O śmieciowych grzechach i przeprowadzkach

Mieszkańcy Świdnika wciąż niewłaściwie segregują odpady. Wiedza na temat selektywnej zbiórki kuleje, albo mieszkańcom nie chce się robić tego właściwie. Problemem na wielu osiedlach pozostaje również podrzucanie śmieci pod wiaty. M.in. o tym, jak to zmienić na ostatniej sesji dyskutowali świdniccy radni.


Śmieciowe grzeszki świdniczan

Od tego roku w Świdniku obowiązuje jedna z wyższych, jeśli nie najwyższa stawka za odbiór śmieci w województwie – 30 zł od osoby. Mieszkańcy narzekają, że to drogo, a miasto tłumaczy, że kwota wynikająca z kalkulacji, bo z roku na rok ilość śmieci wywożonych ze Świdnika rośnie, tak samo jak kwoty, które gmina wydaje na ich odbiór. Na przestrzeni ostatnich 5–6 lat koszty te wzrosły o ok. 4 mln zł. Najwięcej kosztuje odbiór odpadów zmieszanych.

– Generalnie system segregacji w Świdniku jest bardzo prawidłowy i skuteczny, ale co z tego, kiedy wykonanie jest niezbyt dokładne przez nas samych – mówił podczas obrad Krzysztof Falenta, prezes Remondis Świdnik. – Powinniśmy zwracać uwagę na to, aby odpadów zmieszanych było mniej. Głównym problemem, jeśli chodzi o koszty są również odpady biodegradowalne, czyli zielone. To stanowi w każdym miesiącu połowę kosztów odpadów zmieszanych. Powinniśmy się zastanowić jak te odpady ograniczyć. Akcja kompostowników moim zdaniem nie zdaje egzaminu, ponieważ nie ma kontroli, czy ta osoba, która otrzymała kompostownik nie korzysta z ogólnodostępnych kontenerów. Mamy listę osób, które kompostowniki posiadają i od nich worków z zielonymi odpadami nie odbieramy.

Głos w dyskusji o śmieciach zajmowało wielu radnych. Zgłaszane przez nich postulaty dotyczyły m.in. monitorowania miejsc, w których znajdują się kontenery na odpady zielone, aby osoby, które tam bałaganią nie czuły się bezkarnie. Podła również propozycja zorganizowania szerokiej akcji edukacyjnej, dotyczącej właściwej selekcji śmieci, co mogłoby się przełożyć na mniejszą ilość odpadów zmieszanych.

– To prawda, że ludzie sami często nie segregują właściwie, aczkolwiek jeśli do danego bloku przypisana jest altana śmietnikowa, mieszkańcy raczej starają się segregować, bo wiedzą, że mogą zostać ukarani. Bardzo dużym problemem wciąż pozostaje podrzucanie śmieci. Wiadomo ciężko taką osobę złapać, ale może warto byłoby zorganizować jakąś kampanię społeczną. Trzeba informować ludzi, aby wiedzieli, że kiedy widzą, że ktoś podjeżdża i podrzuca śmieci, powinni dzwonić na straż miejską, bo na podstawie oświadczenia świadka, strażnicy mają prawo ukarać – mówił radny Ireneusz Szutko (ŚWS).

Radny zaproponował także, aby miasto przeprowadziło kontrole na osiedlach i wzywało wspólnoty do poprawy, jeśli segregacja nie wypadnie dobrze.

– Podejmijmy jakieś działania. Niech to będą drobne kroczki, ale do przodu – mówił radny.

Zwrócono również uwagę na nagminną praktykę, kiedy osoby, które nie są mieszkańcami Świdnika, ale nabywając tu mieszkania i przeprowadzając w nich prace remontowe zwracają się do Remondisu po tzw. „big baga” na odpady budowlane. Aby za niego nie płacić zgłaszają, że w lokalu będzie mieszkać jedna osoba, po czym po kilku dniach wyrejestrowują ją z systemu.

Takie osoby płacąc jedną miesięczną stawkę – 30 zł, otrzymują worek wart 250 zł. Zdaniem prezesa Falenty, aby zapobiegać takim sytuacjom należałoby wprowadzić półroczną karencję.

Janusz Wójtowicz, komendant Straży Miejskiej w Świdniku przypomniał, że grzywna za podrzucanie śmieci i zaśmiecanie miejsc publicznych może wynieść do 500 złotych, ale z 1 grudnia br. w życie wejdą nowe przepisy, które podnoszą te kary do nawet 5 tysięcy złotych.

– Jeśli chodzi o niewłaściwą segregację również możemy karać. Takie mandaty są często nakładane; kierujemy również wnioski do sądu. W ubiegłym tygodniu pospisywałem wniosek dotyczący ul. Polnej, gdzie jakiś pan do kontenera na opady zielone wrzucił kosiarkę. W tym tygodniu skierowaliśmy już trzy wnioski o ukaranie. Z tego co obserwuję, sędziowie dosyć rygorystycznie podchodzą do tematu, bo jak przychodzą do nas orzeczenia to są to grzywny w wysokości 500 zł. Jeśli jesteśmy świadkami, że ktoś podrzuca śmieci, upominajmy. Jeśli to nie pomoże, wzywajmy straż miejską. Czas naszej interwencji to zazwyczaj około 5 minut – mówił komendant.

Miejskie sprawy

Na sesji wrócił także temat Centrum Usług Wspólnych dla obsługi kadrowo–księgowej szkół i przedszkoli. Radni zgodzili się na przeniesienie kwoty 425 tys. zł na zakup urządzeń biurowych, wyposażenia oraz usług do zorganizowania centrum w budynku Urzędu Miasta. Ta kwota miała być przeznaczona na remont SP nr 3, gdzie początkowo miało się ono mieścić. Przetarg na to zadanie okazał się jednak za drogi, więc miasto zdecydowało, że nie będzie go rozpoczynać, a nowy wydział pomieści w Ratuszu.

