Włodawianka coraz bliżej dna

Wzajemne obrzucanie się inwektywami, cała masa oskarżeń, pranie brudów, krzyki – tak w skrócie wyglądało środowe spotkanie członków Włodawianki, które miało być nadzwyczajnym walnym, ale nie było. Niby wszyscy zapewniają, że zależy im wyłącznie na rozwoju klubu, ale po tym, co działo się w sali starostwa, można odnieść wrażenie, że dobro włodawskiej piłki nożnej nie ma dla nich większego znaczenia.


Włodawskim futbolem, niestety, nadal rządzi polityka i nie zanosi się na to, by cokolwiek się zmieniło. Członkowie klubu podzielili się na dwa obozy. Po jednej stronie stoi kojarzony z PiS-em powiatowy radny Mariusz Zańko, wspierający byłego prezesa klubu, Ryszarda Nilipiuka, po drugiej – Edward Łągwa z SLD, uważany za człowieka burmistrza Włodawy, Wiesława Muszyńskiego. Wojna trwa i nic nie wskazuje na to, że skonfliktowane strony osiągną porozumienie. Łągwie i jego zwolennikom przede wszystkim zależy na tym, by całkowicie odsunąć od klubu Ryszarda Nilipiuka, którego obarczają winą za to, gdzie obecnie znajduje się Włodawianka. A ta gra tylko na boiskach klasy „A”. Oczekiwania kibiców sięgają przynajmniej IV ligi.
W środę, 31 stycznia br., we włodawskiej piłce nożnej wszystko miało wrócić do normy. Tak przynajmniej się wydawało. Stało się jednak inaczej. Planowane na ten dzień nadzwyczajne walne, które miało być powtórką zebrania z 28 października 2017 r., nawet się nie rozpoczęło. Członkowie nie zdążyli wybrać przewodniczącego obrad.

Kto namieszał?

Na Walnym Zebraniu Sprawozdawczo-Wyborczym MLKS Włodawianka, 28 października ubiegłego roku, do stowarzyszenia w kontrowersyjnych okolicznościach przyjęto 15 nowych członków, w tym m.in. Huberta Ratkiewicza, prezesa włodawskiego MPGK. Wszyscy nowi członkowie wpisali się jedynie i wzięli udział w głosowaniu oraz wyborach nowego zarządu, do którego wszedł m.in. Ratkiewicz. Przy wyborze władz klubu powstały dwa obozy. Pierwszy skupiony wokół ustępującego prezesa Włodawianki, Ryszarda Nilipiuka, w którym prym wiódł kojarzony z PiS-em, powiatowy radny Mariusz Zańko, drugi – z Edwardem Łągwą, wiceprezesem MPGK, uważanym za człowieka burmistrza Włodawy, Wiesława Muszyńskiego. To właśnie Łągwa mocno napierał, by Walne przyjęło do stowarzyszenia nowych członków, głównie osoby, które chciały całkowicie odsunąć od klubu R. Nilipiuka i ludzi z nim związanych.
Ostatecznie do nowego zarządu z obu zwaśnionych obozów weszło po cztery osoby. Skład uzupełnił niezwiązany z żadnym z nich Arkadiusz Gaj. Apetyt na prezesowski stołek, czego nigdy nie ukrywał, miał Tadeusz Łągwa, brat wiceprezesa MPGK, ale przegrał wybory z Gajem, którego poparły osoby łączone – przez niektórych członków klubu – z byłym prezesem, Nilipiukiem. Po nich Łągwa i Leszek Szachoń zrezygnowali z zasiadania we władzach klubu.
Nowy zarząd wziął się z miejsca do pracy. Nieoficjalnie mówi się, że prezes Gaj chciał zlecić wykonanie audytu finansowego klubu, bo w dokumentacji księgowej miał rzekomo panować totalny bałagan. Gdy ta informacja ujrzała światło dzienne, we włodawskim światku piłkarskim głośno zrobiło się o naruszeniach prawnych, do jakich miało dojść podczas Walnego zebrania. Sprawa dotyczyła nowo przyjętych członków klubu. Zgodnie ze statutem Włodawianki Walne nie mogło podjąć uchwały w tej sprawie. Prawo do przyjmowania nowych członków ma wyłącznie zarząd. Ponadto Walne nie podjęło uchwały o wyborze nowego zarządu, a zgodnie z przepisami powinno. Starosta włodawski, Andrzej Romańczuk, sprawujący nadzór nad klubem, uznał że zostało złamane prawo i wezwał członków klubu do usunięcia uchybień w terminie do 31 stycznia br. Zagroził, że w innym wypadku będzie wnioskował o ustanowienie kuratora.

