Syn dyrektorki siał postrach w bibliotece – Horror wśród książek

Magazynier trząsł całą biblioteką, upokarzał, gnębił i molestował seksualnie koleżanki z pracy. Bezkarność zapewniała mu dyrektorka – prywatnie jego matka. Kiedy sprawa trafiła do prokuratury okazało się, że sprawcy nic nie można zrobić, bo jest… niepoczytalny.
Skandaliczne sceny rozgrywały się w murach Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej przy ul. Narutowicza w Lublinie przez lata. Pracownicy odważyli się nam o tym opowiedzieć dopiero teraz – po odejściu na emeryturę dyrektorki placówki. A kilku pracowników przeżyło prawdziwą gehennę ze strony syna szefowej, która go zatrudniła do pracy w magazynie. – Był taką szarą eminencją, bo miał rodzinny parasol ochronny, dlatego nie liczył się z nikim. Robił co chciał, wiedząc, że nikt nie będzie leciał na skargę, bo może stracić pracę – mówi jeden z pracowników.
Cierpiały zwłaszcza kobiety. Mężczyzna składał im propozycje seksualne, wydzwaniał, chciał obmacywać i całować. Słał sprośne esemesy, nękał telefonami. Szybko wpadał w furię. Obrzucał wulgaryzmami, obrażał, szydził. Rozsiewał nieprawdziwe plotki, które miały ofiary poniżyć w oczach innych pracowników.
– Raz w ataku złości pokazał gest poderżnięcia gardła. Wzbudzało to uzasadniony strach, bo ten człowiek po prostu sprawiał wrażenie nieobliczalnego. Nie stronił od przemocy, a jednego z kolegów pobił – mówi nam jedna z pokrzywdzonych.
Ludzie nie byli już w stanie dłużej znosić cierpień. Doszło do tego, że niektórzy przechodzili załamanie nerwowe i musieli korzystać z pomocy lekarskiej. Jak twierdzą pracownicy sygnały o tym co się dzieje w bibliotece docierały do nadzorującego placówkę urzędu marszałkowskiego, ale nie było żadnej reakcji. W końcu nie wytrzymali. W październiku ubiegłego roku kilka osób złożyło zawiadomienie do prokuratury. – Przeprowadzono postępowanie sprawdzające. Nie doszło do postawienia zarzutów, bo sprawę należało umorzyć – stwierdza Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Śledczy nie mieli innego wyjścia – mogli tylko w taki sposób zamknąć sprawę. Jak czytamy w uzasadnieniu, stwierdzono bowiem, że podejrzewany o gnębienie pracowników mężczyzna ma kłopoty ze zdrowiem psychicznym. W chwili zdarzeń był niepoczytalny. Jak zatem, zamiast przebywać na rencie, ktoś taki mógł pracować w instytucji publicznej?! Został zwolniony dopiero kilka tygodni temu – po odejściu matki ze stanowiska dyrektora.
– Od razu zmieniła się atmosfera. Po prostu wróciła normalność i spokój – mówią pracownicy. LL

News will be here