W pożarze stracił matkę i psa

Strażacy wynieśli z płonącego mieszkania poparzoną 68-latkę oraz truchło jej zwierzęcia. Kobieta zmarła w szpitalu następnego dnia. Jej syn został bez dachu nad głową, potrzebuje pomocy w odbudowie domu.

Tego ranka (8 października) nic nie zapowiadało tragedii. Mama pana Ernesta spakowała mu bluzę do plecaka, powiedziała, że rozwiesi pranie i będzie czekać na syna z obiadem. To były ostatnie słowa, jakie mężczyzna usłyszał z jej ust. Wyszedł do pracy, a około godziny 8 odebrał telefon z informacją o pożarze mieszkania i krytycznym stanie matki.

Pożar wybuchł w kuchni zajmowanego przez rodzinę lokalu komunalnego przy ulicy Reformackiej. Właśnie tam, po wyważeniu drzwi wejściowych do mieszkania, strażacy znaleźli leżącą na podłodze nieprzytomną 68-latkę – matkę pana Ernesta. Kobieta została ewakuowana i przekazana zespołowi ratownictwa medycznego, a strażacy wynieśli z płonącego lokalu truchło psa rodziny. Z uwagi na bardzo duże zadymienie pracowali w aparatach ochrony dróg oddechowych.

Kobieta zaprószyła ogień przez nieostrożność, przypadkowo. Doznała udaru i nie była w stanie wydostać się o własnych siłach z pomieszczenia, którego ściany lizały już płomienie. Ewakuowana, z oparzonymi drogami oddechowymi i fragmentami skóry, została zabrana karetką do szpitala. Następnego dnia zmarła.

– Pan Ernest w jednej chwili stracił wszystko: ukochaną osobę, ukochanego psa i cały swój majątek. Lokal, w którym mieszkał razem z mamą, został doszczętnie zniszczony. Aby w nim zamieszkać, trzeba skuć tynk, zerwać podłogi, wymienić elektrykę, położyć tynki, pomalować – mówią członkowie Stowarzyszenia Tak Niewiele.

PUM, który zarządza mieniem komunalnym miasta, nie kwapi się do pomocy poszkodowanemu. Pan Ernest nie może też liczyć na zasiłek celowy dla pogorzelców. Jak mówią członkowie stowarzyszenia, mężczyzna jest w fatalnym stanie psychicznym. Został zupełnie sam, bez dachu nad głową, a minimalna krajowa nie wystarczy na życie i szybką odbudowę spalonego lokalu. Dlatego stowarzyszenie zwraca się o pomoc w remoncie. Potrzebne są materiały budowlane i ręce do pracy, ale też żywność dla pana Ernesta. – Nie bądźmy obojętni i pokażmy naszą solidarność. Sprawmy, aby nasz czas i zainteresowanie sprawą pozwoliły odzyskać panu Ernestowi siłę do życia i dały choć odrobinę radości w tym traumatycznym dla niego czasie – apelują społecznicy.

Dary można przynosić do siedziby Stowarzyszenia Tak Niewiele przy ul. J. Młodowskiej 16, od poniedziałku do piątku w godz. 10-18. Tam też na ofiarodawców czeka specjalna puszka, do której można wrzucić swoją „cegiełkę” na odbudowę spalonego mieszkania. Pomóc można również, wpłacając darowiznę na konto stowarzyszenia: Bank BGŻ BNP Paribas S.A. 56 2030 0045 1110 0000 0424 1780 koniecznie z dopiskiem: „Pan Ernest”. (pc, fot. Stowarzyszenie Tak Niewiele)

News will be here