Nadzwyczajne, a nieprzygotowane

W ubiegłą środę 31 stycznia, w sali konferencyjnej Starostwa Powiatowego we Włodawie zebrało się ponad 30 członków MLKS Włodawianka. Miało odbyć się nadzwyczajne walne. Przyszło też kilka osób z „piętnastki”, które zostały przyjęte w poczet członków klubu podczas październikowego Walnego. Jak same stwierdziły, chcą działać dla dobra Włodawianki. Ale nadzwyczajne walne na dobrą sprawę nawet nie rozpoczęło się. Nie zabrakło za to wzajemnego obrzucania się inwektywami, całej masy oskarżeń, prania brudów i… polityki.
Spotkanie rozpoczął Daniel Ryl, wybrany w listopadzie ubiegłego roku na wiceprezesa klubu. Przytoczył pismo starosty o błędach popełnionych podczas walnego i gdy stwierdził, że na przewodniczącego obrad chce wyznaczyć Ryszarda Nilipiuka, na sali zrobiło się gorąco. Przeciwnikom byłego sternika Włodawianki zaczęły puszczać nerwy.
– Co pan może wyznaczać?! Chyba jedynie zaproponować! – wtrącił zdenerwowany Edward Łągwa, oponent Nilipiuka. – Starosta w swoim piśmie nie podważył wyboru nowych władz klubu. Wybrany zarząd niech przyjmie w poczet członków stowarzyszenia te 15 osób i będzie po sprawie. Nie wiem, w jakim celu jest zwołane dzisiejsze zebranie?! Kto je przygotowywał?! Gdzie jest lista z wykazem członków klubu uprawnionych do głosowania? Czy jest wyznaczony pierwszy termin i drugi termin?!
Wiceprezesowi MPGK odpowiedział Mariusz Zańko. Stwierdził, że to zebranie zostało zwołane z powodu… Łągwy. – Edward namieszałeś, bo do porządku obrad październikowego Walnego wprowadziłeś przyjęcie nowych członków klubu z biernym i czynnym prawem wyborczym, co było niezgodne ze statutem klubu – mówił Zańko. – Ten błąd wytknął starosta.

Na noże…

Zańko podnosił, że spośród przyjętych do stowarzyszenia nowych członków Hubert Ratkiewicz został wybrany do zarządu. Według niego niezgodnie z prawem. – Jak można być członkiem zarządu, skoro nie jest się członkiem stowarzyszenia?! Zarząd działa niezgodnie z prawem. Wybrali go ludzie, którzy nie są członkami Włodawianki! – upierał się Zańko.
Edward Łągwa nie wytrzymał nerwowo. – Mariusz, jedź do Kodnia i tam opowiadaj pierdoły! – stwierdził. (M. Zańko pracuje jako sekretarz gminy Kodeń.)
– Daniel Ryl, młody człowiek, który chce działać dla dobra Włodawianki, może użył złego sformułowania, wyznaczając Nilipiuka na przewodniczącego obrad, ale namieszał mniej, niż ty, podczas październikowego Walnego z przyjęciem nowych członków klubu! – odpowiedział Edwardowi Łągwie Zańko. – Lepiej powiedz, że chcecie mieć nadzór nad finansami tego klubu!
– Będzie w klubie kurator! Obiecuję! – oburzył się E. Łągwa.
– Wiem, pierwszy pójdziesz do starosty i podważysz ważność tego zebrania! – odparł Zańko.
Andrzej Rysz, który funkcję prezesa klubu sprawował kilkanaście lat temu, starał się przekonać wszystkich, że wśród nowo przyjętych członków klubu mogły być też osoby, będące już wcześniej członkami Włodawianki, jak np. Wojciech Więcaszek. – Czy ktokolwiek w ostatnim czasie został skreślony z listy członków klubu?! Żeby tak się stało, musi być wysłana pisemna informacja, a osoba w takich przypadkach ma prawo odwołać się do Walnego – tłumaczył Rysz. – Nikogo nie skreślono!
Według niego członkami wspierającymi klub są też sponsorzy, a ich przedstawiciele mają pełne prawo wyborcze. Dlatego też Ratkiewicz, w opinii Rysza, mógł głosować i kandydować do zarządu, bo kierowane przez niego MPGK jest jednym ze sponsorów Włodawianki. Podobnie Teresa Zaleńska-Sak, dyrektor MOSiR we Włodawie.

