V LIGA. Białopole ma mistrza jesieni!

Niezależnie od wyników zaległych spotkań, które odbędą się w przyszły weekend, mistrzem jesieni chełmskiej ligi okręgowej została drużyna Unii Białopole. W ostatniej serii lider u siebie ograł Hetmana Żółkiewka, choć prowadząc 4:0 dał sobie wbić dwa gole. Na pozycji wicelidera znajduje się, dość niespodziewanie, Brat Cukrownik Siennica Nadolna. Widać w tym rękę nowego trenera Andrzeja Ignaciuka. Jego drużyna w ładnym stylu pokonała w Rejowcu Unię. Trzeci Start ograł Ruch Izbica i jeśli zwycięży za tydzień w Żółkiewce, do lidera będzie tracił zaledwie punkt. Wiosna zapowiada się więc bardzo ciekawie, bo z walki o czołowe lokaty na pewno nie zrezygnuje Sparta, która w sobotę pewnie zwyciężyła Spółdzielcę na jego terenie. Wreszcie wygrała Granica Dorohusk. Pewne trzy punkty zgarnął też zespół Frassati Fajsławice. Niespodzianką zakończyło się starcie w Wierzbicy, gdzie miejscowe Ogniwo w doliczonym czasie gry uległo beniaminkowi, Orłowi Srebrzyszcze. Oto komplet wyników i relacje ze spotkań 13. kolejki:

START KRASNYSTAW – RUCH IZBICA 6:3 (3:0)
1:0 – P. Wójcik (8), 2:0 – Sadowski (22), 3:0 – P. Wójcik (37), 3:1 – Gałka (52), 4:1 – Kiszyjew (58), 5:1 – Kowalczyk (70), 6:1 – Kiszyjew (74), 6:2 – Antoniak (77), 6:3 – Malczewski (84).
START: Ryć (75 Skrzypa) – Adamiec, Łuczyn (55 Matycz), Saj, Lenard, Drahanczuk, Kuczyński (65 Kowalczyk), Sadowski, Kiszyjew, Wojciechowski, P. Wójcik. Trener – Daniel Krakiewicz.
RUCH: Marek – Antoniak, Hopko, Gałka (80 Michał Śliwa), Jasiński, Beda, Nizioł, Smyk (46 Maciej Śliwa), Wlizło, Kaszak (75 Malczewski), Orkiszewski (60 Kornaś). Trener – Andrzej Rycak.
Piłkarsko derby regionu należy uznać za ciekawe. Start był lepszy i zasłużenie wygrał, niestety święto krasnostawskiej piłki zepsuła pogoda oraz Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Krasnymstawie. – I my i Start chcieliśmy zagrać na stadionie miejskim w Krasnymstawie, ale nie wyraził na to zgody zarządca obiektu, czyli właśnie MOSiR – powiedział po meczu rozżalony Paweł Zieliński, prezes Ruchu Izbica. – Naszym zdaniem MOSiR zawiódł. Gdyby w porę zareagowano murawa w Krasnymstawie nadawałaby się do gry. A tak było mokro, grząsko i zarządcy stadionu bali się, że w czasie gry boisko całkiem się popsuje. Musieliśmy więc grać na tzw. łąkach, na ul. Sikorskiego, a to już nie to samo, co gra na stadionie miejskim. Ponadto na Błoniach też było grząsko i mokro, na szczęście nikt nie doznał kontuzji – dodaje. Z trudnymi warunkami pogodowymi lepiej poradzili sobie gospodarze, którzy już do przerwy prowadzili 3:0. Pięknego gola głową zdobył Piotr Wójcik, równie ładnym strzałem popisał się Sebastian Sadowski. – Szkoda, że nie dało się zagrać na stadionie, na pewno więcej ludzie obejrzałoby ten mecz – mówi Daniel Krakiewicz, trener Startu. – Byliśmy lepszym zespołem, wygraliśmy zasłużenie, przeprowadziliśmy kilka naprawdę udanych akcji. Co niepokoi, to gra w obronie. Rywal za łatwo dochodził do sytuacji strzeleckich – podsumowuje.

