Żale do przychodni

Jeden z pacjentów poskarżył się nam na działanie ośrodka zdrowia w Wojsławicach, w którym – jak twierdzi – napotyka na liczne problemy. Ostatnio nie dostał recepty na refundowany lek, bo nikt go wcześniej nie poinformował, że będzie potrzebował stosownego zaświadczenia od specjalisty. Ale to nie koniec jego uwag do pracy przychodni.

Pan Stanisław z Wojsławic od lat leczy się m.in. na cukrzycę. Ostatnio, będąc w przychodni, chciał otrzymać receptę na refundowaną, szybko działającą insulinę, ale dostał informację, że póki nie dostarczy zaświadczenia od lekarza specjalisty, lekarz rodzinny może mu wypisać tylko pełnopłatny lek.

– Bywa, że mój cukier wynosi powyżej 500. Wtedy ratuje mnie właśnie ta insulina. Mam jeszcze drugą, ale tamta działa wolniej. Teraz zostałem bez potrzebnego leku. Mogę go sobie kupić za pełną odpłatnością. Koszt to 200 zł i to wystarcza na miesiąc, ale dlaczego mam za nią płacić, jeśli należy mi się darmowa. Mam 71 lat i jestem schorowanym seniorem. Leczę się na cukrzycę, miażdżycę i nadciśnienie. Każdego miesiąca wydaję kilkaset złotych na leki. Gdyby dodać do tego jeszcze odpłatą insulinę, wyjdzie prawie tysiąc. Czy w przychodni nie mogli dać mi znać wcześniej, że będę potrzebował takiego zaświadczenia? Teraz zostałem bez potrzebnego mi leku, a wizytę u diabetologa mam dopiero w przyszłym roku. Czy tak się dba o pacjentów? – skarży się pan Stanisław.

Zastrzeżeń do pracy przychodni ma więcej. Jak mówi, od pewnego czasu kadra lekarska ciągle się zmienia, lekarza, do którego się zaopcjował od miesięcy nie ma, a od kierowniczki ośrodka zdrowia miał usłyszeć, że jeżeli mu się nie podoba, może znaleźć sobie inną przychodnię.

– Co to jest za podejście? Widać jak pani kierownik zależy na pacjentach… Lekarz rodzinny, do którego ja i żona jesteśmy zapisani, zostawił nas i innych pacjentów na pastwę losu i wyjechał do Lublina. Teraz wygląda to tak, że lekarze zmieniają się co kilka tygodni. Kiedy idę do lekarza rodzinnego, chciałbym, aby był zorientowany w mojej sytuacji zdrowotnej wiedział, które leki może mi przepisać, a tu co chwila jest ktoś nowy – uważa pan Stanisław.

Jego zastrzeżenia budzi także praca personelu pielęgniarskiego.

– Wszystkie pielęgniarki to emerytki. Pracują, żeby nie siedzieć w domu. Zazwyczaj po godzinie 14 nie ma już też możliwości skorzystania z porady lekarskiej, bo lekarza po prostu już nie ma, a pielęgniarki mają przykazane, żeby mówić, że jest na wizytach domowych. Przecież przynajmniej jeden lekarz powinien dyżurować do 18. To jest sprawa dla NFZ. Jedyną godną pochwały i zaufania jest pani rejestratorka. Zawsze wytłumaczy, pokieruje, doradzi – mówi mieszkaniec Wojsławic.

Karolina Wlaź-Lipowska, kierownik NZOZ w Wojsławicach, tłumaczy, że jak większość podmiotów leczniczych, przychodnia mierzy się z problemem niewystarczającej liczby lekarzy. Chcąc zapewnić pacjentom dostęp do wszystkich określonych kontraktem z NFZ świadczeń stara się zatrudniać nowe osoby, a te, widząc realia pracy, nie decydują się na dłuższą współpracę.

– Staramy się, pozyskiwać nowych lekarzy, ale nie jest to proste zadanie. Radzimy sobie jak możemy. Ostatnio zatrudniliśmy panią doktor, która już na wstęp ie spotkała się z obelgami, roszczeniami i pretensjami ze strony pacjentów. To nie zachęca do pracy. Każdego dnia przyjmujemy ok. 100 pacjentów, nikogo nie odsyłamy z kwitkiem i wszystkie świadczenia są realizowane. Jeśli chodzi o personel pielęgniarski, to są to osoby bezcenne, z wielkim doświadczeniem i wiedzą w swojej dziedzinie, i dopóki będą chciały pracować, to będą to robić. To ja jako kierownik odpowiadam za to, kogo zatrudniam i wiem, że są to właściwe osoby. Pan Stanisław został poinformowany, że jeśli nie ma zaufania do naszego personelu, nie jest zadowolony z usług, może przenieść się do innej przychodni – mówi kierowniczka przychodni.

K. Wlaź-Lipowska dodaje, że panu Stanisławowi zaproponowano umówienie wizyty u diabetologa w ramach tzw. opieki koordynowanej. Czasem na taką wizytę trzeba poczekać 2-3 tygodnie, ale bywa, że udaje się ją umówić nawet z dnia na dzień i to tam, gdzie pacjentowi będzie wygodnie. Pan Stanisław miał jednak nie być zainteresowany. Zresztą pacjenci są co raz bardziej nieuprzejmi i roszczeniowi.

– W ostatnim czasie personel przychodni wielokrotnie padał ofiarą bezprawnych zachowań pacjentów lub członków ich rodzin. Obelgi, krzyki, wyzwiska czy groźby i zastraszanie podczas wizyt w przychodni czy rozmów telefonicznych to dla mnie zachowania niedopuszczalne. Będę broniła praw medyków pracujących w przychodni i każde kolejne tego typu zachowanie, będzie zgłaszane odpowiednim służbom. Każda ze stron ma swoje prawa – zaznacza kierowniczka przychodni.

Jak informuje NFZ, zgodnie z obowiązującymi przepisami lekarz specjalista (w tym przypadku diabetolog) w ramach opieki medycznej nad pacjentem przewlekle chorym zalecając lek ma obowiązek: wystawić receptę i wydać informację dla lekarza kierującego/lekarza POZ.

– Informacja dla lekarza kierującego POZ to dokument, który zawiera podsumowanie diagnozy i leczenia pacjenta (w tym ordynacji lekarskiej). Dokument powinien być wystawiany nie rzadziej niż co 12 miesięcy. Obowiązek wydawania informacji, ma charakter obligatoryjny. Lekarz POZ może wystawić pacjentowi receptę na leki, które zastosował lekarz w poradni specjalistycznej. Żeby to zrobić, musi mieć pisemną informację od lekarza specjalisty, o której mowa powyżej – informuje Małgorzata Bartoszek, rzecznik Lubelskiego OW NFZ w Lublinie. (w)