Wszyscy za Żukiem

Nie mają programu, bo – jak mówią – nie mogą go mieć przed formalnym rozpoczęciem kampanii wyborczej. Mają za to kandydata na prezydenta Lublina – oczywiście Krzysztofa Żuka i ambicje wygrania jesiennej elekcji do Rady Miasta Lublin.


Sęk w tym, że ogłoszona właśnie koalicja PO, .Nowoczesnej, PSL, SLD i Wspólnego Lublina będzie musiała zmieścić się na jednej liście wyborczej, przez co poszkodowani mogą zostać obecni radni – w końcu nowym partnerem trzeba było coś dać, żeby nie rozpraszały sił nie-PiS-owskiego obozu. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że układ okazał się ponoć dość tani – góra dwa pierwsze miejsca dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej i .Nowoczesnej.

Ludowcy zaś w ogóle w porozumieniu występują tyleż symbolicznie, co w dwóch osobach, dublując się jako partia i część Wspólnego Lublina. Zaskoczeniem może być krygowanie się jego lidera, przewodniczącego Rady Miasta Lublin, Piotra Kowalczyka, który twierdzi, że bardzo poważnie rozważa wycofanie się ze startu w wyborach i zajęcie się biznesem. Dla Komitetu Wyborczego Wyborców Krzysztofa Żuka dezercja tak popularnego polityka, jak Kowalczyk, byłaby jednak sporą stratą.

Trudne słowo kohabitacja

Sondaże wciąż dają przewagę Żukowi i jego komitetowi wyborczemu, jednak większość w radzie nie jest taka pewna. Nawet w stosunkowo liberalnym Lublinie poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości wciąż bije rekordy, to zaś może oznaczać powtórkę z trudnej kohabitacji, czyli wspólne rządy prezydenta i opozycyjnej większości w radzie miasta. Z drugiej strony doświadczenie uczy, że sprawny prezydent – jeśli nawet zaczyna kadencję bez większości wśród radnych, to najdalej w połowie kadencji już cieszy się poparciem większości z nich (zwłaszcza tych wcześniej szukających pracy). TAK

News will be here