Chełm. Na sesji o smrodzie

Na ostatniej sesji miejscy radny dyskutowali o jakości powietrza, którym oddychają chełmianie. Niestety, nie jest ono najlepsza, co potwierdzają zainstalowane niedawno w mieście czujniki, a wynika to głównie z tzw. niskiej emisji. Wrócił także temat nieprzyjemnych zapachów emitowanych przez oczyszczalnię ścieków.

Temat stanu jakości powietrza poruszono na ubiegłotygodniowej sesji Rady Miasta Chełm wniosek Klubu Radnych „Polska 2050”. Jak wspomniał jego przewodniczący, Stanisław Mościcki, to sprawa drażliwa społecznie i to od wielu miesięcy, dlatego klub uznał za stosowne, aby urzędnicy przedstawili stosowną informację, ze szczególnym uwzględnieniem osiedla Rejowiecka-Włodawska, którego mieszkańcy znów skarżą się na uciążliwe zapachy.

Aneta Kryłowicz, zastępca dyrektora Departamentu Komunalnego UM Chełm, która zabrała głos w tym temacie przypomniała, że w ramach Budżetu Obywatelskiego na terenie miasta zamontowano 10 czujników jakości powietrza, co pozwala mieszkańcom na bieżąco sprawdzać jego stan, a w przyszłym roku zostaną zamontowane kolejne. Wspomniała również, że z danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska za 2022 r., wynika, iż na terenie Chełma nie wykazano  przekroczeń dopuszczalnego stężenia zanieczyszczenia. Zauważa się stopniową poprawę jakości powietrza, ale w latach poprzednich miały miejsca przekroczenia średniorocznego poziomu benzopirenu  zawartego w pyle PM10, co było odnotowane dla całego województwa lubelskiego. Urzędnicza dodała także, że wg danych Krajowego Ośrodka Bilansowania  i Zarządzania Emisjami największa emisja substancji oraz pyłu zawieszonego pochodzi ze strefy komunalno-bytowej, czyli małych kotłowni oraz palenisk domowych.

– Od stycznia 2024 r., zgodnie z założeniami uchwały antysmogowej dla województwa  lubelskiego, mają zostać wycofane z eksploatacji kotły bezklasowe oraz kotły klasy I i II. Kotły klasy III i IV mogą być eksploatowane do końca 2026 roku, a klasy V do końca 2029 r. – mówiła A. Kryłowicz. Przypomniała także o programach dofinansowań na wymianę „kopciuchów” oraz kompleksową termomodernizację budynków jednorodzinnych w ramach programu „Czyste powietrze” (w ramach drugiego z programów do tej pory wpłynęło 3 857 wniosków, a udzielona pomoc przekracza kwotę 39 mln zł).

– Wszystko fajnie, są mierniki jakości powietrza, będziemy montować kolejne, będziemy składać wnioski, tylko dlaczego w mieście tak śmierdzi? – skomentował wystąpienie urzędniczki radny Mościcki.

Przewodniczący Longin Bożeński (KR PiS) zauważył, że na stan powietrza w mieście wpływa głównie niska emisja, czyli spalanie paliw kopalnych w paleniskach domowych.

– To jest główny problem – stwierdził radny Bożeński. – Mamy też emitery przemysłowe, ale zwykle są to emisje wyniesione znacząco ponad powierzchnię miasta. Możemy je na bieżąco monitorować, bo są wyposażone w urządzenia odpylające i mierniki, ale jeśli chodzi o emisję niską to jest poważny i wieloaspektowy problem. Nie było do tej pory przepisów, które by określały, jak ta niska emisja ma wyglądać. Może tu pomóc temat dekarbonizacji przyjęty przez UE, ale do tego musimy być stosownie przygotowani.

Głos zabrał także radny Marek Sikora (KR KO), który nawiązał do jakości powietrza, ale w aspekcie smrodu szamba, na jaki znów skarżą się mieszkańcy niektórych części Chełma. Przypomnijmy, że w okresie letnim ten temat mieszkańcy podnosili wielokrotnie.

– Wiemy, że MPGK podjął stosowne działania. Spółka podeszła do tematu poważnie. Jedną z przyczyn, która potęgowała te odory, jak wówczas tłumaczono, były wysokie temperatury, które występowały w lecie, ale miałem takie zgłoszenie, że w dniu 11 listopada, a przecież nie było wtedy wysokich  temperatur, a w części miasta, szczególnie w rejonie os. Rejowiecka-Włodawska, śmierdziało – mówił radny.

Radny chciał wiedzieć także m.in., czy do miejskiej oczyszczalni zwożone są nieczystości spoza Chełma i ościennych gmin, a jeśli tak, to czy jest możliwość ograniczenia ich przyjmowania do poziomu, który minimalizowałby ryzyko uciążliwości odoru dla mieszkańców.

