Sęk w tym…

„Chaos prawny, organizacyjny i niekompetentne decyzje artystyczne” zarzucają dyrektorowi Janowi Sękowi (w stanie nieustającego odwoływania) muzycy – związkowcy z Filharmonii Lubelskiej. Sam zainteresowany problemu nie widzi i utrzymuje, że jego krytykom „nie chce się pracować”. Ogólnie w głównej do niedawna jednostce kulturalnej regionu o kulturę (we wzajemnych relacjach) coraz trudniej.


Ponieważ pracownikom FL zabroniono kontaktów z mediami, w tym także organizacji konferencji prasowych na terenie zakładu, dziennikarze dostają całe ściągawki co też się w instytucji dzieje. – Jesteśmy zaniepokojeni tym, że pan dyrektor Jan Sęk od wielu lat prowadzi nietransparentną politykę rozdawania pracownikom bezpłatnych biletów na wydarzenia artystyczne organizowane przez filharmonię. Jak wiadomo, tego rodzaju świadczenia mogą pociągać za sobą powstanie zobowiązań podatkowych, jednak w odpowiedzi na nasze wątpliwości pan dyrektor Jan Sęk napisał jedynie, że wskazaną kwestią zajął się specjalista od prawa podatkowego. To z kolei może sugerować, że dotychczas ten istotny problem był całkowicie pomijany i niezauważany. Równie niepokojące są deklaracje dyrektora Jana Sęka na temat frekwencji osób odwiedzających filharmonię, z których wynika, że ilość widzów w filharmonii jest znacząco wyższa niż ilość biletów sprzedanych w kasie Filharmonii. Istotne jest to, że frekwencja stanowi wskaźnik konieczny do osiągnięcia w związku z otrzymaniem przez filharmonię dotacji na modernizację sali koncertowej. Obawiamy się, że w związku z opisaną praktyką (niczym niepopartych deklaracji na temat frekwencji) filharmonia może stracić udzieloną dotację – wyjaśnia Dariusz Dąbrowski, szef Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w filharmonii. Mówiąc prościej – zdaniem muzyków na widowni znajdują się osoby znikąd, a skoro „za darmo” – to znaczy, że w istocie na koszt filharmonii, czyli i jej pracowników – i wszystkich podatników.

Głucha Lutnia

Związkowcy krytykują też zasady funkcjonowania chóru „Lutnia lubelska” i zespołu muzyki dawnej. – Wiele wskazuje, że są one wynagradzane w sposób niezgodny z regulaminem wynagradzania filharmonii i z zasadami przyjmowanymi za bezwzględnie obowiązujące w odniesieniu do pozostałych zespołów artystycznych. W szczególności chór bywa angażowany do występów na podstawie umów cywilnoprawnych, których przedmiot pokrywa się ze stosunkiem pracy członków chóru. Zastanawiające jest także, że pan dyrektor Jan Sęk zatrudnił w zespole muzyki dawnej osoby, które nie przeszły pozytywnie procedury przesłuchań, jak również powiększył skład chóru „Lutnia lubelska” przez zatrudnienie śpiewaków bez wykształcenia wokalnego. Dziwi nas ponadto, że choć w Filharmonii są zatrudnieni etatowi chórzyści, którzy nie realizują rocznej normy koncertowej, dyrektor Jan Sęk zatrudnia w koncercie muzyki filmowej chóry zewnętrzne, wymagające dodatkowych nakładów finansowych pokrywanych z budżetu Filharmonii (np. 2 kwietnia 2017 r.). To z kolei powoduje, że środki finansowe przeznaczone na projekty artystyczne z udziałem etatowych pracowników filharmonii są znacząco mniejsze. Na koniec warto wspomnieć, że chór „Lutnia lubelska”, w ramach wynagrodzeń otrzymywanych w filharmonii, występuje poza filharmonią (Łuck, Lwów), przy czym często trudno znaleźć artystyczne uzasadnienie projektów, w jakich bierze udział, jak również ich związek z Filharmonią – punktuje „Solidarność”.
Tymczasem równolegle z tymi nieuzasadnionymi – nie tylko zdaniem muzyków – wydatkami, dyr. Sęk zdążył podczas swojego urzędowania w FL m.in. obciąć skład orkiestry symfonicznej. W dodatku zdaje się uważać, że najlepiej oszczędzać na… odwoływaniu koncertów czy podobnych złośliwościach wobec artystów. Ci woleliby widzieć (i słyszeć…) na stanowisku dyrektora niedawnego jeszcze zastępcę do spraw artystycznych – Wojciecha Rodka. Jednak póki co to dyr. Sęk już od siedmiu miesięcy poddany jest procedurze odwoławczej ze strony Zarządu Województwa i wciąż nic z tego nie wynika. TAK

News will be here