To miało być intratne przedsięwzięcie. Pani Anna z mężem wyremontowała mieszkanie w centrum Chełma i wynajęła je młodej kobiecie. Ale zamiast zysku są straty. Lokatorka nie płaciła za najem i zdemolowała lokal. Ale właścicielka i tak cieszy się, że udało jej się pozbyć patonajemczyni, która czuje się bezkarna, bo pracuje w służbach mundurowych.
Pani Anna wraz mężem jakiś czas temu kupiła mieszkanie w jednej z kamienic w centrum Chełma. Po generalnym remoncie i wykończeniu na tzw. wysoki połysk, 170-metrowy, trzypoziomowy lokal wynajęła kobiecie. Początkowo nic nie wskazywało na to, by z najemczynią były jakiekolwiek kłopoty, tym bardziej, że pracowała w służbach mundurowych.
– Zaczęło się od zwykłego unikania płacenia czynszu i rachunków – mówi właścicielka mieszkania. – Na początku wierzyliśmy, że może mieć chwilowe kłopoty finansowe i nie robiliśmy z tego powodu żadnych problemów. Ale wymówki zaczęły z biegiem czasu się mnożyć, a do tego doszły niepłacone media, za które sami płaciliśmy, nie chcąc, by je odcięto. Przepychanki trwały kilka miesięcy. Najemczyni nie chciała dobrowolnie opuścić mieszkania. W międzyczasie sąsiedzi zaczęli się skarżyć, że z mieszkania dochodzą odgłosy głośnych imprez, interweniowała nawet policja. Gdy prośba i groźba nie skutkowała, a ta pani nadal zajmowała nasz lokal, postanowiliśmy zwrócić się o pomoc do policji. Okazało się jednak, że najemczyni wymieniła zamki w drzwiach wejściowych. Dopiero dwa tygodnie temu, przy pomocy policjantów, udało nam się odzyskać lokal – mówi pani Anna.
Gdy małżonkowie weszli do niedawno wyremontowanego apartamentu, doznali szoku.
– Mieszkanie było brudne i zapuszczone. W wielu miejscach popękały ściany, zniszczone były drzwi, wszędzie ziały dziury pozostałe po jakichś zawieszonych na ścianach sprzętach, a obrazu całości dopełnił zaciek na suficie, którego najemczyni nigdy nam nie zgłosiła. Za ponowny remont czyli gipsowanie i malowanie zapłaciliśmy 27 tys. zł, ale i tak jesteśmy szczęśliwi, że udało nam się pozbyć tej lokatorki, by z tego, co się słyszy w telewizji czy internecie, ludzi, którzy się mierzą z podobnymi problemami, co my, jest wielu – przyznaje właścicielka.
Wszystko wskazuje na to, że właściciele swoich praw będą musieli dochodzić na drodze sądowej, choć była lokatorka odgraża się, że nie mają szans na wygraną. Czyżby czuła się aż tak bezkarnie za zasłoną munduru?
Nie udało się nam skontaktować z lokatorką, stąd nie publikujemy jej danych. Do sprawy wrócimy. (bm)