądem rodzinnym. Groził mu co najwyżej pobyt w poprawczaku do ukończenia 21. roku życia. Zaraz po zatrzymaniu i opatrzeniu w szpitalu trafił do schroniska dla nieletnich, potem został poddany obserwacji psychiatrycznej. Biegli stwierdzili, że jest niepoczytalny, a sąd umieścił go w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym dla nieletnich, skąd będzie mógł wyjść, gdy – według lekarzy – odzyska równowagę psychiczną.
Od tamtej pory, jak się teraz okazuje, Łukasz W. jest przerzucany po kolejnych oddziałach, a sąd pozbawił jego ojca praw rodzicielskich. Nieletni zabójca był już m.in. pacjentem szpitala w woj. mazowieckim, skąd trafił na oddział o wzmocnionym zabezpieczeniu dla nieletnich w woj. śląskim.
Jednak i tam coś musiało się stać, skoro sąd w Gliwicach wydał postanowienie o przeniesieniu nieletniego zabójcy do Krajowego Ośrodka Psychiatrii Sądowej dla Nieletnich w Garwolinie (akta sprawy kilka dni temu zostały przesłane do garwolińskiego sądu). Jakie są przyczyny tych przenosin? Czy Łukasz W. pozostanie w Garwolinie czy zaraz znów zostanie przerzucony dalej? Co będzie z nim za kilka lat – wyjdzie na wolność czy trafi do tzw. ośrodka „dla bestii” w Gostyninie? Na te pytania dziś chyba nikt nie zna odpowiedzi. (pc)