Piekło zniewolenia

Jedyną osobą, której odważyła się opowiedzieć o koszmarze, jaki zgotował jej wujek, była szkolna psycholog. Kobieta parsknęła dziecku śmiechem w twarz. Dziewczynka próbowała popełnić samobójstwo i pewnie, by się jej udało, gdyby nie zostawiła zapalonego światła… Strach pomyśleć, że ta historia wydarzyła się naprawdę, a dramat dorosłej już kobiety wcale się nie skończył. Skazany „prymityw”, jak określili go biegli, nie zgadza się z wyrokiem sądu i prawdopodobnie już szykuje apelację.


Grudzień 2000 roku. Agnieszka miała 12 lat, gdy jej matka pierwszy raz pojechała do Niemiec, zarobić na chleb. Nie płakała za nią. I tak nigdy nie były ze sobą blisko. Dziewczynka trafiła pod opiekę dziadków. W 3-pokojowym domu mieszkali też dwaj dorośli bracia matki Agnieszki, więc 12-latka dostała łóżko w pokoju z babcią.
Dziadkowie pili nałogowo. Zarówno dziadek, jak i babcia – oboje byli alkoholikami. Agnieszce było za nich wstyd. Libacje w domu trwały na okrągło.
Po alkoholu wujek Mariusz stawał się agresywny. Pewnego razu spojrzał na Agnieszkę inaczej, niż zwykle. Siedzieli wtedy w pokoju dziadków. Wujek podał 12-latce wino brzoskwiniowe i kazał wypić duszkiem. Ten smak zapamięta na całe życie. Wtedy zaczął ją rozbierać. Czuła ból, gdy dotykał jej piersi i krocza. Próbowała się wyrwać, ale szarpał ją i przytrzymywał ręce. Nikt nie mógł jej pomóc, babcia i dziadek leżeli pijani do nieprzytomności. Pamięta, jak wujek zszedł na dół i zaczął ją „tam” całować, a ona tego nie chciała. Nigdy nie zapomni, jak ją wtedy ugryzł w środku. Gdy przestał, pobiegła do łazienki i umyła się zimną wodą.
Dziadkom nie przeszkadzało, że za każdym razem, gdy Mariusz jedzie do sklepu, bierze ze sobą Agnieszkę. Nawet na trzeźwo nie widzieli w tym nic niezwykłego. A on zabierał ją z domu po to, by w aucie, bez świadków, bezkarnie wykorzystać dziecko w ciągu dnia. Groził atrapą broni, przypalał papierosem i przykładał nóż do szyi (w domu – kuchenny, w samochodzie woził ciężki, metalowy bagnet), a potem robił z nią, co chciał. Średnio trzy razy w tygodniu. I tak przez miesiąc.
Pijany doprowadził do wypadku, w którym zginęła niewinna osoba. 29 grudnia 2000 roku trafił do więzienia. Nie odsiedział pełnej kary, został zwolniony 22 marca 2001 roku. Koszmar Agnieszki powrócił ze zdwojoną siłą.
Gdy matka dziewczyny zjeżdżała do kraju, Agnieszka wracała do rodzinnego domu i starszych braci. Wtedy wujek wydzwaniał na telefon stacjonarny w środku nocy i wyciągał ją na dwór. Groził, że powybija wszystkich, jeśli mu odmówi. Bała się, więc szła.
Nauczyciele patrzyli przez okna, jak dobry wujek przyjeżdża po Agnieszkę po lekcjach i odwozi do domu. Mariusz czekał w samochodzie przed szkołą, obok przystanku autobusowego albo na trasie, którą wracała do domu. Jechali w ustronne miejsce. Tam zmuszał ją do wypicia wina i „praktyk seksualnych”. Nie słuchał, że to boli.
Raz nakrył ich brat dziewczynki. Siedziała w aucie z rozpiętymi spodniami, ale brat nie zdążył tego zobaczyć. Gdy podszedł do auta i spytał: „Co tu robicie?”, wujek nawrzeszczał na niego, żeby sobie poszedł.

