Kara za brak obowiązkowego ubezpieczenia OC pojazdu miała ścinać z nóg tych, którzy celowo bagatelizują opłacanie składek. Ale dotyka tych, którzy nie ze swojej winy, tylko braku powiadomienia od ubezpieczyciela, spóźnili się z opłaceniem OC. Bez możliwości wytłumaczenia i szansy na obronę muszą płacić tysiące złotych. Kierowcy pilnujcie terminów, bo konsekwencje są dotkliwe!
Każdy pojazd mechaniczny zarejestrowany w Polsce musi posiadać ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej (OC). Wiedzą o tym wszyscy kierowcy. A ci odpowiedzialni zdają sobie sprawę, że bez ubezpieczenia lepiej nawet nie myśleć o poruszaniu się po drodze. Konsekwencje braku polisy mogą być tragiczne w skutkach. W razie stłuczki tracimy ochronę i ponosimy z własnej kieszeni koszty naprawy uszkodzonych przez nas pojazdów czy nieruchomości. A nie daj Boże, gdyby w zdarzeniu ucierpieli ludzie.
Dlatego słusznie od lat ubezpieczenie jest obowiązkowe, a od kilkunastu lat za jego brak nakładana jest kara. Wysokość i zasady naliczania kar za brak OC regulują przepisy Ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych. Wysokość uzależniona jest od płacy minimalnej. I może ściąć z nóg. W 2024 roku, w związku ze wzrostem minimalnej płacy, stawki znowu poszły do góry. Wystarczy spóźnić się jeden dzień z opłaceniem OC, a właściciel samochodu osobowego dostanie 1700 zł kary. Powyżej 4 dni kara wynosi już 4200 zł, ale jeśli spóźni się dwa tygodnie, to rośnie do aż 8480 zł (a od lipca do 8600 zł). I to nie są żarty.
– Dane są w systemie Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, nie ma możliwości „zakombinowania”, anulowania czy wytłumaczenia się ze spóźnienia. Do domu przyjdzie wezwanie do zapłaty i tyle. Niestety, mieliśmy mnóstwo takich przypadków. Często nie wynikały ze złej woli właściciela pojazdu, tylko z powodu braku świadomości, że ubezpieczenie się skończyło i trzeba podpisać nową polisę. Czasami żal słuchać właścicieli, którzy za ostatnie uciułane pieniądze kupili niezbyt drogie auto, a teraz mają zapłacić tak duże kary – mówi właścicielka jednego z biur ubezpieczeniowych w Chełmie.
Chodzi o właścicieli kupionych niedawno pojazdów. Według obecnych przepisów stare ubezpieczenie nie wymaga wypowiedzenia, bo przypisane jest do auta. Nowy właściciel jeździ na OC poprzednika do momentu jego wygaśnięcia. Ale o tym, że ubezpieczenie się kończy, firma go nie informuje, bo było zawarte na poprzednika.
– Mam auto i co roku przed wygaśnięciem polisy dostaję informację od ubezpieczyciela. Dostaję pocztą albo e-mailem nową ofertę, którą mogę zatwierdzić choćby przez telefon. A po kupieniu drugiego auta nikt się do mnie nie odezwał. Przyjąłem polisę poprzednika i nie przypilnowałem terminu. Zorientowałem się po dziesięciu dniach i będzie mnie to kosztować 4240 zł. Auto kupiłem za 6500 zł – mówi kierowca z Chełma.
Inny chełmianin poskarżył się na karę za spóźnienie w opłaceniu ubezpieczenia na kupiony przed rokiem motocykl. – Poprzedniemu właścicielowi ubezpieczenie skończyło się w lutym. Motocykl stoi w garażu, nie jest używany, bo czeka na kolejny sezon, więc kto by pomyślał o tym, żeby sprawdzać czy jest ubezpieczony – mówi. Co prawda za motocykl kary są niższe niż za auto, ale zaczynają się od 280 zł za zwłokę od 1 do 3 dni, a kolejne progi to 710 zł (do 14 dni) i aż 1410 zł powyżej dwóch tygodni. Ale karanie w takim przypadku wydaje się mało sprawiedliwe.
– Brokerka powiedziała mi, że system wyłapie moją zwłokę, bo poprzednia polisa wygasła, a ja nie zawarłem nowej. Ale dlaczego ten sam system nie powiadomi najpierw, że kończy się OC, tak jak przypominają towarzystwa ubezpieczeniowe? Czy chodzi właśnie o to, żeby kosić kierowców? – pyta motocyklista. (bf)