Z miłości do Afryki

Pochodzący z Chełma Krzysztof Werema jest cenionym fotografem, zdobywcą wielu prestiżowych nagród krajowych i zagranicznych. Przed jego obiektywem stawało mnóstwo znanych osób ze świata filmu i muzyki, ale to Afryka skradła jego serce i to jej egzotykę oraz mieszkańców uwielbia fotografować. Wystawę „Po obu stronach Białego Nilu”, efekt ostatniej wyprawy Krzysztofa Weremy do Sudanu Południowego, od niedawna można oglądać w Chełmskiej Bibliotece Publicznej. Artysta opowiedział naszej dziennikarce o swojej pasji i niezwykłych podróżach.

Pierwsza premierowa wystawa zdjęć Krzysztofa Weremy „Po obu stronach Białego Nilu” odbyła się w warszawskiej galerii „Apteka Sztuki”. Do jej obejrzenia gorąco zachęcał na swoim fejsbukowym profilu Mariusz Szczygieł, znany dziennikarz i pisarz, który był pod wielkim wrażeniem fotografii, ale zwracał też uwagę, jak fantastycznie K. Werema opowiada o swojej twórczości i podróżach podczas autorskiego oprowadzania.

Informację na ten temat udostępniało sobie latem ub.r. mnóstwo mieszkańców Chełma i regionu, w tym znajomi i przyjaciele K. Weremy. Autor wystawy „Po obu stronach Białego Nilu” wychował się w miejscowości Rybie (gmina Rejowiec), ale – jak mówi – „od przedszkolaka” mieszkał w Chełmie. Jest absolwentem II Liceum Ogólnokształcącego w Chełmie. Krzysztof Werema z wykształcenia jest archeologiem, a z zawodu fotografem. Swoją fotograficzną podróż rozpoczął w 2008 roku. Od tamtej pory zdobył wiele wyróżnień w kraju i za granicą. Został wyróżniony m.in. w „International Photographer of the Year 2017”, „Px3 Paris 2015,2017”, „International Color Awards 2022”, gdzie zajął drugie miejsce w kategorii portret profesjonalny.

Przed jego obiektywem stawało wiele znanych osób ze świata filmu i muzyki. K. Werema prezentował swoje fotografie w Polsce, Australii, Irlandii, Wielkiej Brytanii i na Węgrzech. Sfera zainteresowań, z których czerpie inspiracje, obejmuje sztukę surrealistyczną, symbolikę, ludzkie ciało oraz studium afrykańskiego pochodzenia etnicznego. Artysta od wielu lat realizuje długoterminowy projekt „Ginące Plemiona”. Autor prezentuje w nim żyjące w tradycyjny sposób społeczności lokalne z różnych zakątków Afryki oraz ich coraz mocniejsze zderzanie się z cywilizacją.

Etapy projektu „Ginące Plemiona” zamykają kolejne wystawy fotografii. Najnowsza ekspozycja pt. „Po obu stronach Białego Nilu. Plemiona Sudanu Południowego” jest efektem podróży K. Weremy do najmłodszego państwa Afryki w styczniu 2022 roku. Wystawę tę można oglądać od niedawna w Chełmskiej Bibliotece Publicznej. Wernisaż miał miejsce 20 stycznia br., a oprowadzanie kuratorskie z Krzysztofem Weremą odbędzie się także 9 lutego. K. Werema obecnie dzieli czas pomiędzy Warszawę i Lublin, przeplatając to wyjazdami zagranicznymi. O swojej pasji, twórczości i niezwykłych podróżach artysta odpowiedział naszej dziennikarce.

Red. – W jakim wieku odkrył Pan w sobie pasję do fotografii i w jakich okolicznościach?
Krzysztof Werema: – Pierwszy raz zetknąłem się z fotografią przez mojego ojca chrzestnego Henryka Rycyka, który był kierownikiem „rentgena” w chełmskim szpitalu, wtedy jeszcze wojewódzkim. Henryk robił zdjęcia, ba – miał cały sprzęt w ciemni do wywoływania kolorowych i czarno-białych odbitek.

Patrzyłem na to wszystko z dużym zainteresowaniem. W szóstej klasie podstawówki pojechaliśmy na wycieczkę szkolną do Szczyrku i Mama dała mi aparat Smiena. Zrobiłem na nim dwie rolki filmu Fomapan i to były moje pierwsze własnoręcznie zrobione zdjęcia, które wywołał oczywiście Henryk. Przez wiele lat nic się nie działo aż do momentu moich studiów archeologicznych. Zaprzyjaźniłem się ze studentem ze starszego rocznika, Marcinem Piotrowskim, mogę powiedzieć człowiekiem renesansu, z którym często wyjeżdżaliśmy w góry.

