Komunikacja (nie)bezpośrednia

Miał być wielki sukces i połączenie Chełma z Małopolską i Śląskiem, a skończyło się na chwilowej euforii. Do Krakowa czy Katowic dalej nie dojedziemy bezpośrednim pociągiem, bo Warszawa okazała się ważniejsza.

„Dzięki staraniom włodarzy Miasta Chełm mieszkańcy naszego regionu zyskali bezpośrednie połączenia kolejowe ze Śląskiem i Kujawami. W rozkładzie jazdy są: kurs do Katowic przez Stalową Wolę, Rzeszów, Tarnów i Kraków oraz kurs do Bydgoszczy przez Warszawę, Kutno, Włocławek i Toruń” – chwalili się „w sieci” pracownicy biura prasowego urzędu. Tak było w grudniu 2019 roku. Dziś wiemy, że radość była tylko chwilowa, a żadne z połączeń nie przetrwało próby czasu.

– Choć raz chciałem pojechać do rodziców, do Chełma, nie samochodem, a pociągiem. Tylko że bezpośrednio z Krakowa najdalej można dojechać do Lublina. Potem prawie godzina czekania na dworcu. Tak samo w drugą stronę. Niby teraz Chełm to takie słynne miasto na Wschodzie, a wciąż nie ma stąd jak się dostać na południe. Bez auta ani rusz – mówi zszokowany chełmianin, który od jakiegoś czasu mieszka w stolicy Małopolski.

Uruchomienie bezpośredniego połączenia między Chełmem a Małopolską i Śląskiem obiecywało Ministerstwo Infrastruktury wraz z PKP Intercity. Pisemna deklaracja pojawiła się w odpowiedzi na apel prezydenta Chełma. Dlaczego przetrwało tylko jeden sezon oraz czy jest szansa na przywrócenie go w przyszłości?

– PKP Intercity stale obserwuje frekwencję w swoich pociągach, a dostrzegając zwiększone zainteresowanie na poszczególnych trasach czy odcinkach w miarę możliwości dostosowuje ofertę do zapotrzebowania. Analizy frekwencji były podstawą uruchomienia w zbliżonych godzinach pociągu jadącego w kierunku Warszawy. To połączenie obecnie spełnia w większym stopniu istniejące zapotrzebowanie podróżnych – enigmatycznie odpowiada zespół prasowy PKP Intercity S.A. (pc)

News will be here