Krzysztof Matera chciał mieć samochód nowy, tani w eksploatacji, bezawaryjny i przyjemny w użytkowaniu. Jego wybór padł na elektryka, a pomógł mu w tym udział w popularnym programie motoryzacyjnym „Zakup kontrolowany”. – I nie żałuję! – mówi po kilku miesiącach użytkowania Krzysztof.
Zwolennicy samochodów elektrycznych wskazują na ich ekologię i niższe koszty eksploatacji, a przeciwnicy wytykają wysoką cenę zakupu, ograniczony zasięg i brak rozbudowanej infrastruktury ładowania. Tyle, że zazwyczaj jedni i drudzy, którzy – głównie na internetowych forach – przekonują się do swoich racji, nie są faktycznymi użytkownikami elektryków. Dlatego warto zapytać o zalety i wady samochodów napędzanych prądem tych, którzy jeżdżą nimi, na co dzień. Tak jak Krzysztof Matera. To chełmianin, na co dzień pracujący w Centrum Bibliotek i Kultury Gminy Chełm w Okszowie. A od kilku miesięcy użytkownik elektrycznego auta.
Miało być tanio i bezawaryjnie
– Od dawna myślałem o wymianie samochodu. Chciałem mieć w końcu nowe auto, żeby się nie psuło i od początku celowałem w samochód elektryczny, bo dużo jeżdżę i potrzebowałem czegoś ekonomicznego – mówi Krzysztof. – Do sprawy przygotowywałem się na poważnie, dużo czytałem, analizowałem i liczyłem koszty.
W wyborze pomógł mu udział w popularnym programie telewizyjnym „Zakup kontrolowany”. – Miałem okazję przetestować kilka aut elektrycznych, zasięgnąć opinii profesjonalnych dziennikarzy motoryzacyjnych i utwierdzić się w przekonaniu do zakupu elektryka – mówi.
Z uwagi na cenę i warunki finansowanie w leasingu konsumenckim a także na innowacyjną budowę akumulatorów padło na BYD Dolphin. Automatyczna skrzynia biegów to standard w każdym elektryku, jest też wiele innych gadżetów i panoramiczny dach.
– Po kilku miesiącach użytkowania mogę stwierdzić, że się nie zawiodłem. Komfort jazdy samochodem elektrycznym jest bardzo duży. Auto jest ciche, sprawuje się świetnie i ma spory zasięg i nie kosztuje nic poza ładowaniem i uzupełnianiem płynu do spryskiwaczy – mówi Krzysztof.
Dzięki fotowoltaice będzie jeszcze taniej
Na jednym ładowaniu, które z domowej instalacji elektrycznej kosztuje zaledwie około 60 zł, po mieście da się przejechać nawet 400 km – co kosztuje zaledwie 15 zł za 100 km. Na trasie zasięg spada do około 300 km, ze względu na wyższą prędkość, ale to i tak nadal taniej niż autem z silnikiem spalinowym.
– Mam już pompę ciepła, którą ogrzewam dom i teraz myślę o instalacji fotowoltaicznej, która służyłaby także do produkcji prądu do ładowania auta. Dzięki temu koszty użytkowania samochodu spadłyby jeszcze bardziej – mówi Krzysztof i dodaje, że wbrew różnym obiegowym opiniom samo ładowanie nie nastręcza problemów. Trzeba tylko zmienić pewne nawyki z użytkowania aut spalinowych.
– Pełne naładowanie akumulatorów z domowej instalacji trwa około sześciu godzin, więc auto podłączam na noc do gniazda siłowego. W Chełmie dostępnych jest też kilka ładowarek publicznych, z których „tankowanie” jest trochę droższe niż w domu (około dwukrotnie), ale za to trwa krócej, bo około godziny. W bagażniku wożę przewód, który podłączam do gniazda i tyle. Na Miejscach Obsługi Podróżnych i niektórych stacjach paliw przy trasach szybkiego ruchu i autostradach dostępne są też szybkie ładowarki, którymi w 20 do 40 minut można naładować akumulatory do 80 proc. mocy. Można ten czas poświęcić na rozprostowanie kości i wypicie kawy. Wydłuża to trochę podróż, trzeba ją sobie bardziej zaplanować, uwzględniając miejsca na ładowanie. Wiadomo też, że zasięg delikatnie spadnie zimą, przy minusowych temperaturach. Ale zimy są coraz łagodniejsze, więc się tym nie przejmuję – mówi kierowca.
Zakup z dofinansowaniem
Elektryki pozbawione są osprzętu, jaki wspomagają silniki spalinowe tj. rozrusznika, alternatora, turbiny itp. a co za tym idzie jest mniej elementów, które mogą się psuć. – Za to moment obrotowy i start np. spod świateł jest dla niektórych ogromnym zaskoczeniem – mówi Krzysztof. – Zresztą ci, którzy odradzali mi zakup elektryka, po tym jak się nim przejechali, zazwyczaj zmieniają zdanie.
Zakup auta elektrycznego to spory wydatek, bo te ceny tych średniej klasy, jak Krzyśka, zaczynają się od ok. 120 tys. zł. W porównaniu do podobnie wyposażonych nowych aut spalinowych nie ma jednak większej różnicy. A gdy skorzysta się z dofinansowania to samochód elektryczny może być czasami tańszy do spalinowego.
– Są programy rządowe. Przygotowuję się do pozyskania takiej dotacji, bo to nawet 40 tys. zł – mówi Krzysztof. Dotacja przysługuje zarówno do zakupu jak i do leasingu samochodu.
Chodzi o program „NaszeEauto”, który obsługuje Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. (reb)

























![Ukradli setki rowerów. Na czele szajki stał krasnostawianin [Film]](https://www.nowytydzien.pl/wp-content/uploads/2025/11/zlodzieje-rowerow-ok-100x70.jpg)








