Gminy same szkół nie udźwigną

Rozwiązanie jest jedno: rząd musi pokryć koszty osobowe utrzymania nauczycieli – taki wniosek przyjęto na ogólnopolskiej konferencji na temat oświaty, która odbyła się w środę (11 grudnia) w Hannie w powiecie włodawskim. Petycje w tej sprawie już wkrótce trafią na biurka najważniejszych osób w państwie: prezydenta i premiera RP.

– Sytuacja jest już dramatyczna. Jeśli nic się nie zmieni, będzie to początek końca samorządności w naszym kraju – mówił Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. – Mamy bardzo dużo szkół, do których działalności dokładamy połowę wszystkich kosztów. Uposażenie nauczycieli stale rośnie, subwencja oświatowa już niekoniecznie.

Dla mnóstwa gmin jedynym wyjściem jest podnoszenie podatków, a nas po prostu na to nie stać. Minęło 30 lat działania obecnego systemu. Ludzi, szczególnie u nas – na ścianie wschodniej, jest coraz mniej. Są sytuacje, gdy wyludniają się całe wsie, więc jedynym wyjściem jest bombardowanie rządzących wnioskami i petycjami o zmianę systemu. Nasz postulat jest prosty – skoro państwo zatrudnia nauczycieli, to niech państwo ponosi tego koszty.

My, jako samorządy, deklarujemy, że poniesiemy wszystkie inne koszty funkcjonowania placówek oświatowych na naszym terenie. Jeśli tak się nie stanie, wielu małym gminom grozi bankructwo – przekonywał Iwaniuk. Poparła go wójt Hanny, Grażyna Kowalik, która następnie opowiedziała zebranym o sposobie, w jaki jej samorząd poradził sobie z tym problemem, porównując go do pacjenta. – Sytuacja była chora. W 2012 roku działały u nas dwie publiczne szkoły podstawowe, publiczne gimnazjum oraz dwie podstawówki stowarzyszeniowe.

Budżet się nie domykał, podczas gdy mieszkańcy domagali się inwestycji w drogi, remonty itp. W 2012 roku mieliśmy do dyspozycji 8,9 mln zł, a wydatki wyniosły 9,9 mln zł, z czego ok. 3 mln zł pochłonęła oświata i wychowanie. Subwencja oświatowa pokryła jedynie połowę wydatków na szkoły. Po rozpoznaniu objawów postawiliśmy diagnozę i postanowiliśmy wprowadzić leczenie. Można je było przeprowadzić na trzy sposoby: całkowicie zlikwidować szkoły, zlikwidować je i utworzyć nowy organ prowadzący lub przekształcić bez likwidacji.

Postawiliśmy na to ostatnie rozwiązanie, które oczywiście zostało poprzedzone szerokimi konsultacjami społecznymi, których skala była ogromna. Dotarliśmy praktycznie do każdego domu i każdej rodziny, odbyliśmy mnóstwo spotkań i dyskusji, w końcu udało nam się przekonać mieszkańców, że jedyną drogą są zmiany. Oczywiście miało to swoje skutki uboczne. Otarliśmy się o referendum o odwołanie wójta, borykaliśmy się również z dużą ilością spraw sądowych.

Dzisiaj mamy to już za sobą, a mieszkańcy są zadowoleni z kolejnych inwestycji i z tego, że temat szkół mamy dawno zamknięty. Wszystko dlatego, że zdecydowaliśmy się na konkretne działania. Inne gminy stają dzisiaj przed ostatnią szansą na wprowadzenie takich działań. My pokazaliśmy jak to zrobić. „To modelowe rozwiązanie”, mówiła o nas minister Kluzik-Rostkowska – zakończyła wójt.

Po niej o rozwiązaniach holenderskich w oświacie opowiedziała Alina Kozińska-Bałdyga z Federacji Inicjatyw Oświatowych. Następnie uczestnicy warsztatów pojechali do szkół, by naocznie przekonać się, że przekazane stowarzyszeniom i fundacjom, działają tak jak powinny.

W warsztatach udział wzięli samorządowcy i działacze z całego kraju. (bm)

News will be here