UNIA BIAŁOPOLE – HETMAN ŻÓŁKIEWKA 4:2 (2:0)
1:0 – Zdybel (17), 2:0 – Sz. Łukaszewski (35), 3:0 – Jabłoński (49), 4:0 – Steciuk (67), 4:1 – Hawerczuk (77), 4:2 – Bielak (80).
UNIA: Kozłowski – Omelko, Pietruszka, Kaznowski (72 Nazaruk), Godlewski, Zdybel (75 Leśnicki), M. Stepaniuk (90 Kliszcz), Steciuk, S. Kogut, Sz. Łukaszewski, Jabłoński. Trener – Waldemar Kogut.
HETMAN: Ścibak – Skrzypczyński, Bloch, Armaciński, Hawerczuk, Małek (75 Więckowski), Sobiech, Klimkiewicz, Rycerz, Bielak, Wójcik. Trener – Tomasz Tyczyński.
Unia Białopole została mistrzem jesieni. W ostatnim meczu tej rundy pokonała zasłużenie Hetmana Żółkiewka, choć to zwycięstwo nie przyszło jej tak łatwo. – Kibice obejrzeli mecz walki, a którym obie drużyny miały swoje sytuacje. Byliśmy skuteczniejsi, dlatego też prowadziliśmy 4:0. Niestety, znów przytrafiła się nam drzemka. Straciliśmy dwie bramki w dość krótkim czasie i końcówka była nieco nerwowa. Na szczęście zwycięstwo dowieźliśmy do końca. Cieszymy się z tego, co mamy, choć jest jeszcze wiele elementów do poprawy – powiedział po meczu prezes Unii, Jan Ostrowski.
Hetman po cichu liczył na niespodziankę w Białopolu. – Mieliśmy swoje sytuacje, ale byliśmy bardzo nieskuteczni – mówił kierownik drużyny gości, Andrzej Koprucha. – W pierwszej połowie stworzyliśmy sobie wręcz stuprocentowe okazje. Do przerwy powinien być remis. W drugiej części gry poszliśmy do przodu szukać goli, zostaliśmy skontrowani, ale zespół do końca walczył o zmianę wyniku. Stać nas było na dwie bramki – dodaje A. Koprucha.

GRANICA DOROHUSK – HUTNIK RUDA HUTA 2:1 (0:1)
0:1 – Głaz (16), 1:1 – K. Olęder (62 karny), 2:1 – Słomka (82).
Wyrównany mecz w Dorohusku, zakończony ostatecznie dość szczęśliwym zwycięstwem gospodarzy po golu… prezesa Granicy Arkadiusza Słomki. – Nie zasłużyliśmy dziś na porażkę – powiedział po ostatnim gwizdku Jacek Płoszaj, trener Hutnika. – Moim zdaniem w pierwszej połowie byliśmy lepszym zespołem, powinniśmy prowadzić wówczas nawet 3:0 – dodaje. Skończyło się na 1:0 dla gości po ładnym strzale z 16 m Alberta Głaza. – A dobrych okazji nie wykorzystali jeszcze Tyczyński i Mazur. Ponadto Mazur wychodził już na pozycję „sam na sam” z bramkarzem, gdy został sfaulowany przez obrońcę Granicy. Moim zdaniem powinna być tu czerwona kartka, a skończyło się na żółtej – zauważa Płoszaj. Po zmianie stron gospodarze wzięli się do odrabiania strat i w końcu dopięli swego. Najpierw z rzutu karnego wyrównał Kamil Olęder, a w 82 min. Arkadiusz Słomka, grający prezes zespołu z Dorohuska strzałem z 6 metrów nie dał szans bramkarzowi Hutnika. – Na 10 minut przed końcem spotkania musiałem zdjąć z boiska Mazura, bo doznał urazu stawu skokowego. W ogóle gospodarze grali bardzo agresywnie, moim zdaniem sędzia na zbyt wiele im pozwalał – podsumowuje Płoszaj.

SPÓŁDZIELCA SIEDLISZCZE – SPARTA REJOWIEC FABRYCZNY 0:3 (0:2)
0:1 – Adamiec (38), 0:2 – Adamiec (40), 0:3 – Daniel Orłowski (85 samobójcza).
Gospodarze dzielnie walczyli, mieli swoje sytuacje (Stefańczuk i Lechowski), ale ostatecznie musieli uznać wyższość faworyta z Rejowca Fabrycznego. – Początek spotkania był w naszym wykonaniu całkiem niezły, niestety pod koniec I połowy straciliśmy szybko dwa gole i ciężko było straty odrobić – zauważa Zbigniew Droń, prezes Spółdzielcy. Gospodarzy załatwił Mateusz Adamiec. Najpierw dobił strzał Konrada Kiejdy po nie najlepszej interwencji bramkarza z Siedliszcza, potem dostawił tylko nogę po ładnym dośrodkowaniu Kucharskiego. W końcówce samobójczego gola swojemu bramkarzowi wbił Daniel Orłowski (pechowo przeciął podanie Krystjańczuka) i Sparta zasłużenie wywalczyła trzy punkty.

UNIA REJOWIEC – BRAT CUKROWNIK SIENNICA NADOLNA 2:5 (2:1)
1:0 – K. Bohuniuk (1), 1:1 – Arnold Kister (13), 2:1 – Czajka (25), 2:2 – Arnold Kister (57 wolny), 2:3 – Witka (83), 2:4 – Suduł (85), 2:5 – Ignaciuk (90+3).
Unia dwa razy prowadziła, a mimo to doznała wysokiej porażki. – Jak nie wykorzystuje się stuprocentowych sytuacji, to później traci się bramki – powiedział po meczu Zbigniew Rumiński, prezes Unii. – Przy stanie 2:2 mieliśmy okazję na trzeciego gola. Trzech naszych zawodników było z piłką przed bramkarzem gości. Żaden z nich nie potrafił skierować jej do siatki. Potem dostaliśmy dwie kontry i było po meczu.
Zadowoleni z dziesiątego jesienią zwycięstwa byli piłkarze Brata. Tak dobrej rundy zespół z Siennicy Nadolnej już dawno nie zaliczył. – Dwa razy goniliśmy wynik i udało się. Zagraliśmy konsekwentnie z wiarą w końcowe zwycięstwo. Cieszymy się, bo mamy z czego. Czy wiosną będziemy walczyć o awans do IV ligi? To pytanie nie do mnie. Robię to, co do mnie należy. Moja umowa z klubem kończy się w grudniu br. – mówi Andrzej Ignaciuk, trener Brata.

