Mieszka w namiocie na… chełmskiej Górce

W parku na chełmskiej Górce znów stanął namiot. Mieszka w nim czterdziestolatek, który przyjechał do naszego miasta z Bogatyni. Chciał zostać wolontariuszem na Ukrainie, ale stamtąd – jak mówi – został odesłany „z kwitkiem”. Niecodzienny mieszkaniec Górki nie wadzi przechodniom, a służby miejskie nie bardzo wiedzą, co z nim zrobić, bo w naszym prawie nie ma generalnie przepisu zabraniającego rozbić namiot w miejscu publicznym.

Pan Marcin, bo tak ma na imię właściciel namiotu rozstawionego w parku, przyjechał do Chełma z Bogatyni – tej na trójstyku granic Polski, Niemiec i Czech. Tam ma rodzinę; tam też do niedawna pracował. Do Chełma dotarł nieco ponad trzy tygodnie temu w drodze na Ukrainę. Nie szukał hotelu, nie chcąc tracić pieniędzy, a wybrał miejski park, gdzie rozbił swój namiot. Pomieszkiwał tam ponad  tydzień, czekając na wydanie paszportu. Dokument był mu – jak przekonywał – potrzebny, by móc wyjechać do naszych wschodnich sąsiadów i pomagać jako wolontariusz. Jak informowaliśmy w poprzednim numerze „Nowego Tygodnia” został nawet wylegitymowany przez strażników miejskich.

– Nasi funkcjonariusze pełnili patrol, podczas którego zauważyli tego mężczyznę. Wylegitymowaliśmy go. Pan zachowywał się spokojnie, utrzymywał wokół porządek. Powiedział też, dlaczego nocuje w parku i jaki jest cel jego podróży – mówił nam Tomasz Piskorski, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Chełmie. – Nazajutrz faktycznie wyjechał.

Ale w ubiegłym tygodniu na parku na Górce, nieopodal tzw. „starych basenów”, znów stanął namiot. Okazało się, że pan Marcin wrócił do Chełma.

Dlaczego i więcej o niecodziennym gościu, który rozbił biwak w parku na Górce i jego planach w poniedziałkowym, papierowym wydaniu „Nowego Tygodnia”. (w)

News will be here