Monitorowana wioska i awantura o progi

Tak burzliwie na sesji Rady Gminy Dubienka dawno nie było. Pokłócono się o progi zwalniające zamontowane w Skryhiczynie. Krytyczne, ale i niekulturalne komentarze internautów posypały się też w sprawie kamer montowanych w Dubience.

Kamery w Dubience

Na początku sesji Krystyna Deniusz-Rosiak, wójt gminy Dubienka, poinformowała o trwającym odgrzybianiu piwnic w Urzędzie Gminy Dubienka (w połowie października prace powinny być zakończone), doposażaniu siłowni zewnętrznej, a także montażu monitoringu w Dubience. Wnioskował o to m.in. Mieczysław Neczaj, przewodniczący Rady Gminy Dubienka. Temat wzbudza emocje wśród mieszkańców. Kamery montowane są w pięciu miejscach – cztery przy Gminnym Ośrodku Kultury w Dubience i jedna przy UG Dubienka. Koszt to około 20 tys. zł.

Wójt Deniusz-Rosiak zgadza się, że inwestycja jest potrzebna, bo przy GOK-u lubią się spotykać amatorzy wysokoprocentowych trunków. Pijani załatwiają się na oczach przechodniów, mimo że w okolicy czołgu stoi toy-toy. Często upojeni procentami śpią przy ścianie.

Nagrania z monitoringu mają być pomocne w razie, gdyby któryś z pijanych kogoś zaczepił, coś zniszczył, aby móc potem skierować do odpowiednich służb. Niektórzy mieszkańcy komentowali montowanie kamer na FB (padły też wulgarne sformułowania), pod postem jednego z internautów zatytułowanym „Uwaga wioska monitorowana!”: „Tyle dziurawych dróg. Zapadający się asfalt. Brak plaży z ratownikiem. Walący się budynek starego kina. I wiele innych. Można by wymieniać dużo. A tu babka zakłada monitoring. Tylko po co? Żeby oglądać na żywo popijawy spod sklepu?”.

Kłótnia o progi

Samorządowcy wiedzą, że rzadko które przedsięwzięcie spotka się z jednomyślnością. Zdecydowanie zabrakło jej także w kwestii dwóch progów zwalniających, zamontowanych ostatnio w Skryhiczynie. Na sesję przyszło kilku mieszkańców tej wsi, aby przedstawić swoje racje i szybko wybuchła kłótnia. Zanim do niej doszło, wójt Deniusz-Rosiak stwierdziła, że progi, które tak zbulwersowały mieszkańców, jej zdaniem są potrzebne.

– Z taką propozycją zwróciła się radna Jagodzińska w imieniu mieszkańców, którzy wskazywali na taką potrzebę – mówi wójt Deniusz-Rosiak. – Byłam świadkiem, jak szybko kierowcy jeżdżą w tamtym miejscu. Postawiony wcześniej znak ograniczenia prędkości do 30 kilometrów na godzinę nie skutkował, więc uważam, że progi zwalniające i zwolnienie do 20 kilometrów na godzinę są uzasadnione. To wydłuży czas jazdy zaledwie o jedną sekundę. Dla mnie bezpieczeństwo mieszkańców jest najważniejsze.

O wypowiedź poproszono radnego Wiesława Strusia, który miał wysondować opinie mieszkańców w tej sprawie. Radny wypowiadał się długo i bardzo się przy tym emocjonował. Powiedział, że w wiosce są progami oburzeni, nie chcą ich i on także prosi, aby je zabrać. Na koniec stwierdził, że wywołały tylko kłótnie, a jeśli chodzi o wysuwany przez zwolenników progów argument bezpieczeństwa dzieci, to maluchy i tak przecież muszą być pilnowane przez dorosłych i nie mogą bawić się na szosie. Przewodniczący Neczaj też był tego zdania.