Radny Robert Syryjczyk (klub KO) pytał, ile osób będzie pracowało w centrum, bo jak zaznaczył, kwota na dostosowanie miejsc pracy w nowym budynku wydaje się dość duża.

Wiceburmistrz Marcin Dmowski wyjaśniał, że w wydziale tym ma pracować ponad 15 osób. To główne kadrowe i księgowe ze szkół, a środki zaplanowano z nadwyżką i zapewne ich część zostanie przeznaczona na inne zadania.

Radny Waldemar Białowąs (KO) zgłaszał wątpliwości, czy działalność nowego wydziału rzeczywiście pozytywnie wpłynie na zarządzanie oświatą.

– 20 lat byłem dyrektorem i był taki moment, że księgowe i kadrowe były razem w zespole. To nie dało żadnych efektów i wróciliśmy do poprzedniej formuły. Teraz wracamy do tej samej, która miała miejsce kilkadziesiąt lat temu. Mówimy o wyposażeniu tych pań, ale one miały oprogramowania, sprzęt, swoje stanowiska pracy. Teraz przenosimy te panie do urzędu i będą od nowa kupowane im programy, komputery, stanowiska. To z tego wynikają te koszty? – pytał radny

– Chcemy przenieść oświatę z XIX w XXI wiek. Wszystko skomputeryzować, żeby nie było tylu papierów i teczek, tylko żebyśmy mieli wszystko w chmurze. To są koszty, ale będzie łatwiej i szybciej. Jeśli coś nie działało 20 lat temu, nie znaczy, że nie będzie działać teraz. Z punktu widzenia budżetu gminy, jest to na pewno dobry kierunek. Nasza idea polega też na tym, że stworzymy pewien zespół, w którym będzie pełna zastępowalność, koordynacja. System, na którym będzie pracować ten zespół daje wiele możliwości, także rodzicom – tłumaczyli urzędnicy.

Radni z klubu KO pytali również o plany zakupu przez spółkę Pegimek biurowca przy al. Lotników Polskich 5, gdzie od niedawna działa Remondis Świdnik. Miejska spółka poważnie rozważa zakup tej nieruchomości. Chciałaby przenieść tu swoją siedzibę. Są również plany ulokowania tam Centrum Usług Społecznych. Robert Syryjczyk dociekał czy z tych planów wynika wniesienie wkładu pieniężnego w kwocie 1 mln zł do spółki Pegimek, które znalazło się w zmianach od uchwały budżetowej.

Wiceburmistrz wyjaśniał, że jest to już któreś z kolei dokapitalizowanie na ogólne wydatki inwestycyjne.

– Zlecamy spółce naprawdę szeroki wachlarz zadań i inwestycji. Od zakupu maszyn sprzątających, po budowę magistrali. Część przedsięwzięć Pegimek musi finansować za pomocą kredytu, ale jeśli jest możliwość i wolne środki w budżecie, wspieramy spółkę, by tych kredytów zaciągała jak najmniej – tłumaczył wiceburmistrz Dmowski.

Radni pytali również o to, w jaki sposób – w przypadku zakupu biurowca – zagospodarowane zostaną dotychczasowe siedziby CUS przy ul. Wyszyńskiego i Pegimeku przy ul. Konopnickiej.

Jak wyjaśniono, w budynku dawnego MOPS–u mogłoby powstać miejsce centrum historii i główna siedziba biblioteki.

– Pracujemy nad projektem do ministerstwa kultury na przebudowę tego miejsca. Chcielibyśmy nadać mu nowy sznyt. Jeśli chodzi o budynek Pegimeku, żadne decyzje nie zapadły. Jest możliwość, że będzie przeznaczony na sprzedaż – mówił Marcin Dmowski.

Radny Białowąs dociekał, czy budynek będzie dostatecznie dostępny dla mieszkańców. Zwłaszcza tych starszych i tych, którzy nie mają samochodu. Jak zaznaczał, obecnie siedziba CUS mieści się w ścisłym centrum, co dla klientów tej instytucji jest bardzo wygodne.

– Dwie kadencje temu była propozycja wykupienia tej nieruchomości przez starostwo. Nie spełniła ona wymagań odnośnie miejsc parkingowych i dostępności komunikacyjnej; zwracano też uwagę, że pomieszczenia i korytarze są za wąskie. Czy mają państwo powołaną jakąś firmę, która sprawdzi dostępność budynku do założonych potrzeb? Do tej pory MOPS był w centrum miasta, gdzie każdy mógł dojść pieszo. Oddalenie tego budynku spowoduje pewną uciążliwość. Czy nie lepiej byłoby pomyśleć o budowie swojego budynku, żeby za chwilę się nie okazało, że kupimy ten budynek, a on jednak jest za mały na te potrzeby – mówił radny

Burmistrzowie wyjaśniali, że takie rozwiązanie było rozważane, ale obliczono, że koszty budowy dwukrotnie przekroczyłyby koszt zakupu nieruchomości. Budynek – jak informowano – został sprawdzony pod kątem dostępności i wielkości pomieszczeń i nie ma przeciwskazań, aby ulokować tam instytucje. A jeśli zajdzie potrzeba miasto pomyśli, aby skierować tam którąś z linii autobusowych. Kończąc dyskusję na ten temat burmistrz Waldemar Jakson zaproponował, aby na następną sesję lub komisje zaprosić prezesa Pegimeku, Jerzego Irsaka i dodał, że zakup budynku będzie na pewno dobrym interesem dla miasta. (w)

News will be here