Pijany kierowca zabrał autostopowicza. Niewinny człowiek zginął w wypadku

Policjanci zatrzymali w wyniku pościgu pijanego kierowcę „recydywistę”. Po wykonaniu czynności zwolnili go do domu, a on kilka dni później znów wsiadł do auta po alkoholu. Doprowadził do wypadku, w którym zginął zabrany przez niego chwilę wcześniej autostopowicz.

14 sierpnia ub. r., mieszkaniec powiatu hrubieszowskiego wracał z Chełma do domu. Razem z nim BMW podróżowali: jego 12-letni brat, ojciec i matka. Przejeżdżając przez Wołkowiany w gminie Żmudź, ojciec poprosił syna, by zatrzymali się na poboczu. Auto stanęło na światłach awaryjnych, a mężczyzna udał się za potrzebą. W pewnym momencie siedzący za kierownicą syn zobaczył zbliżający się pojazd. Chwilę później rozpędzony Volkswagen Passat, w trakcie omijania, uderzył w bok ich auta. BMW przemieściło się na kilka metrów, a VW odbił się, dachował, po czym zjechał na pole.

Rodzinie z BMW nie stało się nic poważnego. Kierowca wyszedł z auta, by zobaczyć, w jakim stanie znajdują się podróżujący VW. Znalazł jedynie leżącego na ziemi człowieka, który wypadł przez szybę rozbitego samochodu. Jak się później okazało, był to 35-latek, którego kierujący VW zabrał „na stopa”. Po wypadku kierujący uciekł, zostawiając rannego autostopowicza. Poszkodowany z ciężkimi obrażeniami jamy brzusznej i miednicy został zabrany karetką do szpitala. Niestety, nie przeżył.

Rankiem następnego dnia policjanci zatrzymali właściciela volkswagena, 34-letniego Pawła T. z gminy Żmudź. Mężczyzna całą noc ukrywał się na polach. W momencie zatrzymania miał prawie 2 promile alkoholu we krwi. Nie przyznał się do prowadzenia auta i spowodowania wypadku. Twierdził, że kierował kolega zmarłego, który czekał na nich za Borkiem. Po zderzeniu nieznajomy rzekomo uciekł, a on sam również oddalił się, bo tak kazał mu pokrzywdzony. Poza tym widział, jak kierujący BMW bierze telefon, by wezwać pogotowie. Jednak śledczy nie uwierzyli, że w aucie poza Pawłem T. i zmarłym autostopowiczem był ktoś jeszcze. Wykluczyły to też wyniki badań genetycznych, które jednoznacznie wskazały T. jako kierowcę i sprawcę wypadku. Biegli orzekli, że 34-latek w momencie zderzenia miał 3,3 promila alkoholu w organizmie.

Paweł T. trafił do aresztu (w miniony piątek miało się odbyć posiedzenie w sprawie jego przedłużenia), zaś kilka dni temu prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko niemu. Do akt sprawy dołączone zostały materiały z prowadzonego przeciwko 34-latkowi dochodzenia. Okazało się bowiem, że 9 sierpnia ub. r., czyli zaledwie kilka dni przed tym, jak pijany T. zabrał autostopowicza i doprowadził do wypadku, w wyniku którego człowiek zmarł – policjanci zatrzymali go za jazdę po alkoholu.

Tamtego wieczoru patrol zwrócił uwagę, jak kierowca volkswagena wyprzedza sznur pojazdów. Mundurowi dali sygnał do zatrzymania się, ale ten zaczął uciekać. Pościg trwał kilkaset metrów, aż w końcu zbieg stracił panowanie nad pojazdem, zjechał z drogi i ugrzązł w polu. Paweł T. miał wtedy ponad 1,3 promila. Przyznał się też, że nie posiada prawa jazdy. Stracił je już dawno za jazdę po alkoholu. Mimo prawomocnego wyroku na koncie, dalej jeździł swoim volkswagenem.

Po wykonaniu z „recydywistą” czynności w sprawie kierowania po alkoholu, bez uprawnień i niezatrzymania się do kontroli, T. został zwolniony do domu. Dalej więc pił i jeździł autem, które też do niego szybko wróciło. Trafił do aresztu dopiero po tym, gdy przez niego zginął niewinny człowiek. Teraz Pawłowi T. grozi do 12 lat więzienia. (pc)

Nowe przepisy zakładają konfiskatę samochodu w trzech przypadkach:

1. kierowca będzie prowadził samochód, mając co najmniej 1,5 promila alkoholu we krwi, niezależnie od tego, czy spowodował wypadek drogowy,
2. kierowca spowoduje wypadek, mając co najmniej 0,5 promila alkoholu we krwi,
3. kierowca jest recydywistą i po raz kolejny zostanie zatrzymany, mając co najmniej 0,5 promila alkoholu we krwi.
Jeżeli pojazd w czasie popełnienia przestępstwa nie stanowił własności lub stanowił współwłasność sprawcy, orzeka się przepadek jego równowartości.

News will be here