W Tatrach, bodajże w 2002 roku, Marcin zrobił mi zdjęcie aparatem średnioformatowym Mamiya i powiedział, że gdyby nie został archeologiem, to byłby fotografem. Dostałem od niego ręcznie wywołaną odbitkę, a jej jakość mnie powaliła. Pomyślałem: „ale super, może i ja zacznę fotografować?”. W wakacje wyjechałem do pracy do Holandii i kupiłem sobie pierwszy własny aparat fotograficzny Nikon F80, co na tamte czasy było nie lada wyczynem.

Zacząłem od przyrody i portretów, ale to dalej były tylko amatorskie działania. W 2005 roku wyjechałem do Irlandii jako archeolog. Pracowałem jako kierownik w największej firmie archeologicznej w Irlandii Headland Archaeology LTD, gdzie po jakimś czasie przenieśliśmy się do biura, aby opracowywać dokumentację z wykopalisk. Okazało się, że moje umiejętności fotografowania przydają się do zabytków archeologicznych i na stanowiskach archeo. Tym sposobem stałem się główną osobą odpowiedzialną za zdjęcia w firmie. Trwało to do 2008 roku. Spokojnie pracowałem, ale w pewnym momencie przyszło u mnie wypalenie zawodowe. Stwierdziłem, że archeologia do końca życia to nie jest to, a fotografia cały czas była w tle… przyciągała jak magnes, zobaczyłem, że sprawia mi to dużą satysfakcję, więc rzuciłem archeologię i poświęciłem się fotografii i tak już do dziś.

Red: – Skąd Pan czerpał wiedzę?

Krzysztof Werema: – Wiedzę początkowo czerpałem z książek i internetu. Byłem samoukiem. Dopiero wiele lat później ukończyłem studia podyplomowe z fotografii. W 2013 roku wyjechałem do Afryki i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Byłem w Afryce kilkukrotnie: w RPA, Namibii, Maroku, Sudanie Południowym.

Red. – Co jest najbardziej emocjonującego w tym zawodzie? Jakie miejsca urzekły Pana najbardziej?

Krzysztof Werema: – Najbardziej emocjonujące w tym zawodzie jest to, że nie ma nudy. Jest ekscytacja z poznawania nowych ludzi, ich historii, obcowania z nimi w ciągle zmieniających się warunkach, do których trzeba umieć się dopasować. Fotografia portretowa ma dużo wspólnego z psychologią – trochę tak, jakby wiwisekcja osobowości, wydobycia prawdziwej osobowości z osoby portretowanej, choć także kreacja jest tutaj ważna. Co do miejsc, to na razie Afryka uwiodła mnie całkowicie. Jest to chyba najszybciej zmieniający się kontynent, w którym Sudan Południowy wykształcił się jako najmłodsze państwo świata, ledwie kilkanaście lat temu po dotkliwej wojnie domowej. Nie jest to państwo tłumnie odwiedzane przez turystów, w zasadzie trafia ich tam mniej niż stu rocznie. Ze względu na zagrożenie walkami międzyplemiennymi oraz konflikty zbrojne wszystkie MSZ odradzają podróżowanie do Sudanu. Polska nie ma tam swojej ambasady, najbliższa jest w Addis Abebie. Sudan Południowy zamieszkuje ponad setka różnych plemion, niektóre żyją na uboczu konfliktów międzypaństwowych, inne były w samym środku tych rozgrywek. Walki międzyplemienne o stada bydła, tereny wypasu są tu chlebem powszednim.

Red. – Do czego nawiązuje tytuł wystawy, którą obecnie możemy oglądać w Chełmskiej Bibliotece Publicznej?

Krzysztof Werema: – Tytuł projektu „Po obu stronach Białego Nilu” nawiązuje do rzeki, która dzieli Sudan na dwie części, zamieszkane przez zupełnie inne ludy, choć niektóre są spokrewnione ze sobą, z zupełnie inną mentalnością, czasem z podobnymi skaryfikacjami, które dumnie zdobią ich skórę. Ta wystawa to zapis mojej ostatniej wyprawy do Sudanu Południowego w styczniu 2022 roku. W dobie globalizacji zanik kultur jest zjawiskiem powszechnym, w zasadzie niemożliwym do zatrzymania. Możliwe jest jednak zatrzymanie ich na zdjęciach bądź filmie. Do większości tych miejsc można dotrzeć tylko w porze suchej, stąd wyprawa na przełomie roku.

(mo, fot. K. Werema)

News will be here