Sojusz ma się dobrze

Mimo przegranych wyborów samorządowych oraz utraty rządów w Chełmie lokalne struktury Sojuszu Lewicy Demokratycznej przetrwały. Działacze powoli zaczynają myśleć o kolejnych wyborach, które odbędą się dopiero za dwa lata. Czy lewicę stać, by odzyskać władzę w mieście?

Gdy w listopadzie 2018 roku Sojusz Lewicy Demokratycznej, który rządził Chełmem przez 12 lat, oddawał władzę w ręce Zjednoczonej Prawicy, wydawało się, że dni chełmskiej lewicy są policzone, bo członkowie rzucą partyjną legitymację i zapomną, że w ogóle należeli do SLD. Tym bardziej, że radni, którzy dostali się do rady z komitetu Agaty Fisz „Postaw na Chełm”, szefowej miejskich struktur SLD, bardzo szybko obrali inną drogę. Stanisław Mościcki, Maciej Baranowski i Tomasz Otkała reaktywowali klub radnych „Rozwój i Demokracja”.

Ryszard Dżaman i Elżbieta Ćwir zasilili nowy klub „Porozumienie dla Chełma”, będący politycznym zapleczem prezydenta Jakuba Banaszka. Z kolei Mariusz Kowalczuk i Piotr Malinowski postanowili zostać radnymi niezależnymi. Klub „Postaw na Chełm” rozpadł się zatem w dwa miesiące po wyborach. Agata Fisz została sama, co na pewno dało jej wiele do myślenia.

Zapewne byłoby inaczej, gdyby czołowe lokaty na liście wyborczej Postaw na Chełm dostali działacze SLD, a nie osoby przyszywane do lewicy, niebędące członkami partii, którym Fisz przed wyborami zaufała. Klub przetrwałby też w przypadku wygranych przez nią wyborów prezydenckich.

– Dla nas jest to dobra lekcja na przyszłość – mówi jeden z lewicowych działaczy. – Na pewno drugi raz takiego błędu nie popełnimy. Zanim połączymy siły z kimkolwiek, najpierw zastanowimy się nad konsekwencjami po wyborach. Nie przypuszczaliśmy, że wynik drugiej tury wyborów prezydenckich aż tak wpłynie na postawę tych, którzy dzięki „Postaw na Chełm” dziś zasiadają w radzie miasta. Gdyby nie wysokie miejsca na naszej liście wyborczej, kilku osób zapewne nie byłoby w obecnej radzie. Startowaliby z innych komitetów, z dalszych miejsc, z mniejszymi szansami na mandat.

Ze znanych wcześniej działaczy chełmskie struktury SLD opuścił jedynie Artur Jędruszczuk. Partyjną legitymację zdał dość szybko, bo z końcem 2018 roku. Dwa miesiące później objął stanowisko prezesa Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. W Sojuszu nie ma też Zbigniewa Matuszczaka, którego drogi z szefową miejskich struktur Agatą Fisz rozeszły się na prawie rok przed wyborami.

Lokalni działacze SLD drugą lekcję dostali podczas wyborów parlamentarnych. Ponieważ nikt z chełmskich członków partii nie chciał kandydować do sejmu, Sojusz udzielił poparcia kandydatce „Wiosny”, Monice Pawłowskiej, która startowała z pierwszego miejsca w okręgu chełmskim. Lewicowe partie do wyborów poszły zjednoczone. Działacze SLD pomogli Pawłowskiej w kampanii, a ta zdobyła poselski mandat. Dziś Pawłowska należy jednak do Porozumienia Jarosława Gowina, do którego przeniosła się kilka tygodni temu.

Naturalną kandydatką do sejmu z lewicowej listy w 2019 roku wydawała się być Agata Fisz. Po przegranych wyborach samorządowych z Jakubem Banaszkiem była prezydent Chełma chciała jednak odpocząć od polityki. Nie dała się przekonać, choć władze SLD, zarówno wojewódzkie, jak i centralne mocno namawiały ją do startu w wyborach. Gdyby zdecydowała się kandydować, zapewne nikt nie odebrałby jej pierwszej pozycji na liście, która wówczas gwarantowała poselski mandat.

Chełmski SLD, jak zapewniają jego działacze, przetrwał i mimo pandemii koronawirusa powoli zaczyna myśleć o kolejnych wyborach, choć te dopiero za dwa lata. W 2023 roku zgodnie z kalendarzem wyborczym odbędą się wybory zarówno parlamentarne, jak i samorządowe. – Wolimy mieć mniej radnych, ale za to pewnych. Takich, którzy w trakcie kadencji nie zmienią swojej partyjnej przynależności – podkreśla jeden z działaczy. – Choć dziś nie można dzielić skóry na niedźwiedziu, bo to jeszcze za wcześnie.

Sojusz zapewnia, że z ostatnich wyborów wyciągnie wnioski i będzie gotowy do walki o odzyskanie władzy w Chełmie. – Jesteśmy taką partią, która nie może pozwolić sobie na niewystawienie kandydata na prezydenta. Kto nim będzie, nie wiadomo, ale mamy dość czasu na to, by znaleźć odpowiednią osobę – podkreśla jeden z działaczy.

Raczej mało prawdopodobne jest, by na ponowne kandydowanie zgodziła się Agata Fisz. Niewykluczone jednak, że liderka chełmskiej lewicy wróci do aktywnej polityki i jej nazwisko znów znajdzie się na wyborczych listach Sojuszu. Ona sama – jak twierdzi – nad tym się jeszcze nie zastanawiała, ale w polityce sytuacja jest dynamiczna i nigdy nie mówi się nigdy. Jej partyjni koledzy widzieliby ją np. jako liderkę SLD w okręgu chełmskim w wyborach do sejmu. (s)

News will be here