– Nie władza ma decydować o spowalniaczach, a ludzie. Nie wiem, dlaczego te progi zamontowano tak ad hoc – stwierdził przewodniczący Neczaj. – Powinna być opinia służb, policji. Mieszkańcy powinni się w tej sprawie wypowiedzieć.

Wtedy głos zabrała jedna z mieszkanek Skryhiczyna, która specjalnie po to przybyła na sesję. Poinformowała, że jest niepełnosprawna i swoim trójkołowym wózkiem nie może przejechać przez próg.

– Zamknięto mnie w ten sposób w domu, zostałam pozbawiona prawa do samodzielnej egzystencji – stwierdziła kobieta. – Według mnie te progi były zamontowane nielegalnie i na prośbę trzech rodzin, a reszta ich nie chce. Wybieraliśmy panią wójt, aby była gospodarzem nas wszystkich, a okazało się, że jest wójtem tych dwóch czy trzech rodzin z dziećmi, które się zgłosiły i chciały tych progów. Pozostali mają się podporządkować. Te progi skłóciły ludzi, są niepotrzebne i będziemy pukać do każdej instytucji, aby je zabrano.

Inny mieszkaniec zaczął krzyczeć, że spowalniacze utrudniają mu przewóz malin przyczepą i nie chce, aby na to szły podatki mieszkańców. Z kolei jedna z radnych nie mogła uwierzyć, że z powodu dwóch progów i konieczności zmniejszenia prędkości o 10 km w stosunku do tego, co było wcześniej, wybuchł aż taki problem.

– A ja mam dziecko, mieszkam w tej okolicy i dziękuję pani wójt za to, że te progi zamontowano – stwierdził kolejny mieszkaniec Skryhiczyna. – Nikomu nie powinno przeszkadzać, jeśli zwolni o te 10 kilometrów. Nie chodzi tylko o bezpieczeństwo dzieci, ale wszystkich osób, którzy tamtędy chodzą, bo przecież nie ma tam chodnika. Nie chcę, aby ktoś tam zginął.

Potem obecni na sali zaczęli się przekrzykiwać i przewodniczący Neczaj stwierdził, że skoro zaczyna się kłótnia, to on zamyka ten temat na sesji, ale rozmowy powinny być jeszcze kontynuowane, a problem rozstrzygnięty.

Mimo że progi były przedmiotem takiej „burzy” chwilę później jeden z radnych postulował o montaż spowalniaczy w Uchańce. Ubolewał, że nie doszło to jeszcze do skutku, choć już wcześniej zabiegał o progi w imieniu mieszkańców.

– Przez Uchańkę przejeżdża autobus szkolny i nie moglibyśmy zamontować progów bez całej procedury i opinii odpowiednich służb – tłumaczyła wójt Deniusz-Rosiak. – W Skryhiczynie taki autobus nie jeździ i nie musieliśmy tego robić, bo była to nasza decyzja i progi wykonano zgodnie z przepisami.

Zakłócenia

Do redakcji po raz kolejny dotarły sygnały o tym, że był problem z nagłośnieniem i odsłuchaniem sesji i to pewnie dlatego, że na posiedzeniu poruszano niewygodne tematy. Ale nagranie – w zależności od posiadanego sprzętu – można było odsłuchać. Za to krótko po godzinie transmisja się zakończyła, choć obrady jeszcze trwały (w tej części podejmowano uchwały dotyczące połączenia sołectw), więc rzeczywiście po raz kolejny nie obyło się bez problemów technicznych.

– Nasz informatyk nadzorował nagranie, ale w pewnym momencie wyłączono prąd – tłumaczy wójt Deniusz-Rosiak.

Po sesji wójt Dubienki poinformowała, że do kwestii progów zwalniających w Skryhiczynie odniesie się, gdy mieszkańcy, którzy się im sprzeciwiają, dostarczą w tej sprawie pismo. Progi kosztowały około 4 tys. zł. (mo)

News will be here