Czyja racja?

Na środowym zebraniu członków klubu, niestety, nie pojawił się ani starosta włodawski, ani żaden jego przedstawiciel. Członkowie Włodawianki nie bardzo wiedzieli, co mają zrobić. Czy wybrać nowy zarząd, czy jedynie podjąć uchwałę o wyborze władz, którego dokonano 28 października. Andrzej Rysz przekonywał, by wybrany już zarząd przyjął nowych członków i będzie po sprawie. Sęk w tym, że na walnym było tylko czterech przedstawicieli zarządu, który liczy sobie aż dziewięć osób. – Niech Tadeusz Łągwa wycofa swoją rezygnację i w takim razie będzie quorum – twierdził Rysz.
Do dyskusji włączył się Ryszard Nilipiuk. – Rozmawiałem z radcą prawnym starostwa. Powiedział, by powtórzyć wybory zarządu, bo udział w głosowaniu wzięły osoby, które nie miały upoważnienia. A nowych członków do stowarzyszenia nie powinien przyjmować ani stary zarząd, ani wybrany, tylko nowy, który dziś wybierzemy – podkreślał.
– Dlaczego w takim razie nie możemy dziś wybrać nowego składu? Jeśli ktoś chce działać w klubie, to czemu nie złożył deklaracji pół roku temu?! – zastanawiał się Zańko.
Andrzej Rysz przekonywał, że środowe walne nadzwyczajne jest nieważne, bo członkowie klubu o zwołaniu zebrania nie zostali powołani zgodnie ze statutem, z zachowaniem odpowiedniego terminu. Dlatego też jego zdaniem, 31 stycznia nie można było wybrać nowych władz Włodawianki.
– Do konsensusu nie dojdziemy! Będziemy spotykać się w nieskończoność! – wtrącił Zańko.
Głos zabrał były trener Włodawianki, Witold Dudzik. – Kto podpisał deklarację woli wstąpienia do stowarzyszenia, opłacił składkę, miał czynne i bierne prawo wyborcze. Takie osoby były. Czemu więc stwarzamy trudności, przeszkadzamy im działać? – mówił.
Ale Mariusza Zańko nie przekonał. Radny utrzymywał, że wybór nowych władz został dokonany niezgodnie z prawem, bo w wyborach wzięły udział osoby nie będące członkami stowarzyszenia.
Andrzej Rusiński, inny radny powiatowy, sugerował, że w rozumieniu starosty Romańczuka, nieobecny na środowym zebraniu, prezes Gaj mógł przygotować deklaracje członkowskie i przyjąć nowe osoby do klubu. Ale Zańko i na to miał odpowiedź. – Nie można było tak zrobić, bo gdzie jest uchwała o powołaniu zarządu? Ta decyzja zostałaby unieważniona – stwierdził.
Nerwy puściły też dyrektor Zaleńskiej-Sak. – Gaj i Ryl wzięli się ostro do pracy i komuś się to nie spodobało! Kto chodził do kierownika Popika ze starostwa, żeby unieważnić walne?! Ja wiem! Przyjdzie pora, że powiem. Zastanawiam się nad złożeniem w tej sprawie zawiadomienia do prokuratury! – grzmiała dyrektor MOSiR.
Obie strony konfliktu przez kolejnych kilka minut przekrzykiwały się, próbując udowadniać swoje racje. Rysz przekonywał w dalszym ciągu, że wszystkich członków klubu jest ponad 80, z kolei Bogdan Wysocki, kierownik drużyny, pytał, czy płacą oni na bieżąco składki. – Jak ktoś nie płacił, to należało powiadomić go o wykreśleniu z listy członków klubu. A takiego zawiadomienia nikt nie dostał! – twierdził Rysz.
– Zarząd może taką osobę wykreślić, ale nie ma obowiązku – ripostował Zańko.

