Miliony poszły w muł

Jedna ze sztandarowych inwestycji miejskich realizowana za czasów burmistrza Jerzego Września okazała się totalnym niewypałem. Mowa o wartym 2,5 miliona projekcie o nazwie „Poprawa dostępności turystycznej Włodawy – Miasta Trzech Granic i trzech Kultur”, z którego dziś praktycznie nikt nie korzysta.

W ramach inwestycji kupiono i zamontowano na Włodawce pływającą przystań kajakową, która miała być najnowocześniejszą konstrukcją tego typu w całej Polsce wschodniej. Oprócz niej projekt zakładał budowę szaletu miejskiego, punktu informacji turystycznej oraz montażu oznakowania dla turystów.

Dzisiaj po przystani nad rzeką zostały jedynie wielkie, metalowe pale wbite w brzeg, których jedyną funkcją jest szpecenie i tak nie najciekawszego w tym miejscu krajobrazu. Swej pierwotnej funkcji nie pełni też szalet miejski, w którym znajduje się dziś… gabinet masażu. Pływająca część przystani jest składowana w pomieszczeniach MOSiR-u.

– Cały ten projekt od początku był nieprzemyślany, więc okazał się totalnym bublem – mówi dyrektor ośrodka, Teresa Zaleńska-Sak. – Z tego, co pamiętam, odkąd jestem dyrektorem MOSiR-u, z tej przystani nie wystartował żaden spływ, więc ostatecznie zapadła decyzja, że nie będziemy jej już montować.

Miejsce, gdzie znajduje się stanica, jest do tego w ogóle nie przystosowane: rzeka w tym miejscu jest płytka i bardzo zamulona, więc dzisiaj – by zmontować przystań, musielibyśmy pogłębić dno o jakieś 1,5 metra, a to wymaga załatwienia mnóstwa formalności w Wodach Polskich. O wiele lepszym rozwiązaniem będzie znalezienie lepszego miejsca dla tej instalacji, w którym mogłaby ona służyć kajakarzom, którzy płyną choćby po Bugu – dodaje dyrektor. (bm)

News will be here