Konkurs nie był wymagany

Włodawską opinię publiczną poruszyła w ostatnim czasie wiadomość o zatrudnieniu w MOSiR córki dyrektor, Teresy Zaleńskiej-Sak. Okazuje się, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Mało tego, w ośrodku nadal brakuje rąk do pracy, a na chętnych czekają wolne etaty.

Córka Teresy Zaleńskiej-Sak, dyrektor włodawskiego MOSiR-u, została podwładną swojej rodzicielki razem z żoną jednego z kandydatów na posła. Pracuje na stanowisku recepcjonistki i na siłowni. – Nie ukrywam, że zatrudniłam córkę na pół etatu na okres trzech miesięcy – mówi pani dyrektor. – Nie jest to stanowisko urzędnicze, więc nie wymagało ogłaszania żadnego konkursu.

O wszystkim wiedział burmistrz, którego zapytałam o zdanie jeszcze przed faktem. Wyraził zgodę. Nie wiem, o co ten cały szum, bo ze względu na bardzo marne zarobki, nikt nie chce u nas pracować. Za pierwszy miesiąc moja córka zarobiła na rękę nieco ponad 800 zł. Ale że nie jest z tych matek, którym wystarcza 500+, tylko woli pracować i przebywać między ludźmi, więc wyciągnęłam w jej stronę pomocną dłoń.

Czy to nepotyzm? Proszę się rozejrzeć po urzędach, szkołach czy innych instytucjach – pracują tam całe rodzinne klany i nikt nie robi z tego powodu problemu. Nie widzę więc w tym nic zdrożnego, tym bardziej, że w ostatnim czasie zatrudniłam trzy osoby, a ciągle mam wolne etaty. Niestety, jak już wspomniałam, nie ma chętnych do pracy ze względu na niskie uposażenie, dlatego cieszę się z każdego pozyskanego pracownika – dodaje Zaleńska-Sak. (bm)

News will be here