Pięćdziesiątka mistrza

28 kwietnia pięćdziesiąte urodziny obchodził Dariusz Jabłoński – mistrz świata i Europy w zapasach, trzykrotny olimpijczyk, wielokrotny zdobywca tytułu najlepszego sportowca „Ziemi Chełmskiej”. Z tej okazji jego klubowi koledzy z Gryfa Chełm i przyjaciele zgotowali mu fantastyczną – jak przyznał sam mistrz – niespodziankę…

Dariusz Jabłoński to obok wicemistrza olimpijskiego w zapasach Andrzeja Głąba, nasz najwybitniejszy i najbardziej utytułowany sportowiec – wychowanek Cementu Gryfa Chełm reprezentował Polskę i Chełm na Igrzyskach Olimpijskich w Atlancie (1996), Sydney (2000), i Atenach (2004), zdobył tytuł Mistrza Europy i dziewięciokrotnie tytuł mistrza Polski, a przede wszystkim w 2003 roku we Francji został złotym medalistą Mistrzostw Świata. Od tamtej pory, czyli od 20 lat, nie udało się tego dokonać żadnemu polskiemu zapaśnikowi.

Z okazji przypadających 28 kwietnia br. pięćdziesiątych urodzin mistrza jego klubowi koledzy i przyjaciele postanowili sprawić mu niespodziankę. Jej pomysłodawcą był klubowy podopieczny jubilata Igor Shepetun.

– Najpierw zaproponowałem, by w tajemnicy przed Darkiem zorganizować mu kameralne przyjęcie w gronie jego obecnych podopiecznych z Gryfa. Po rozmowie z trenerem i bratem jubilata Piotrem Jabłońskim i byłym zawodnikiem Gryfa Piotrem Główką uznaliśmy, że mistrz i taka okazja zasługuje na większą fetę, a tego dnia chcieliby mu podziękować i złożyć życzenia nie tylko obecni podopieczni i działacze klubu, ale wszyscy, którzy towarzyszyli mu w jego zawodniczej karierze – mówi Igor Shepetun. – Jeden warunek pozostał niezmienny. Jubilat o niczym nie mógł się dowiedzieć. I choć w sumie nasz pomysł musieliśmy przedstawić kilkudziesięciu osobom wszyscy dochowali tajemnicy…

28 kwietnia Dariusz Jabłoński, który dziś trenuje młodych zawodników Gryfa, jak w każdy piątek, przyjechał do klubu przy ul. Kąpieliskowej, by poprowadzić zajęcia. Tu po normalnej odprawie w pokoju trenerów nagle wręczono mu czarną chustę i poproszono, by zasłonił oczy. Tak zaprowadzono go na treningową salę…

– Gdy dostałem tę opaskę, coś zacząłem się domyślać, ale kiedy pozwolono mi ją zdjąć, to tego nie zapomnę do końca życia – opowiada wzruszony, ale niezwykle szczęśliwy Dariusz Jabłoński. – Dosłownie mnie zamurowało. Przede mną stały dwa, czy trzy torty i… trzy, a może nawet cztery pokolenia działaczy i zawodników Gryfa. To, które trenowałem, to które obecnie trenuję, a przede wszystkim to, z którymi zaczęła się moja przygoda z zapasami. To było coś niesamowitego! Mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że witało mnie więcej osób niż na lotnisku, po zdobyciu tytułu mistrza świata – żartuje mistrz.

Po odśpiewaniu tradycyjnego „Sto lat!”, wyświetlono zwycięską walkę o tytuł mistrza świata. W oczach jubilata pojawiły się łzy, a na jego szyi znów pojawił się medal, który tym razem zawiesił Tadeusz Radzięciak – prezes MKS Cement Gryf Chełm, a Krzysztof Grabczuk, dziś poseł, a w przeszłości pierwszy trener Dariusza, wręczył mu mistrzowski pas. Na uroczystości nie zabrakło również kolejnych szkoleniowców jubilata – Jana Potockiego i Romana Nawojczyka.

– Jadąc na trening, absolutnie tego się nie spodziewałem. Myślałem – przyjadę, zrobię trening, a wieczorem zabiorę rodzinę na urodzinową kolację. Wyszło kompletnie inaczej, ale jestem bardzo wzruszony i szczęśliwy – podsumowuje Dariusz Jabłoński. – Chciałbym podziękować mojej rodzinie – żonie Beacie, moim synom, trenerom, zawodnikom, działaczom, a w szczególności mojemu bratu Piotrkowi, byłemu zawodnikowi Piotrkowi Główce, Igorowi Shepetunowi a także moim obecnym zawodnikom za zorganizowanie tak fantastycznej niespodzianki – podkreśla.

Redakcja „Nowego Tygodnia” dołącza się do gratulacji, podziękowań i życzeń wszystkiego najlepszego dla mistrza Dariusza. (jj)