Były komendant uniewinniony

Sąd Najwyższy uniewinnił Krzysztofa Brańkę z Włodawy od udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Były wicekomendant placówki SG w Sławatyczach przez ponad dwa lata ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości.

Krzysztof Brańka mieszka we Włodawie. Przez lata był funkcjonariuszem Straży Granicznej. Na szczeblach kariery doszedł do stanowiska zastępcy komendanta placówki w Sławatyczach. Służbę zakończył w 2010 roku.

Trzy lata później został zatrzymany i postawiony przed sądem. Przedstawiono mu zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych oraz udziału w zorganizowanej grupie przestępczej specjalizującej się w przemycie osób przez granicę polsko-białoruską. Sąd uznał B. za winnego i skazał go na łączny wyrok 2,5 roku pozbawienia wolności. Obrońca byłego komendanta złożył do Sądu Najwyższego wniosek o kasację tego wyroku. Mężczyzna twierdził, że był wzorowym funkcjonariuszem, a został pomówiony przez ludzi, którzy trudnili się przemytem ludzi przez zieloną granicę.

Materiał wyemitowany w programie „Interwencja” podważył nie tylko wiarygodność świadków, ale też wyraźnie wskazywał, że Brańka ma wielu wrogów i to nie tylko wśród przestępców, których zamykał za przemyt ludzi, papierosów i alkoholu, ale też wśród wysoko postawionych funkcjonariuszy Straży Granicznej – przynajmniej tak podejrzewa sam Brańka. Być może ten tajemniczy na razie wątek zostanie poruszony w programie „Państwo w państwie”, w którym wkrótce udział weźmie były pogranicznik.

Wyrok Sądu Najwyższego, który jest niepodważalny, uniewinnia Brańkę od najpoważniejszego zarzutu, czyli udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.

– Od początku do końca śledztwa robiono wszystko, by mnie zdyskredytować i wsadzić do więzienia – mówi były komendant. – To nie były zwykłe pomówienia, ale zorganizowana akcja zaplanowana przez osoby, którym pewnie stanąłem kiedyś na drodze. Na chwilę obecną dla mnie i mojej rodziny najważniejsze jest to, że Sąd Najwyższy dopatrzył się w wyroku poprzedniej instancji rażących błędów. Daje nam to wielką motywację do walki i nadzieję, że sprawiedliwość w końcu zatriumfuje – mówi K. Brańka. Przekonuje, że nie ma nic do ukrycia. Zgodził się na publikację swojego wizerunku i upublicznienie nazwiska.

Do sprawy wrócimy. (bm)

News will be here