Co wrzucasz do Internetu, w Internecie zostaje na zawsze. Niestety, o tej złotej zasadzie nie wszyscy pamiętają. W mediach społecznościowych wodze wyobraźni puszczają również politycy i samorządowcy. I nie wszystkie treści przez nich opublikowane przynoszą im chlubę. Tak było m.in. w przypadku Edwarda Łągwy.
Media społecznościowe to świetne narzędzie komunikacji z wyborcami. Wie o tym większość lokalnych polityków i samorządowców i coraz więcej z nich z tego korzysta. Jednym z największych sieciowych „działaczy” jest burmistrz Włodawy Wiesław Muszyński, który nie tylko pisze, ale też i vloguje w sieci.
Nie tak dawno temu burmistrz walczył z – jego zdaniem – nieprawdziwymi informacjami zamieszczanymi w „Nowym Tygodniu”, a ostatnio od tej samej broni, i to na własne życzenie, „zginął” jego partyjny kolega Edward Łągwa, który przegrał walkę z sympatykami prawej strony sceny politycznej. Stało się to po tym, jak na swoim prywatnym profilu umieścił zdjęcie prezydenta Dudy klęczącego przed prezesem Kaczyńskim z podpisem: „Poddany… przed szefem!”.
Ten, jak się szybko okazało, spreparowany obrazek, bardzo szybko dostrzeżono i skrytykowano. Oczywiście większość oburzających się autorów komentarzy pod postem Łągwy była sympatykami partii rządzącej, co nie zmienia faktu, że E. Łągwie, jako radnemu i osobie publicznej, zamieszczanie tego typu treści nie uchodzi.
On sam chyba też się szybko zmitygował i post usunął z konta, ale wcześniej naraził się na wiele słów krytyki. – Zdecydowanie potępiam tego typu wybryki, szczególnie, że jest to członek zarządu powiatu – mówi Adam Szelęgowski, samorządowiec z Dubeczna (gm. Hańsk), który szybko zareagował na post E. Łągwy. Ostatnimi czasy coraz częściej mówi się o fake newsach i konieczności ich zwalczania.
Osoby takie jak pan Edward powinny świecić przykładem a nie szerzyć dezinformację. Oczywiście spotkało się to z moją stanowczą reakcją: odnalazłem artykuł, w którym opisana jest cała historia tego fejka na jednej ze stron www, które zajmują się walką z fake newsami i wstawiłem pod postem. Na reakcję internautów nie trzeba było długo czekać, posypały się krytykujące komentarze.
Poza jednym – ktoś, posługując się fake kontem w internecie mocno kojarzonym ze środowiskiem SLD, po prostu mnie zaczął wyzywać. Bardzo symboliczne – fake konto obraża osobę, która napisała prawdę pod fake newsem. Dziś już tego posta nie ma, pan Edward, zapewne pod naciskiem rozgoryczonych internautów, go usunął – dodaje Szelągowski.
E. Łągwa o sprawie nie chce mówić. – Nie zajmuję się głupotami i nie będę ich komentować – ucina. (pb)