Dyskusja o granicznym przejściu w Zbereżu

(7 sierpnia) – Gdy dojdziemy do władzy, to na pewno przywrócimy Europejskie Dni Dobrosąsiedztwa – grzmiał radny Wiesław Holaczuk podczas nadzwyczajnej sesji Rady Powiatu we Włodawie. Dodał, iż żeby przejście graniczne otworzyć, potrzeba kilka baraków…

Nadzwyczajna sesja Rady Powiatu we Włodawie bywa najczęściej kilkuminutowym spotkaniem. Jednak ostatnia we włodawskim starostwie zmieniła się w niemal godzinną dyskusję dotycząca celu i sensu utworzenia stałego polsko-ukraińskiego przejścia granicznego Zbereże – Adamczuki. Okazją do dyskusji była uchwała w sprawie pomocy finansowej gminie Wola Uhruska przy organizacji tegorocznych, ostatnich Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa.

Zdaniem radnego powiatowej opozycji (PiS) Wiesława Holaczuka, organizacja EDD przyniosła bardzo wiele korzyści promocyjnych przy stosunkowo niewielkich kosztach. Co prawda celu w postaci uruchomienia stałego przejścia w Zbereżu nie udało się osiągnąć, ale radny obwinia o to stronę ukraińską. Jego zdaniem, po ukraińskiej stronie po prostu nie ma infrastruktury drogowej. Ponadto cała infrastruktura graniczna miała powstać po stronie ukraińskiej, zatem polskiej strony rządowej nie można obwiniać.

Na to radny Edward Łągwa w bardzo krytyczny sposób ocenił wszystkie dotychczas rządzące ekipy w Polsce. Jego zdaniem przez wiele lat oszukiwały mieszkańców powiatu włodawskiego, obiecując przejście graniczne, a nic nie robiąc w tej materii. – To były wszystko mrzonki i mamienie ludzi, że kiedyś w Zbereżu powstanie przejście graniczne. Tylko naiwni wierzą jeszcze, że jakikolwiek rząd coś w tej materii zrobi. Liczne pozorne działania u szczytu władzy są po prostu irytujące. Opowiadanie pierdół na spotkaniach związanych z EDD nie ma naprawdę żadnego znaczenia. To nikogo w Warszawie nie interesuje – mówił. – Oczywiście doceniam wolę i zaangażowanie wielu ludzi, w tym zwłaszcza samorządowców.

Równie krytyczny był Tadeusz Sawicki. – Tyle lat naszego krzyku, niestety, nic nie dało. A wiadomo, że każde przejście graniczne łączy, dlatego jest ono potrzebne. Jednak póki co żadnego przejścia u nas nie będzie. Jestem tym zawiedziony i rozczarowany.

Z kolei radny Mariusz Zańko zauważył: – Ta zabetonowana ściana wschodnia jest problemem dla nas, jednak te kilkanaście tysięcy osób, które przekracza granicę w Zbereżu, to jest bardzo duży efekt promocyjny. Znam imprezy, których koszt wynosił kilkadziesiąt tysięcy złotych, a które nie mają żadnego efektu promocyjnego.

Natomiast radny W. Holaczuk inaczej to widział: – Sprawę znam od podszewki. Budowa przejścia to niełatwa sprawa. Partner nasz z Ukrainy nie zawsze zachowywał się jednak przyzwoicie. Brakowało np. czasem odcinka drogi po tamtej stronie. Gdy byłem starostą, to moje argumenty trafiały do samorządowców z Ukrainy i budowali drogi po swojej stronie. Jednak przejście wcześniej czy później powstanie. Wystarczy kilka baraków postawić i będzie przejście.

Radny M. Zańko zaproponował utworzenie czasowego, półrocznego przejścia turystycznego. – Może warto wysłać petycje do rządu w tej sprawie. Może sytuacja na Ukrainie się uspokoi, może będzie w końcu taki ambasador naszego powiatu, który będzie w tej sprawie pukał codziennie.

– Nie ma decyzji politycznej ze strony polskiego rządu o powstaniu tego przejścia. Nie ma takiej woli i nie było. EDD to jest dobra impreza i potrzebna. Tylko póki co, tylko dwa samorządy brały całą odpowiedzialność za bezpieczeństwo. A tego zapewnić w pełni nie możemy – podsumował starosta Andrzej Romańczuk. (pk)

News will be here