Odpowiedzi udzielał Tomasz Wójcik, dyrektor operacyjny w MPGK. Przypomniał, że do miejskiej oczyszczalni ścieków trafia na dobę ok. 10 tys. m sześc. ścieków, czyli mniej więcej tyle, ile zajęłoby 18-20 domków na osiedlu Cementowni. To ścieki odbierane siecią od mieszkańców miasta, ale też te przywożone beczkowozami z terenów ościennych.

– Oczyszczalnia oddziaływuje na os. Rejowiecka-Włodawska, Okszów i okolice „Castoramy”. To, że raz jest lepiej, raz gorzej wynika z tego, że się zmienia kierunek wiatrów – mówił T. Wójcik. Przypomniał także, że aby minimalizować uciążliwość spółka rozpoczęła działania w celu hermetyzacji reaktorów biologicznych. Skala tego przedsięwzięcia będzie olbrzymia. Do przykrycia jest ok. 2,5 tys. m sześc. powierzchni. Podobną inwestycję realizowano niedawno w Białymstoku, a jej koszt wyniósł tam ok. 160 mln zł.

Musimy też zakładać, że może tam się pojawić siarkowodór. ale też metan, więc warunki wybuchowe. Musimy to zabezpieczyć przed eksplozją. Wszystkie wentylatory muszą być wykonane w odpowiednich klasach – wspomniał T. Wójcik. – Jeśli chodzi o ścieki dowożone z domów w metrach sześciennych, to dobowo, to co jest dowożone beczkowozami, to ok. 2 proc. całości. Mniej więcej tyle samo jest dowożonych z przemysłu. Główni dostawcy to SM Bieluch, SM Krasnystaw, Miropasz z Krasnegostawu, oczyszczalnia komunalna z Warki, która nie została zmodernizowana i jest na takim etapie, jak my byliśmy w roku 1990. To działalność, która pozwala spółce zarabiać pieniądze, a sama oczyszczalnia została zrobiona „z zapasem” i ma możliwość przerobową.

Dyrektor Wójcik wspomniał również, że sytuacja z 11 listopada zapewne wynikała, z tego, że dzień wcześniej na stację zlewczą oczyszczalni przywieziono ok. 420 m sześc. ścieków, czyli znacznie więcej niż zazwyczaj (zazwyczaj jest to nieco ponad 200).

Drugim źródłem fetoru pojawiającego się w Chełmie, jest kanalizacja sanitarna.

– Jeżeli mamy sygnały z os. Zachód, ulic Wołyńskiej, Piłsudskiego czy Kolejowej, to w mojej opinii, są to tematy związane z nieprawidłową pracą kanalizacji i zagniwaniem ścieków. Są kanały, które mają wiele lat, natomiast technologia usuwania zanieczyszczeń, które odkładają się w tych kanałach istnieje od 20 lat. Udrażniamy kanały i wyciągamy te nieczystości. Prowadzimy monitoring wizyjny. Zgłoszenia  od mieszkańców przyjmujemy pod numerem 994, reagujemy na każdy sygnał i sprawdzamy sieć. Czasami jest to problem w instalacji wewnętrznej budynku – mówił T. Wójcik.

Dyrektor wspomniał także, że wiosną spółka planuje na newralgicznych odcinkach sieci pilotażowo zastosować związki chemiczne żelaza, które reagują z siarkowodorem, przez co jego emisja jest mniejsza. Z kolei jesienią w kilku miejscach zamontowano czujniki, które mierzyły stężenia siarkowodoru.

Po tym wystąpieniu radny Mościcki pytał czy firma Miropasz to dawny Bacutil, a jeśli nie, to czy ten podmiot obsługuje Bacutil.

– Myślę, że każdy słyszał co to jest za przedsiębiorstwo (zajmujące się utylizacją odpadów i produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego – przyp. red.). Czy przewidujecie możliwość albo rozwiązania z nimi umowy, albo takich ograniczeń, które spowodują ustąpienie lub zmniejszenie tych zapachów? Czy to prawda, że przywożone są także inne odpady przemysłowe z Pabianic? – pytał radny, ale odpowiedzi na te pytania na sesji już nie padły.

– Dobrze, że to zaczyna wybrzmiewać, że śmierdzą ścieki przemysłowe, czyli te dowożone – ocenił rany. – Oczyszczalnia ścieków jest przygotowania do przyjęcia ścieków przemysłowych, MPGK na tym zarabia i dobrze, ale niestety, żeby zarabiać i żeby nie było tego odoru trzeba inwestować. Podjęcie decyzji o hermetyzacji jest zapewne słuszne, trzeba tylko pamiętać, że ten odór też trzeba będzie stamtąd odprowadzić. Czy biofiltry sobie z tym poradzą? Będzie to wyzwanie, ale trzeba to zrobić. (w)

 

News will be here