Od początku września na pograniczu gmin Sawin i Wola Uhruska wilki zaatakowały dwa stada owiec i jedno krów. Zrobiły to w biały dzień, nie zważając na bliskość zabudowań i ludzi. Nietypowe zachowanie tych drapieżników wzbudziło strach wśród okolicznych mieszkańców. – Ludzie przychodzą do mnie i pytają co robić, bo boją się wypuszczać dzieci na dwór – mówi Jacek Kozyra, wójt gminy Wola Uhruska.
Dwa tygodnie temu pisaliśmy o ataku wilków na stado owiec w Łukówku (gm. Sawin). Drapieżniki wdarły się do zagrody i zabiły siedem owiec, choć zjadły tylko jedną. W poniedziałek (2 września) wilki ponownie dały o sobie znać. Tym razem za cel obrały sobie Gospodarstwo Doświadczalne w Uhrusku prowadzone przez Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie, gdzie zabiły cztery owce. Co ciekawe, do obu zdarzeń doszło w biały dzień. W Uhrusku weszły na teren zagrody między godziną 7 a 8 rano, gdy pracownicy byli już na nogach i pracował sprzęt rolniczy. Odgłosy maszyn i ludzi nie odstraszyły drapieżników. Spłoszył je dopiero jeden z zatrudnionych. Stróż widział cztery wilki uchodzące przez siatkę. Czy było ich więcej, nie wiadomo. Pewne jest, że pracownicy RDOŚ przybyli na oględziny ze 100-procentową pewnością stwierdzili, że owce padły ofiarami wilków. Dzień wcześniej dwa drapieżniki próbowały się dobrać do cieląt pasących się na łąkach w okolicach Sajczyc (gm. Sawin). W tym przypadku ich wysiłki spełzły na niczym, bo dorosłe krowy obroniły swoje młode. Nie wiadomo też, czy za wszystkie te trzy ataki odpowiada jedna wataha, czy może kilka, bo wilki potrafią w ciągu doby przemieścić się nawet o 100 kilometrów. Ich obecność na tych terenach nie jest nowością, bowiem od kilku lat dają się we znaki hodowcom owiec, kóz i bydła. Restrykcyjne przepisy obowiązujące rolników sprawiają, że nie każdy atak jest zgłoszony, bo ludzie wychodzą z założenia, że lepiej stracić te kilka owiec, niż narażać się na mandat ze strony Powiatowego Lekarza Weterynarii za jakieś niedopatrzenie czy, co gorsze, na utratę unijnej dopłaty. Na terenie samej gminy Wola Uhruska w ostatnich latach odnotowano kilka oficjalnych ataków tych zwierząt. Właściciel hodowli ze Starego Stulna szacuje, że wilki zabiły mu niemal sto sztuk owiec. – Dwa razy dziennie robię obchód gospodarstwa i za każdym razem spotykam tropy i ślady podkopywania sie wilków pod ogrodzeniem – mówi. – Jest to wielki problem, na który obecnie nie ma żadnego lekarstwa. Jeszcze kilka lat temu mogliśmy liczyć na darmowe fladry, ale teraz jesteśmy pozostawieni sami sobie, przy czym wilki w tej walce mają przewagę – tłumaczy właściciel stada.
Wójt bierze sprawy we własne ręce
Sprawę z powagi sytuacji zdaje sobie Jacek Kozyra, wójt Woli Uhruskiej, który zapowiada, że wystąpi do odpowiednich instytucji z prośbą o rozwiązanie problemu. – Wiem, że obecność wilków w przyrodzie jest bardzo pożyteczna i pożądana, ale w naszym regionie równowaga w naturze została zachwiana przez zbyt rozbudowaną populację tych drapieżników – mówi Kozyra. – Od kilku lat słyszymy o atakach na stada owiec, kóz czy danieli, ale zuchwałość wilków w ostatnim czasie jest bardzo niepokojąca. Doszło do tego, że zgłaszają się do mnie mieszkańcy gminy, którzy obawiają się ataku wilków na swoje małe dzieci. Tylko w ciągu trzech tygodni w promieniu pięciu kilometrów od Woli Uhruskiej te zwierzęta zabiły kilkanaście owiec w dwóch gospodarstwach. Jednak o wiele bardziej niepokojący jest fakt, że nie wdarły się one do zagród pod osłoną nocy, ale za dnia. To dowodzi nie tylko tego, że są bardzo zuchwałe, ale też że nie boją się człowieka. Ostatni incydent, do którego doszło w Gospodarstwie Doświadczalnym w Uhrusku tylko to potwierdza. W takiej sytuacji czuję się zobligowany jako gospodarz gminy do podjęcia kroków, które – mam nadzieję – pozwolą zmniejszyć lub całkowicie wyeliminować ryzyko ataku wilków na człowieka, o czym już od dawna przestrzegają m.in. myśliwi. Dlatego zwrócę się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie, do Zarządu Okręgowego PZŁ w Chełmie oraz do Ministerstwa Klimatu i Środowiska o przygotowanie wytycznych, które określą, jak samorząd powinien reagować na takie incydenty, w jaki sposób gmina może wspomóc hodowców w zabezpieczaniu stad i najważniejsze, co robić, by nie doszło do ataku wilka na człowieka. Zdaję sobie sprawę, że temat jest niezwykle trudny i drażliwy dla niektórych środowisk, ale moim priorytetem jako wójta Woli Uhruskiej jest zapewnienie bezpieczeństwa dla wszystkich mieszkańców gminy. Problem zbyt licznej populacji wilków na naszym terenie występuje czy to się komuś podoba, czy nie. Dowodzą tego choćby badania leśników, obserwacje myśliwych, ale i zwykłych ludzi, którym wilki w pogoni za sarną wbiegały na podwórka czy przebiegały przez ulicę – tłumaczy Kozyra.
Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska przygotowała zestaw podstawowych informacji dla samorządów, które pomogą zapobiegać incydentom z udziałem wilków lub w sposób właściwy na nie reagować. Już na wstępie dokumentu dowiadujemy się, że za bezpieczeństwo mieszkańców odpowiada samorząd gminy, co wynika z ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym oraz ustawy z dnia 26 kwietnia 2007 r. o zarządzaniu kryzysowym. To organy samorządowe zobowiązane są do monitorowania sytuacji, zbierania informacji o ewentualnym zagrożeniu i w razie jego wystąpienia do podejmowania odpowiednich czynności, w tym – jeśli zajdzie taka potrzeba – do występowania do Regionalnego lub Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, a na terenie parków narodowych do Ministra Klimatu i Środowiska, z wnioskami o zezwolenia na realizację czynności zakazanych w stosunku do wilka, czyli m.in. o odstrzał. Organy ochrony przyrody analizują wnioski o realizację czynności zakazanych w stosunku do gatunków chronionych, w tym wilka, a następnie wydają w tym zakresie decyzje. Co do zasady, regionalny dyrektor ochrony środowiska może wydać zezwolenie m.in. na płoszenie, umyślne chwytanie, przetrzymywanie czy transport wilka na terenie swojego województwa, a na eliminację na terenie całego kraju wnioski takie rozpatruje GDOŚ (z wyłączeniem parków narodowych, dla których decyzje wydaje Minister Klimatu i Środowiska). Wniosek o zezwolenie może złożyć każdy – osoba fizyczna, podmioty typu izba rolnicza czy jednostka naukowa, a w kwestii bezpieczeństwa najwłaściwszym podmiotem do składania będzie przedstawiciel jednostki samorządu terytorialnego, czyli wójt, burmistrz, prezydent, starosta. W pierwszej kolejności należy oczywiście rozważyć zastosowanie rozwiązań nieletalnych – płoszenia wilków, ewentualnie odłowu i zbadania czy nietypowe zachowanie wilka nie wynika np. z choroby lub częściowego oswojenia osobnika z człowiekiem. Dopiero jeśli działania te nie przynoszą pożądanego efektu, albo z powodów obiektywnych nie mogą zostać zastosowane, należy rozważyć wystąpienie do GDOŚ z wnioskiem o eliminację problematycznego osobnika. To jednak, jak każda procedura, trwa i podlega bardzo dokładnej weryfikacji.
Oko w oko z drapieżnikiem
Myśliwi i leśnicy, a więc osoby, które najlepiej znają przyrodę i to, co w niej żyje, od dawna alarmują, że wilka jest zbyt dużo i że atak na człowieka jest tylko kwestią czasu. Zwierzęta te krążą bardzo blisko domów. W ubiegłym tygodniu mieszkaniec Piask (gm. Wola Uhruska) nagrał wilki kamerą noktowizyjną jak krążyły wieczorem wokół jego domu, choć nie hoduje żadnych owiec czy kóz. – Widziałem je już kilka razy, również w dzień. Chyba nauczyły się, że o pokarm jest o wiele łatwiej we wsi niż w lesie, więc stają się coraz śmielsze – mówi. Wydaje się, że spotkanie oko w oko z tym drapieżnikiem jest tylko kwestią czasu. Co robić, gdy już do tego dojdzie? Na pewno nie uciekać. Gdy wilk na widok człowieka też nie ucieka, zacznijmy powoli się cofać. Gdy to nie skutkuje, machajmy rękami, pokrzykujmy w jego stronę ,a gdy to nic nie daje, rzucajmy w jego kierunku kamieniami, patykami, grudkami ziemi, czyli wszystkim, co mamy pod ręką. (bm)