Nowe Walne

W końcu głos zabrał inny były prezes Włodawianki, Erazm Piotr Meniów. – Czy wybieramy przewodniczącego obrad, czy rozstajemy się? Siedzenie przez kolejne godziny, pyskówki nic nie dadzą. Idźmy do przodu, zacznijmy rozwiązywać problemy! – była to pierwsza rozsądna wypowiedź po 45 minutach burzliwej dyskusji.
Racjonalne rozwiązanie zaproponował też przysłuchujący się tej farsie burmistrz Włodawy, Wiesław Muszyński. – Sytuacja dalej jest patowa. Proponuję niezależnie od dzisiejszego spotkania zwołanie nowego nadzwyczajnego zebrania członków klubu, bo to nie ma sensu, szkoda czasu. Niech przed walnym zarząd przyjmie deklaracje i opłaty od nowych członków – stwierdził.
Ze zdaniem burmistrza zgodził się Zańko. – Niech stary zarząd i wybrane w październiku władze udadzą się do starosty i ustalą, kto ma przyjmować nowych członków do stowarzyszenia. Nowy zarząd nie może podejmować wiążących decyzji, bo są w nim osoby, które nie figurują na liście członków klubu – upierał się Zańko.

Nilipiuk pod ostrzałem

I zaczęło się pranie brudów! – Dajcie już Nilipiukowi odpocząć. Wystarczająco już namieszał! Nie dopuśćcie Nilipiuka do władzy! To wszystko co się dzieje, to jego wina! – krzyczał Rysz i nazwał byłego prezesa „głównym mieszadłem”.
– Rysz kłamał, kłamie i będzie kłamał! – odparł Nilipiuk. – Klub nigdy nie miał problemów z rozliczeniem dotacji. Były kontrole i wszystko jest w porządku. To, co opowiada Rysz, to chyba przypomina sobie, jak było za jego kadencji. Zostawił w klubie 22 tys. zł długu! Za naszej działalności Włodawianka grała w czwartej lidze. Gdy Rysz rządził, była tylko w okręgówce.
– Gdy zostałem prezesem, Włodawianka miała zadłużenie w wysokości 64 tys. zł! – odpowiedział Rysz. – Zmniejszyliśmy je o kilkadziesiąt tysięcy!
To nie był koniec kłótni. „Czadu” dał Tadeusz Łągwa, którego najwyraźniej rozsierdziły dotychczasowe wypowiedzi radnego Zańko. – Kim tym jesteś Mariusz?! Szarą eminencją w tym klubie? Używasz słów „wy”, „my”, oskarżasz Edwarda, że jest hamulcowym?! Chciałem być prezesem tego klubu, coś dla niego zrobić, a wy byście tylko politykę uprawiali. Działania byłego prezesa to kamuflaż, nikt nie poniesie za to żadnej odpowiedzialności?! Tak nie będzie panie Nilipiuk! Dlaczego nie zachował się pan elegancko i nie zrezygnował z funkcji! Totalne dyletanctwo, nieudolność, partyzantka! – Tadeusz Łągwa zdenerwował się nie na żarty. Nilipiuk podczas październikowego walnego został wybrany do komisji rewizyjnej. Zdaniem T. Łągwy powinien odejść z honorem.
– Arkadiusz Gaj zaproponował panu funkcję wiceprezesa klubu, pan jej nie przyjął. Miał pan okazję działać – przypomniał Nilipiuk.

Działać, a nie rozliczać

W końcu po raz drugi głos zabrał Erazm Piotr Meniów. By pogodzić obie strony konfliktu, zaproponował przygotowanie nadzwyczajnego walnego przez… Edwarda Łągwę i Mariusza Zańko.
Dariusz Koziej, wieloletni sponsor klubu, stwierdził, że jeśli wybory będą przebiegały w takim tempie jak dotychczas, Włodawianka nie zagra nawet w klasie A, bo nie będzie zarządu. – Kto wystąpi o dotację z miasta? Nie mieszajcie polityki ze sportem! – zaapelował. – Trzeba pozbierać się i zacząć zebranie od planów działania, a nie rozliczeń. Panie Rysz, czy gdy pan odchodził z klubu, ktoś panu zarzucał pozostawiony dług?! – pytał Koziej.
Zebranie zakończyło się po półtoragodzinnej awanturze. Nie ustalono jednak, kiedy odbędzie się nowe nadzwyczajne walne. Klub, który w tym roku obchodzi swoje 95-lecie, zamiast iść do przodu, jest coraz bliżej dna. Jaki jest prawdziwy powód tego, że piłkarskie środowisko we Włodawie prowadzi między sobą wojnę, nikt oficjalnie nie chce mówić. Są tylko przypuszczenia, a sympatycy klubu, przysłuchujący się środowej awanturze, przypominają stare porzekadło: „kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze”. Do tematu wrócimy. (ps)

News will be here