Pięścią lub butem w karetkę

W szczycie epidemii byli bohaterami. Potem ludzie zaczęli ich obarczać winą za brak dostępu do placówek ochrony zdrowia. Dostawali po uszach za to, że lekarze rodzinni zabarykadowali się w przychodniach i nie przyjmują pacjentów. Zespoły ratownictwa medycznego nie mają lekko, zwłaszcza teraz.

Chyba każdy ratownik medyczny doświadczył upokorzenia i agresji ze strony pacjenta czy jego znajomych. Nie ma co mydlić oczu, to niełatwa praca wymagająca ogromnej wiedzy, szybkiego i zdecydowanego działania, a jednocześnie skupienia oraz umiejętności dyplomatycznych w obliczu agresywnych poszkodowanych czy postronnych, którzy często wiedzą lepiej, co dolega potrzebującemu i co należy zrobić. A tych ostatnio nie brakuje.

Latem większość wyjazdów pogotowia to interwencje do tzw. leżaków, czyli pijanych do nieprzytomności. W ciągu zaledwie 2 dni odnotowano około 10 takich przypadków. To właśnie z pijanymi jest najwięcej kłopotu, bo to oni najczęściej awanturują się, wyzywają, a nawet rzucają do bicia do pracowników pogotowia.

– Ostatnio pacjent uderzył pięścią w szybę karetki. Na szczęście jej nie rozbił i nikomu nic się nie stało. Nieraz też ze złości ktoś kopie w ambulans – mówi Anetta Szepel, pielęgniarka koordynująca ze Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie. – Zawsze komuś może się nie podobać to, co robi zespół. Często koledzy nietrzeźwego pacjenta – również pod wpływem alkoholu – stają się agresywni w sytuacji, gdy zespół wzywa na miejsce policję, by przewieźć pijanego do izby wytrzeźwień lub informuje, że nie ma podstaw do zabrania nietrzeźwego na SOR czy nawet przekręca pacjenta na bok w trakcie prowadzonych działań. Tylko że naszą rolą jest dbanie o bezpieczeństwo zdrowotne pacjenta, a nie spełnianie życzeń osób postronnych – podkreśla.

Jedna z najbardziej skandalicznych sytuacji miała miejsce rok temu, kiedy to do bicia do ratowników rzucił się… ich były kolega z pracy. W czerwcu ub. r. Marek R. – znany dobrze policji i prokuraturze z alkoholowych ekscesów i wzniecania pożaru niepraktykujący lekarz, niegdyś zatrudniony w stacji – wezwał pogotowie do nieprzytomnej kobiety na ulicy. Udzielających pomocy medyków pijany R. wyzywał od gnojków, nieuków i ch*jów pie**olonych.

Choć wielokrotnie prosili, by się uspokoił (tym bardziej, że go znali), on tylko szydził z nich, że się „nie liczą”. W końcu zaczął szarpać ratownika i pielęgniarza, popychać ich i grozić obu. Przyjechała policja, pijany pan doktor trafił do aresztu, a po wytrzeźwieniu do prokuratury, gdzie usłyszał zarzuty znieważenia funkcjonariuszy publicznych, naruszenia ich nietykalności i kierowania gróźb. Sprawa trafiła na wokandę Sądu Rejonowego w Chełmie, który (7 grudnia 2020 roku) uznał Marka R. winnym wszystkich zarzucanych mu czynów i wyrokiem łącznym skazał go na karę 2400 zł grzywny. (pc)

News will be here