Samobójstwo czy morderstwo?

Sama wbiła sobie nóż w pierś czy zabił ją jej ukochany? Ekspertom z Małopolski nie udało się ustalić, jak zmarła 19-letnia Aleksandra. Młodziutka, drobna studentka tajemnicę zabrała do grobu. Śledztwo w sprawie jej śmierci po raz kolejny zostanie umorzone.

To historia jak z mrocznego kryminału: młoda, ładna kobieta zostaje znaleziona martwa w mieszkaniu. Jedynym świadkiem jest jej chłopak, który twierdzi, że dziewczyna w trakcie kłótni sama wbiła sobie nóż w pierś. W filmie czy książce bystry detektyw rozwiązałby zagadkę bez większych komplikacji. Niestety, w prawdziwym życiu nie zawsze się to udaje, a historia 19-latki z Chełma jest tego dobitnym przykładem.

Około godz. 23:30, 20 października 2018 roku, 22-letni wówczas chłopak Aleksandry zadzwonił pod 112. Był pijany (późniejsze badanie alkomatem wykazało u niego ponad promil alkoholu). Wpuścił ratowników do mieszkania i zaprowadził ich do kuchni, gdzie na podłodze leżała martwa 19-latka z raną kłutą klatki piersiowej. Lekarz stwierdził, że nóż przebił komorę serca (głębokość rany: około 10 cm), świeżo upieczona studentka zmarła na miejscu. Jej chłopak został zatrzymany pod zarzutem zabójstwa i trafił do aresztu. Motywem zbrodni miała być zazdrość, jednak podejrzany Przemysław G. konsekwentnie odmawiał przyznania się do winy.

Cały czas twierdził, że niska i drobna Aleksandra – w stanie silnego wzburzenia – sama wbiła sobie nóż w serce. Wobec braku mocnych dowodów sąd zwolnił podejrzanego z aresztu, a kilka miesięcy później prokuratura umorzyła postępowanie. Z takim rozwiązaniem nie zgodziła się rodzina tragicznie zmarłej dziewczyny. Nie wierzyli, że filigranowa, pełna życia 19-latka byłaby do tego zdolna. Odwołali się, a latem 2020 roku Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że w sprawie nie przeprowadzono wszystkich niezbędnych czynności, w związku z czym uchylił zaskarżone postanowienie i przekazał sprawę do dalszego prowadzenia.

Kłopot w tym, że śledczy wciąż nie dysponowali żadnymi mocnymi dowodami. Nie było innych świadków ani śladów walki w mieszkaniu. Podejrzany miał od razu zaznaczyć, że nie zgadza się na badanie wariografem. Pierwszy powołany biegły stwierdził, że prawdopodobieństwo, by ofiara była w stanie dźgnąć się tak głęboko, jest niewielkie. Drugi – że w sumie niczego nie da się jednoznacznie stwierdzić. Eksperyment procesowy i przesłuchania sąsiadów też nie wniosły nic konkretnego do sprawy.

Ostatnią szansą na poznanie odpowiedzi, co naprawdę wydarzyło się nocą w kawalerce na osiedlu Dyrekcja Dolna, były uwiecznione na zdjęciach ślady krwi. Dlatego po wznowieniu śledztwa prokuratura wystąpiła o ich ocenę do wiodącego, krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Profesora dra J. Sehna. Domagali się tego również bliscy zmarłej dziewczyny.

Po wielu miesiącach oczekiwania opinia specjalistów z Małopolski, która notabene niemało kosztowała, w końcu spłynęła. Ale nie takiej odpowiedzi spodziewali się chełmscy śledczy. Dostali obszerną ekspertyzę, z której tak naprawdę nic nie wynika. Po analizie kształtu, wielkości i rozmieszczenia krwawych śladów w pomieszczeniu specjaliści napisali, że obie wersje są prawdopodobne – studentka mogła paść ofiarą zbrodni, ale też mogła popełnić samobójstwo.

W sprawie o morderstwo to żaden dowód, dlatego – choć formalnie na Przemysławie G. wciąż ciąży zarzut popełnienia zbrodni – śledztwo niebawem znów zostanie umorzone. Wraz z uprawomocnieniem się decyzji podejrzany zostanie oczyszczony z zarzutów. (pc)

News will be here