FRASSATI FAJSŁAWICE – TATRAN KRAŚNICZYN 4:2 (3:1)
1:0 – Olech (18), 2:0 – Olech (21), 3:0 – S. Baran (31), 3:1 – P. Sawczuk (44), 4:1 – S. Baran (50), 4:2 – Smorga (86).
FRASSATI: Mazur – M. Baran, Lipa, P. Przebirowski, Dzirba (86 Madeja), S. Baran (67 Smyk), Czajka, Adamiak, Młynarczyk, Kołodziejski (78 Korzeniewski), Olech (80 Skorek). Trener – Jerzy Szych.
TATRAN: Kowiński – S. Stasiuk, J. Salitra, Błaszczak, M. Ciechan, P. Ciechan, Wójtowicz, Kniażuk (42 P. Fedak), P. Sawczuk, M. Sawczuk (75 Dobosz), Smorga. Trener – Marcin Ciechan.
Tatran pojechał do Fajsławic osłabiony bez czterech zawodników. – To chyba zaważyło na naszej grze – mówił po meczu grający Marcin Ciechan, trener gości. – Brak Mirka Tymickiego z przodu był aż nadto widoczny. Nie mogli też zagrać bracia Mazurkowie, Daniel i Kamil, zabrakło również obrońcy Adriana Stasiuka. Szkoda, bo w pełnym składzie mogliśmy coś więcej ugrać. Po pierwszej połowie, która należała do gospodarzy, w drugiej zagraliśmy dużo lepiej, strzeliliśmy też bramkę, ale na więcej nie było nas stać. Przed nami jeszcze zaległe spotkanie z Unią Rejowiec, w którym będziemy chcieli zapunktować. Nie mniej jednak mamy 16 punktów, to jeden z najlepszych wyników tej drużyny w rundzie jesiennej w dotychczasowych sezonach – dodaje M. Ciechan.

OGNIWO WIERZBICA – ORZEŁ SREBRZYSZCZE 2:3 (0:0)
0:1 – Ł. Tatysiak (71), 0:2 – Ł. Tatysiak (78), 1:2 – Nyszko (80), 2:2 – Knot (82), 2:3 – S. Tatysiak (90+3 karny).
Niecodzienny mecz, w którym zmierzyły się dwie drużyny z dolnych rejonów tabeli, obejrzeli kibice w Wierzbicy. Pięć goli padło w ostatnich 20 minutach spotkania. Wcześniej jednak obie drużyny miały swoje sytuacje strzeleckie. Więcej wypracowali sobie gospodarze. – Na początku meczu powinniśmy prowadzić 2:0, ale znów byliśmy nieskuteczni. Pod koniec pierwszej części gry Orzeł stworzył dwie bardzo dobre okazje, których też nie wykorzystał – mówił po meczu Marek Tarnowski, trener Ogniwa. – Po zmianie stron przycisnęliśmy, przez 20 minut stworzyliśmy sobie co najmniej pięć bardzo dobrych sytuacji, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Rywal pierwszy raz zagroził naszej bramce i od razu padł gol, po kilku minutach drugi. Zdołaliśmy strzelić kontaktową bramkę i doprowadzić do remisu, ale w końcówce znów daliśmy się zaskoczyć. Orzeł miał rzut wolny, piłkę po strzale Sławomira Tatysiaka odbił nasz bramkarz, poszła dobitka, a Pilipczuk wybił ręką zmierzającą do siatki futbolówkę. Sędzia podyktował jedenastkę i pokazał naszemu zawodnikowi czerwoną kartkę. Tatysiak strzelił nie do obrony, po czym arbiter skończył mecz. Kończyliśmy spotkanie w dziewięciu, bo wcześniej dwie żółte kartki ujrzał Stańczuk. To spotkanie było jak cała runda jesienna w naszym wykonaniu. Brakował nam skuteczności, momentami szczęścia. Niestety, słaba frekwencja na treningach później odbija się na naszej grze. Musimy się zresetować i wiosną powalczyć o pozostanie w lidze okręgowej – dodaje M. Tarnowski.
Trzy punkty zdobyte w Wierzbicy ucieszyły gości. – Mecz był wyrównany, dużo walki z obu stron, zagraliśmy skutecznie, w ostatnich sekundach uśmiechnęło się do nas szczęście, jesteśmy zadowoleni z tej wygranej – powiedział po spotkaniu Adam Sikorski, prezes Orła.

News will be here