Jeżdżą do pożaru na niby

Już ponad 300 razy krasnostawska straż pożarna interweniowała w Muzeum Regionalnym, bo przez kilkanaście lat nikt nie pomyślał, by wymienić wadliwe czujniki przeciwpożarowe, które włączają się, kiedy chcą. Placówka w końcu postarała się o zewnętrzne pieniądze, trochę dołożyło starostwo powiatowe i system jeszcze w tym roku zostanie wymieniony. Zamontowane pod koniec lat 90. XX wieku czujki są przestarzałe i zawierają… substancje radioaktywne.

Pierwsze fałszywe alarmy o tym, że w podległym powiatowi krasnostawskiemu Muzeum Regionalnym w Krasnymstawie rzekomo wybuchł pożar, pojawiły się już w 2008 roku. Z każdym rokiem było ich coraz więcej. – Według naszych wyliczeń przez kilkanaście lat mogło być ich nawet ponad 300 – mówi Andrzej Gołąb, dyrektor Muzeum Regionalnego i pokazuje zeszyt, w którym skrupulatnie są zapisywane wszystkie interwencje strażaków. Ostatni fałszywy alarm pojawił się w minionym tygodniu.

Powodem częstych wezwań straży pożarnej, zwłaszcza w godzinach wieczornych i nocnych, są najprawdopodobniej wadliwe czujniki przeciwpożarowe. Uwagę na to po raz kolejny zwrócił powiatowy radny z Krasnegostawu Marek Piwko, który złożył do starosty Andrzeja Leńczuka interpelację, domagając się wyjaśnienia, dlaczego system alarmuje o pożarze, którego nie ma. Chciał też poznać procedurę postępowania w takich sytuacjach przez dyrektora Muzeum.

– Cały system przeciwpożarowy był instalowany pod koniec lat 90. XX wieku – wyjaśnia dyrektor Gołąb. – Ale dla jednej instytucji, czyli Muzeum Regionalnego, która była wówczas właścicielem całego budynku Kolegium Jezuickiego. W 2008 r., gdy do Systemu Sygnalizacji Pożarowej zostały podłączone Biblioteka Powiatowa i Młodzieżowy Dom Kultury, miała miejsce awaria wywołana najprawdopodobniej uderzeniem pioruna. Od tamtego czasu zaczęły pojawiać się fałszywe alarmy. Większość jednak dotyczyła pomieszczeń, w którym znajdują się biblioteka i dom kultury.

Dyrektor Gołąb podkreśla, że w związku z alarmami został opracowany system interweniowania. – Firma monitorująca posiada listę pracowników Muzeum Regionalnego i numery telefonów do nich. Osoba, która w danej chwili jest w stanie najszybciej dotrzeć do placówki, otwiera ją i wspólnie ze strażakami sprawdza w centrali, która czujka wzbudziła się. Całe szczęście, że przez te wszystkie lata nie było alarmu związanego z prawdziwym zagrożeniem pożarowym. W sytuacji, gdy alarmy dotyczą pomieszczeń biblioteki i domu kultury, powiadamiany jest dyrektor jednej z instytucji – tłumaczy Andrzej Gołąb.

Dyrektor Muzeum Regionalnego w Krasnymstawie, który funkcję objął 1 marca ubiegłego roku, nie ukrywa, że cała sytuacja bardzo go zaskoczyła. – Zająłem się problemem, chciałem wyjaśnić przyczynę tych częstych alarmów. Po konsultacjach ze specjalistami dowiedziałem się, że zainstalowana w Muzeum centrala od 20 lat nie jest produkowana. Brakuje też części zamiennych, a co najciekawsze, zamontowane w pomieszczeniach czujki są przestarzałe i zawierają substancje radioaktywne. Najgorsze jest to, że poważna awaria spowodowałaby brak możliwości naprawy Systemu Sygnalizacji Pożarowej w całym kompleksie Kolegium Jezuickiego – tłumaczy dyrektor.

Andrzej Gołąb nie ukrywa, że był zaskoczony, iż w związku z taką sytuacją przez tyle lat brakowało działań związanych z instalacją nowego systemu. Dyrektor Muzeum Regionalnego w ubiegłym roku postarał się o szacunkową wycenę nowej instalacji i złożył do Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu wniosek o dofinansowanie. – Ubiegaliśmy się o około 65 tys. zł, a dostaliśmy 33 tys. zł. W przetargu wyłoniliśmy wykonawcę, który opracował projekt techniczny. Następnie zwróciłem się do władz powiatu krasnostawskiego o zabezpieczenie w budżecie udziału własnego. Udało się też uzyskać niezbędne opinie od Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków oraz Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów. Jesteśmy już po przetargu na wyłonienie wykonawcy, który w listopadzie br. rozpocznie wymianę systemu. Prace zakończą się jeszcze w tym roku, ponieważ musimy do 31 grudnia br. rozliczyć dotację z ministerstwa – wyjaśnia A. Gołąb.

Nowy System Sygnalizacji Pożarowej ma kosztować około 130 tys. zł. Gdyby został wykonany kilka lat temu, zapewne koszty byłyby mniejsze. Straż pożarna też nie musiałaby wyjeżdżać na akcje bez uzasadnionej potrzeby. (s)

News will be here