Wbił sobie nóż w szyję i zmarł zbroczony krwią

Pijany i być może odurzony dopalaczami Tomasz D. chwycił nóż i zaatakował małego synka swojej narzeczonej. Zranił kobietę a potem zadał sobie kilka ciosów w szyję. Zmarł zbroczony krwią.

Pochodzący z Chełma dwudziestodziewięcioletni Tomasz D. w piątek (18 czerwca) wrócił z zagranicznych saksów. Od razu zaprosił swoją dawną dziewczynę i jej synka na weekend do Okuninki. Nad jeziorem para miała świętować swoje zaręczyny. 29-latkowie wraz z 5-letnim dzieckiem – synkiem kobiety – zatrzymali się w wynajętym domku letniskowym i to właśnie w nim rozpoczęła się tragedia. Stało się to w niedzielną noc (20 czerwca). Szczegóły nie są jeszcze znane, ale z ustaleń policji i prokuratury wyłania się klasyczny obraz samobójstwa rozszerzonego.

Z pewnością wiadomo, że wcześniej Tomasz D. pił alkohol, i to raczej w dużych ilościach. Podejrzewa się również, że oprócz procentów zaaplikował sobie tego dnia także inne substancje odurzające (najprawdopodobniej dopalacze), ale pewność dadzą dopiero specjalistyczne badania próbek jego krwi. Niezwykle pobudzony i dziwnie zachowujący się biegał po barach i miasteczku. W końcu wrócił do domku, gdzie doszło do awantury z jego narzeczoną.

W jej trakcie mężczyzna chwycił kuchenny nóż i zaatakował jej pięcioletniego syna. Tylko ofiarna postawa matki uchroniła dziecko od ugodzenia, a być może też od śmierci. 29-latka chwyciła dziecko, objęła je ramionami i osłoniła własnym ciałem. W tym momencie Tomasz D. zadał cios, godząc ostrym narzędziem w plecy kobiety. Ta zaczęła krzyczeć i wybiegła z dzieckiem na zewnątrz, wołając o ratunek. Zbiegli się sąsiedzi i w tym momencie na tarasie domku jej narzeczony zadał sobie kilka mocnych ciosów nożem w szyję. Od razu padł przed domkiem, obficie krwawiąc.

Dwóch świadków próbowało go ratować i tamować krwotok, ale zanim na miejsce dotarło pogotowie, mężczyzna zmarł. Jego będąca w szoku narzeczona dopiero teraz poczuła coś ciepłego na plecach. Okazało się, że to krew spływająca z rany zadanej przez Tomasza D. Od razu trafiła do szpitala, na szczęście okazało się, że jej życiu nic nie zagraża. Gorzej jest z psychiką. Nieoficjalnie wiadomo, że kobieta nie wie, co skłoniło jej narzeczonego do tak strasznego czynu. Śledczy przypuszczają, że winne mogły być narkotyki. Nie wykluczają również tego, że Tomasz D. działał w zamiarze odebrania życia nie tylko sobie, ale też narzeczonej oraz jej małemu synkowi.

Wyjaśnianiem tragedii zajmuje się Prokuratura Rejonowa we Włodawie. – Od rannej kobiety i zmarłego zostały pobrane próbki krwi na obecność alkoholu i narkotyków. Ich wyniki będą znane za około dwa tygodnie. 29-latka została już przesłuchana przez prokuratora. Jej syn trafił pod opiekę psychologa i rodziny. Z sekcji zwłok Tomasza D. wynika, że zmarł w wyniku wykrwawienia przede wszystkim z uszkodzonej tętnicy szyjnej – mówi Jolanta Sołoducha, szefowa włodawskich śledczych. (bm)

News will be here