Szkoła zawiodła

Bała się każdej formy dotyku. Gdy w szkole kolega złapał ją dla żartu od tyłu, rozpłakała się.
Wieczorem, w domu dziadków, gdy nie chciała pić, Mariusz przystawił jej pistolet do głowy. Widział to drugi wujek, który leżał na łóżku obok i… zaczął się śmiać. Ten śmiech pamięta do dziś. Miała wtedy 14 lat.
Wujek woził w aucie nie tylko nóż, ale też 5-litrowy pojemnik z paliwem. Groził, że jeśli nie będzie go słuchać albo powie „o tym” komukolwiek, spali dom, w którym mieszka z matką i braćmi. Milczała do końca drugiej klasy gimnazjum. Wtedy coś w niej pękło i uwierzyła, że szkoła jej pomoże. Odważyła się zapukać do drzwi pokoju pani psycholog. Próbowała zasygnalizować kobiecie, że jest ofiarą molestowania seksualnego, że krzywdzi ją jej własny wujek. Szkolna psycholog ją wyśmiała.
Dziewczyna zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Przestała chodzić do szkoły. Wezwana na dywanik przez wychowawczynię, nie ujawniła prawdy, milczała. Po tym, jak potraktowała ją psycholog, straciła wiarę w dorosłych. Dwa razy próbowała popełnić samobójstwo.
Wzięła sznurek i poszła do obory dziadków. Zapomniała zgasić światło. Brat wpadł do obory, ściągnął z niej sznur i kazał iść do domu. Czerwony ślad na szyi pozostał. (Gdyby tylko pamiętała o zgaszeniu tego przeklętego światła…)
Przez jakiś czas brat pilnował, by nic sobie nie zrobiła. Zadawał pytania. Przyznała wtedy obu braciom, że chciała się zabić. Nie powiedziała, dlaczego. Postawiła się wujkowi, że nie chce już „tego” robić. Matka akurat była w Polsce, więc Agnieszka była z rodziną w domu. To było zimą. Mariusz przyjechał ze swoim bratem do ich domu. Wybili szybę w oknie, rozebrali jej braci i kazali im czołgać się po śniegu w samych majtkach.

Zginiecie wszyscy

Gdy Agnieszka miała 15 lat, jej starszy brat został zamordowany przez kilku mężczyzn w pustostanie przy ul. Połanieckiej.
Dwa lata później, w styczniu, zbliżała się rocznica jego śmierci i ojca (alkoholik, powiesił się). Wujek dobrze to wykorzystał. Manipulant wmówił dziewczynie, że przepowiednia się wypełni i każdy z jej rodziny umrze, ale ona może to powstrzymać zanim wydarzy się kolejne nieszczęście. Wystarczy, że będzie bezwolnie wykonywać jego polecenia, bez stawiania oporu. Kazał oglądać jej filmy pornograficzne i „uczyć się”. Agnieszce robiło się niedobrze za każdym razem, gdy wpychał jej członka głęboko do gardła. Musiała uważać, by go nie ugryźć, bo groził, że jeśli to zrobi, zabije ją. Wymiotowała, gdy szczytował.
Pewnego dnia, na tylnym siedzeniu samochodu, przytrzymał jej ręce i siłą zerwał spodnie razem z majtkami. Siłą rozchylił jej nogi i wszedł w nią jednym, zdecydowanym ruchem. Okropnie bolało. Czuła, jak „bucha” z niej krew. Miała wrażenie, że porozrywał ją swoim członkiem. Po wszystkim nie mogła usiąść, wysiadła z samochodu, żeby zrobić siku, ale musiała szybko wracać. Groził, że zabije ją, jak tego nie zrobi.
Tydzień później przyszedł do niej, gdy spała na łóżku, obok pijanej, jak zawsze, babci. Napiła się, żeby nie czuć bólu, ale znów wszedł w nią z taką agresją, że z narządów polała się krew. Podrapał jej całe plecy. Splunęła mu w twarz – uderzył ją z otwartej dłoni w policzek. Potwornie zapiekło.
Potem robił to już systematycznie. Zamykał drzwi od pokoju dziadków na klucz. Raz musiała uciekać przez okno, żeby zrobić siku, bo ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
Miała koszmary. Uzależniła się od alkoholu. Wino zapijała wódką, żeby jakoś przetrwać. Najpierw rozbierał ją całą, potem tylko ściągał z niej spodnie. Podchodził, a z ust sączyła mu się piana. Telepał się cały, usprawiedliwiając się, że „musi to robić”. Agnieszka nie miała wtedy prawa się odezwać.
Spokój był tylko wtedy, gdy wyjeżdżał do pracy za granicą albo przychodzili do niego koledzy z dorosłymi kobietami. Wtedy uprawiał seks z nimi. Ale to było rzadko.

