Wraca sprawa prawnika-nożownika

Czwarty z rzędu zespół biegłych psychiatrów – po naprawdę wielu miesiącach oczekiwania – wysłał wreszcie do sądu opinię o stanie zdrowia psychicznego prawnika, który pod wpływem alkoholu i psychotropów usiłował zabić żonę. Ich ocena poczytalności sprawcy jest jednak sprzeczna z opiniami innych, powołanych wcześniej do sprawy specjalistów, dlatego prokurator złożył wniosek o konfrontację biegłych. Dla sądu to niepotrzebna fatyga.

Chodzi o głośną sprawę prawnika Bartosza W. z Chełma, któremu prokuratura zarzuciła usiłowanie zabójstwa własnej żony. Według ustaleń śledczych punktem zapalnym było znalezienie w telefonie kobiety dowodów jej zdrady. Najpierw Bartosz W. urządził żonie karczemną awanturę, potem rzucił się do bicia. Groził, zastraszał, opluwał. Okładał kobietę po głowie, uderzał pasem, kijem od mopa czy pałką teleskopową.

14 lipca 2016 roku, po kilku dniach terroru, gdy rodzice W. zabrali wnuczka nad jezioro (mieszkali na parterze domu jednorodzinnego, młodzi na górze), pijany i pod wpływem leków psychotropowych prawnik chwycił dwa myśliwskie noże i zadał żonie dwa głębokie ciosy. Posiniaczona i zakrwawiona kobieta rzuciła się do ucieczki, a zdradzony mąż-oprawca cisnął w jej stronę tasakiem kuchennym, lecz ostrze trafiło we framugę. Ofiara skryła się w pobliskiej aptece, a policjanci weszli do domu prawnika. Oskarżony nie przyznał się jednak do usiłowania zabójstwa – twierdził, że żona przypadkiem nadziała się na noże, a wcześniej na inne przedmioty typu pałka teleskopowa.

Sąd już na pierwszej rozprawie uchylił wniosek o areszt, który notabene poparła sama pokrzywdzona. Od tamtej pory zawieszony w czynnościach prawnik z zarzutami przebywa na wolności, pod dozorem policji, a od jesieni 2018 roku w sprawie praktycznie nic się nie dzieje.

Proces utknął w martwym punkcie, bo – jak tłumaczyła nam swego czasu rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie – były ogromne trudności ze znalezieniem biegłych psychiatrów, którzy podjęliby się wydania opinii na temat stanu zdrowia psychicznego Bartosza W. Ostatecznie do sprawy powołane zostały aż cztery niezależne zespoły biegłych z różnych stron kraju. Ostatni zespół z Toszku miał rok temu przesłać do sądu swoją opinię na temat poczytalności oskarżonego. Jednak psychiatrzy mieli podobno kłopot z oceną „z uwagi na obszerność materiału dowodowego i złożoność materii”. Dlatego zamiast dokumentu na czas skierowali do sądu pismo o przedłużenie terminu, potem kolejne i jeszcze jedno.

W końcu, 19 maja br., ich opinia trafiła do lubelskiego sądu. Niestety z uwagi na wyłączoną jawność postępowania biuro prasowe SO nie ujawnia jej treści. Nie wiemy zatem, czy zdaniem specjalistów ze Śląska chełmski prawnik w momencie ataku na żonę z myśliwskimi nożami był całkowicie poczytalny / niepoczytalny czy miał ograniczoną poczytalność przez alkohol i psychotropy. Wiemy za to, że psychiatrzy zainkasowali za swoją diagnozę po około 2 tysiące złotych, a ich kilkudziesięciostronicowa opinia jest po części sprzeczna z wcześniejszą oceną stanu zdrowia psychicznego Bartosza W. Zresztą mówi się, że w tej sprawie co zespół psychiatrów, to inna opinia… Dlatego po zapoznaniu się z czwartą z rzędu opinią biegłych prokuratura złożyła wniosek o konfrontację, by wyjaśnić skąd te rozbieżności.

Sąd jednak uznał, że to niepotrzebna fatyga i nie przychylił się do wniosku. Zamiast konfrontacji zespołów biegłych, których opinie są sprzeczne, ma się odbyć uzupełniające przesłuchanie psychiatrów z Toszku. Termin został wyznaczony dopiero na 24 września, a samo przesłuchanie odbędzie się za pomocą wideokonferencji. Dlaczego tak późno? Jak wyjaśnia sędzia Barbara Markowska, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie, ciężko było zgrać terminy lekarzy z 5-osobowym składem sędziowskim w sezonie urlopowym. (pc)

News will be here