Przewodniczący wyszedł przed orkiestrę

Witold Boruczenko, przewodniczący rady powiatu krasnostawskiego, miał obowiązek zwołania nadzwyczajnej sesji w ciągu siedmiu dni od daty złożenia przez radnych wniosku, zawierającego podpisy radnych, porządek obrad i projekt uchwały. Taka jest opinia wojewody lubelskiego. Posiedzenie odbyło się z prawie dwutygodniowym opóźnieniem.

Jest odpowiedź wojewody lubelskiego na złożoną przez radnego Krzysztofa Zielińskiego skargę na przewodniczącego rady powiatu krasnostawskiego Witolda Boruczenkę. Przypomnijmy, 18 marca br. ośmioro opozycyjnych radnych wystąpiło do przewodniczącego z wnioskiem o zwołanie nadzwyczajnej sesji rady powiatu, wraz z porządkiem obrad i projektem uchwały w sprawie wyrażenia zgody na sprzedaż miastu gruntów na chmielniku. Na nich miasto w ramach Społecznej Inicjatywy Mieszkaniowej SIM Lubelskie chciało wybudować 140 mieszkań. Władze starostwa od samego początku nie wyrażały zgody na pozbycie się – jak podkreślał wielokrotnie starosta Andrzej Leńczuk – najatrakcyjniejszej działki w zasobach powiatu.

Zgodnie z przepisami Boruczenko powinien w ciągu siedmiu dni zawiadomić radnych o terminie posiedzenia. Zamiast tego, przygotowany projekt uchwały przekazał do zatrudnionego przez starostwo mecenasa, by ten sprawdził dokument pod kątem prawnym. Radca stwierdził, że są w nim braki formalne i przewodniczący wezwał wnioskodawców do ich usunięcia.

Krzysztof Zieliński, jeden z inicjatorów nadzwyczajnej sesji, nie zgodził się z argumentami Boruczenki, przekonując, że przewodniczący nie miał prawa ingerować w treść uchwały przed zwołaniem sesji. Minęło siedem dni, a nadzwyczajnego posiedzenia nie było, dlatego też radny Zieliński 28 marca złożył do wojewody lubelskiego skargę na działanie przewodniczącego rady powiatu krasnostawskiego. Urzędnicy wojewody zażądali od Witolda Boruczenki wyjaśnień.

Ostatecznie nadzwyczajna sesja odbyła się 7 kwietnia, ale została zwołana… dzień przed jej rozpoczęciem, o co pretensje do Boruczenki mieli m.in. radny Leszek Janeczek oraz wicestarosta Marek Nowosadzki. Co ciekawe, trzy dni przed posiedzeniem, burmistrz Krasnegostawu Robert Kościuk podpisał akt notarialny dotyczący przystąpienia miasta do spółki SIM Lubelskie, która będzie zajmowała się budową bloków.

Powiat od samego początku przekonywał, że sprzeda miastu działkę, ale na ul. Granicznej, w pobliżu domów jednorodzinnych. Sęk w tym, że nieruchomość wymaga zmian w planie zagospodarowania przestrzennego miasta i w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, co o nawet dwa lata może opóźnić realizację inwestycji. Burmistrzowi zależy jednak na czasie, dlatego też miasto chciało kupić część gruntów chmielnika. Poza tym nieruchomość ta jest bardziej chłonna od działki na Granicznej, gdzie może powstać co najwyżej 80 mieszkań. Znajduje się też w bardzo bliskiej odległości od szkoły, przedszkola, boisk sportowych czy sklepów.

Wojewoda lubelski po rozpatrzeniu sprawy uznał, że przewodniczący Witold Boruczenko miał obowiązek zwołać nadzwyczajne posiedzenie rady powiatu w ciągu siedmiu dni od daty złożenia wniosku przez radnych. Jego zdaniem, wszystkie wymogi, jakie należy spełnić, by wyznaczyć termin nadzwyczajnej sesji w ustawowym terminie, zostały dotrzymane. I choć Boruczenko podjął niezgodne z prawem decyzje, włos z głowy za to mu nie spadnie. Wojewoda w odrębnym piśmie może jedynie go pouczyć i przypomnieć mu zasady zwoływania nadzwyczajnej sesji.

Przewodniczący, który w wyborach do rady powiatu krasnostawskiego dostał zaledwie 279 głosów (mniej miała jedynie Ewa Nieścior – 250) mocno podpadł radnym opozycji. Mimo to może być jednak pewny swojej posady, bo nawet gdyby opozycja próbowała go odwołać ze stanowiska, mało prawdopodobne jest, by znalazła dziesięć głosów. A tylu potrzeba do zmian w prezydium rady.

Próbowaliśmy się skontaktować z Witoldem Boruczenko, by mógł skomentować decyzję wojewody lubelskiego, ale telefon przewodniczącego milczał. (ps)

News will be here