Państwo dołoży do pieca… węglowego

Podpisana 11 lipca przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawa o dopłatach do węgla firmom handlującym opałem okazała się klapą i ma ją zastąpić nowa – zakładająca jednorazowy dodatek w kwocie 3 tys. złotych dla każdego gospodarstwa domowego, gdzie głównym źródłem ogrzewania jest węgiel, brykiet lub pelet. Warunkiem jego uzyskania ma być wskazanie takiego źródła ogrzewania w deklaracji CEEB, które wszyscy mieli złożyć do końca czerwca, ale wielu, choć grozi za to grzywa, tego nie zrobiło – w Świdniku prawie 70%, w Lublinie połowa.

Obowiązująca od 11 lipca ustawa o dopłatach do węgla – zgodnie z przewidywaniami ekspertów i opozycji – okazała się niewypałem. Przewidywała dopłatę dla firm handlującym węglem w wysokości 1,07 tys. zł do każdej tony sprzedanej indywidualnemu odbiorcy, przy założeniu, że maksymalna cena tony węgla wyniesie 996 zł 60 gr. – Dopłaty to dobry pomysł, tylko w tym kształcie i przy tych kwotach mają się nijak do rzeczywistości – jeszcze przed uchwaleniem nowych przepisów, przestrzegali sprzedawcy węgla. – O ile nowe przepisy mają szansę zadziałać w przypadku sprzedaży węgla krajowego, o tyle w przypadku węgla z importu już nie, bo ten obecnie kosztuje 2,5-3 tys. zł i dopłata w wysokości tysiąca złotych, przy ustalonej cenie sprzedaży 996 zł, nie pokryje różnicy, a przecież nikt ze sprzedawców nie dołoży kilkuset, czy nawet tysiąca złotych do każdej tony – wskazywali.

Przestrogi okazały się słuszne i firmy sprzedające węgiel gremialnie zbojkotowały program. Nim ustawa na dobre weszła w życie rząd przygotował nową, którą w ubiegły piątek uchwalił sejm. Nowe przepisy wprowadzają jednorazowy dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł.

Dodatek przysługiwać będzie gospodarstwu domowemu, gdzie głównym źródłem ogrzewania jest kocioł na paliwo stałe, kominek, koza, ogrzewacz powietrza, trzon kuchenny, piecokuchnia, kuchnia węglowa lub piec kaflowy na paliwo stałe. Wszystkie te urządzenia muszą być zasilane węglem kamiennym, brykietem lub peletem, ale co ważne, w składzie musi być co najmniej 85 procent węgla kamiennego. O dodatek będzie można ubiegać się bez względu na dochody. Rząd szacuje, że o ile dopłaty do węgla miały kosztować budżet państwa około 3 miliardów złotych, to nowe rozwiązanie może pochłonąć około cztery razy tyle.

Dla palących węglem to na pewno dobre wiadomości, ale ustawa budzi również kontrowersje. Dodatek ma być wypłacamy bez względu na kryterium dochodowe, bez kontroli, czy faktycznie został on przeznaczony na zakup węgla, a obywatele ogrzewający się gazem, drewnem, prądem, czy też mieszkający w spółdzielniach i korzystający z ciepła systemowego, pytają dlaczego oni nie mogą liczyć na żaden dodatek, kiedy im rachunki za ogrzewanie również dotkliwie wzrosły. Rząd odpowiada, że na pomoc wszystkim, państwa nie stać.

Warunkiem koniecznym do uzyskania dodatku węglowego jest zgłoszenie kotła, kominka, kozy, czy pieca na węgiel, jako podstawowego źródła ogrzewania do centralnej ewidencji emisyjności budynków (CEEB). Takie deklaracje, niezależnie od wykorzystywanego źródła ogrzewania, wszyscy mieli obowiązek złożyć do końca czerwca tego roku. I choć za jego niedopełnienie grozi grzywna, co dziś nie zrobiła tego jedna trzecia zobowiązanych. W Świdniku ten odsetek jest jeszcze wyższy i wynosi 67% (obok Włodawy najgorzej w województwie), a w Lublinie deklaracji nie złożyło 50% gospodarstw domowych.

Deklaracje ciągle można składać i trzeba będzie to zrobić przed wystąpieniem o dodatek węglowy, na co będzie czas do końca listopada br.

B

News will be here