Trzy prezenty do przerwy

TOMASOVIA TOMASZÓW LUBELSKI – UNIA BIAŁOPOLE 6:1 (4:1)


0:1 – Lewkowicz (3), 1:1 – Słotwiński (31), 2:1 – samobójcza (33), 3:1 – Zozulia (38), 4:1 – Chmura (44), 5:1 – Słotwiński (49), 6:1 – Smoła (80).

UNIA: Skuczyński – Soroka (37 K. Cor.), K. Piekaruk (58 M. Cor), Bureć, J. Łukaszewski, Oleszczuk (83 Krasnowski), Ślusarz (63 Zdybel), Lewkowicz, Steciuk, Sz. Łukaszewski, Barszczewski (63 Ostrowski).

Młoda drużyna Unii Białopole pojechała na mecz do lidera z Tomaszowa Lubelskiego z nastawieniem podjęcia walki. Trener Robert Tarnowski doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Tomasovia jest zdecydowanym faworytem konfrontacji, a wielu jej kibiców uważało, że jedyną niewiadomą w tym starciu są rozmiary wygranej gospodarzy.

Tymczasem Unia na samym początku meczu zaskoczyła lidera. – Tomasovia chyba nie spodziewała się, że będziemy chcieli grać z nią w piłkę. Sądziła zapewne, że staniemy przed własnym polem karnym, zamurujemy bramkę i od czasu do czasu wyjdziemy z kontratakiem – mówi trener Tarnowski.

Agresywne wysokie podejście pod przeciwnika opłaciło się. W 3 min. Unia zdobyła piłkę, na lewym skrzydle podanie dostał Gabriel Barszczewski, zagrał do Dawida Lewkowicza, a ten w swoim stylu „podciągnął” z piłką, zbiegł do środka i z 16 m przymierzył w długi róg nie do obrony.

Tomasovia po stracie gola ruszyła do przodu i z każdą minutą uzyskiwała coraz większą przewagę. Do 31 minuty nie potrafiła jednak sforsować obrony przeciwnika. – Cały czas pod naszą bramką było bardzo groźnie, pachniało golem dla gospodarzy. Dopisywało nam jednak szczęście, ale też staraliśmy się uważnie grać w obronie. Niestety, w niespełna 15 minut straciliśmy cztery gole, z czego trzy zbyt łatwo i tylko o to możemy mieć do siebie pretensje. Tylko przy jednej bramce Tomasovia zrobiła fajną akcję, rozklepała nas i zdobyła bramkę. Pozostałe trafienia gospodarzy to były prezenty, jakie od nas dostali – opowiada szkoleniowiec Unii.

Drugą połowę goście rozpoczęli niemal identycznie jak pierwsze 45 minut. Znów po ładnej, szybkiej akcji bliski zdobycia gola był Lewkowicz. – Tym razem bramkarz Tomasovii nie dał się pokonać. Chwilę później miejscowi zdobyli piątego gola – relacjonuje trener Tarnowski.

Po zmianie stron i szybko zdobytej bramce Tomasovia nie była już tak groźna. Stwarzała mniej sytuacji podbramkowych, niż w pierwszej połowie. – Gospodarze bazowali na stałych fragmentach gry. Po nich pod naszą bramką trochę kotłowało się, zwłaszcza wtedy, gdy zespół lidera miał bodajże pięć rzutów rożnych z rzędu. Przez kilka minut nie wyszliśmy z własnego pola karnego.

Na pewno Tomasovia kontrolowała przebieg spotkania, była częściej w posiadaniu piłki, ale staraliśmy się walczyć do samego końca o choćby jeszcze jednego gola. Moja drużyna zasługuje na uznanie, za podjęcie walki z bardzo silnym przeciwnikiem za to, że nie kombinowaliśmy, mamy stypendia, pojechaliśmy skonfrontować się z liderem w sportowej rywalizacji. Może gdyby tych prezentów z naszej strony do przerwy było nieco mniej, a zaraz po zmianie stron Lewkowicz trafił do siatki, druga część spotkania miałaby pewnie inny przebieg – podkreśla Robert Tarnowski.

Przed Unią Białopole jeszcze jedno spotkanie w fazie zasadniczej. W Wielką Sobotę formę podopiecznych Roberta Tarnowskiego sprawdzą gracze Granitu Bychawa. (r)

 

News will be here