Cyrk w starostwie. Interweniowała policja

Starosta Janusz Szpak mówi o wtargnięciu siłą do sekretariatu starostwa i agresji ze strony Piotra Ślusarczyka, którego do opuszczenia pomieszczenia skłoniła dopiero perswazja czwórki interweniujących policjantów. Ślusarczyk twierdzi, że to staroście puściły nerwy i  czuł się zastraszany.

Incydent miał miejsce w poniedziałek, 13 maja ok. godz. 13. W siedzibie Starostwa Powiatowego w Krasnymstawie pojawił się Piotr Ślusarczyk. To mieszkaniec gminy Siennica Różana, który na prowadzonym od kilku lat portalu dzienniksiennicy.pl usiłuje w  prześmiewczy sposób komentować bieżące wydarzenia w gminie i powiecie, pokpiwając, często na pograniczu prawa, z ich włodarzy. Nie raz zdarzało się, że obiektem jego zjadliwych tekstów był obecny starosta powiatu Janusz Szpak.

To co wydarzyło się w poniedziałek w starostwie obie strony widzą zupełnie inaczej.

– Miałem sprawę do wicestarosty Marka Nowosadzkiego – mówi Piotr Ślusarczyk. – W pewnym momencie, gdy przechodziłem korytarzem, natknąłem się na starostę Janusza Szpaka. Powitałem go słowami „Witam krajana” – dodaje (Szpak też mieszka w gminie Siennica Różana – przyp. aut.). Jak twierdzi Ślusarczyk, chciał on podać rękę staroście na powitanie, ale nie przez próg drzwi, w których stał Szpak. Usiłował więc wejść do środka, ale starosta miał mu zastąpić drogę i stwierdzić, że ręki mu nie poda.

– A kilka dni wcześniej podał i nie miał z tym problemu – twierdzi Ślusarczyk. – Staroście teraz puściły nerwy. Zaczął drzeć się na cały budynek, że mam wyjść, straszył policją. W pewnym momencie zaczął krzyczeć do mnie „paszoł won”. Powiedziałem mu żeby się tak nie denerwował, że w jego wieku to niebezpieczne – przekonuje. – Nie zamierzałem jednak nigdzie iść, bo niby dlaczego, jestem mieszkańcem tego powiatu, wyborcą. I w pewnym momencie starosta wziął telefon i rzeczywiście zadzwonił na policję – relacjonuje Ślusarczyk.

Na miejscu pojawiły się dwa radiowozy i czworo policjantów. Przez jakiś czas rozmawiali ze Ślusarczykiem, który w końcu ustąpił i wyszedł z budynku. Mężczyzna przekonuje jednak, że to starosta zachował się niegodnie. – To on był nadpobudliwy, krzyczał, ja stałem spokojnie, nie podnosiłem głosu. Całą sytuację odbieram jako próbę zastraszenia mnie, ucieszenia. Na koniec chciałem zauważyć, że uprawianie polityki i seksu w pewnym wieku jest bardzo nieatrakcyjne, nie warto tego oglądać – komentuje.

Starosta Janusz Szpak zupełnie inaczej przedstawia zaistniałą sytuację. – Wychodziłem z sekretariatu na korytarz, siedziało tam kilku interesantów. Nagle podbiegł do mnie ten pan (Ślusarczyk – aut.), zaczął coś krzyczeć, że w moim wieku to się siedzi na emeryturze w domu, a nie zostaje starostą. Stałem w progu, gdy nadusił na mnie swoim ramieniem, przepchnął i siłą wszedł do środka – twierdzi Szpak. – Powiedziałem mu, że nie zamierzam z nim rozmawiać, bo jest kłamcą i przypomniałem, że już kiedyś sąd kazał mu mnie przepraszać. Widać nic go to nie nauczyło – opowiada starosta.

Według jego relacji Ślusarczyk ustąpić nie zamierzał. – Rozsiadł się wygodnie na krześle i stwierdził, że nigdzie się nie wybiera. Ludzie patrzeli na ten cyrk, bo drzwi do sekretariatu wciąż były otwarte. Postanowiłem więc wezwać policję, by usunęła z budynku tego awanturnika, nie miałem innego wyjścia, nie mogę pozwolić, by takie rzeczy działy się w starostwie – relacjonuje Szpak.

Ostatecznie, pod wpływem ustnej perswazji policjantów Ślusarczyk opuścił siedzibę starostwa. – Mógłbym złożyć na niego zawiadomienie, że mnie popchnął i siłą wdarł się do sekretariatu. To jednak nie na moje nerwy, nie warto – podsumowuje starosta krasnostawski.

– Odnośnie poniedziałkowej interwencji w starostwie to przyszedł tam mężczyzna, który nie chciał opuścić sekretariatu, ale opuścił budynek w obecności policjantów – mówi st. sierż. Anna Chuszcza, rzecznik policji w Krasnymstawie. – Nikt z pracowników nie chce składać zawiadomienia w sprawie zakłócania spokoju – dodaje. Karol Garbacz

News will be here