Odszukał i gwałcił całą noc

Jako nastolatka wyjechała do Niemiec, do pracy, jak matka. Odszukał ją nawet tam. Właścicielowi wynajmowanego mieszkania powiedział, że jest jej chłopakiem. Gwałcił ją przez całą noc. Przerażona następnego dnia rzuciła pracę i wróciła do kraju.
W lutym 2007 roku Mariusz został zatrzymany przez policję za jazdę po alkoholu. Jesienią po raz ostatni tknął Agnieszkę. Skazany przesiedział w celi do stycznia 2009 roku.

Przepraszam…

Agnieszka poznała kogoś, zakochała się. Uciekała jednak od każdego dotyku. Jarek zapytał, czy była w dzieciństwie ofiarą gwałtu. Opowiedziała mu część prawdy.
Mimo wszystko życie zaczynało się jakoś układać. Urodziła córeczkę. Piękna, malutka, niewinna.
W maju 2014 roku Mariusz przyszedł do jej domu.
– Przepraszam – powiedział w drzwiach.
Za jej plecami stała wtedy matka, która przecież o niczym nie wiedziała. Agnieszka bez słowa podała mu rękę na zgodę. Bała się o własne dziecko. Tym bardziej, że na osobności powiedział jej, że żałuje, że to nie on jest ojcem.

Bestia zatrzymana po latach

Po latach za granicą wróciła do kraju ciotka Agnieszki. Dziewczyna zawsze miała z nią lepszy kontakt niż z własną matką, nawet mimo odległości. Opowiedziała jej o tych wszystkich latach terroru i przemocy. Ciotka namówiła ją, by zgłosiła sprawę policji.
8 lipca 2014 roku adwokat dziewczyny zawiadomił Prokuraturę Rejonową w Chełmie o „lubieżnych czynach wuja”. Mariusz L. (41 lat) został zatrzymany 6 listopada 2014 roku o godz. 7 rano. Kawaler, bezdzietny, z zawodu tokarz, utrzymujący się jedynie z prac dorywczych na terenie Niemiec, usłyszał łącznie cztery zarzuty. Wszystkie dotyczą przestępstwa z art. 197 kk. – wielokrotne gwałcenie oraz wymuszanie u małoletniej przy stosowaniu podstępu poddania się tzw. innych czynności seksualnych. Nie przyznał się do niczego, twierdząc, że to zwykłe pomówienia, a on przepraszał wtedy Agnieszkę za to, że nie ukończył remontu w jej rodzinnym domu. Próbował wmówić śledczym, że dziewczyna kłamie, bo chce jego część spadku po zmarłych dziadkach. Nie uwierzyli.
L. dopuścił się brutalnego ataku na sferę seksualną dziewczyny. Do sprawy powołano dwóch biegłych psychiatrów, którzy orzekli, że L. nie cierpi na żadną chorobę psychiczną i był poczytalny, gdy robił dziecku te wszystkie okrucieństwa. U dorosłej już Agnieszki stwierdzono natomiast PTSD (zespół stresu pourazowego).
Biegły seksuolog uznał, że L. jest człowiekiem prymitywnym o wysokim poziomie agresji. W osobowości potwora stwierdzono też element sadystyczny, który cechuje osoby brutalne (tzw. sadyzm codzienny). Agnieszką zainteresował się, bo była „bezkarnie dostępna” (tzw. nimfofilia zastępcza z elementami sadyzmu wynika z jego cech osobowościowych, prymitywizmu, alkoholizmu, przez co oskarżony nie kwalifikuje się do ośrodka).

Kara adekwatna do winy?

W 2015 roku sprawa trafiła na wokandę Sądu Okręgowego w Lublinie. Wyrok: 6 lat bezwzględnego więzienia. Od decyzji sądu odwołała się zarówno prokuratura, jak i oskarżony. Sąd apelacyjny skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia, tym razem przez Sąd Rejonowy w Chełmie. Po 16 posiedzeniach, w środę (7 lutego) zapadł wyrok – sędzia utrzymała w mocy decyzję sądu I instancji i skazała Mariusza L. na 6 lat z wliczeniem do kary aresztu tymczasowego od 16.11.2014 do 5.10.2017 roku. Oznacza to, że L. ma spędzić w więzieniu jeszcze tylko 3 lata. Wyrok jest nieprawomocny.
– Po zapoznaniu się z treścią wyroku podejmiemy decyzję, co do jego ewentualnego zaskarżenia – mówi prokurator Mariola Puławska z PR w Chełmie.
Wniosek o uzasadnienie wyroku złożył do sądu już w ubiegły czwartek skazany 41-latek. Degenerat nie odpuszcza. (pc)
(ze względu na charakter sprawy imiona głównej bohaterki i jej partnera zostały zmienione)

News will be here