Podpisała się po śmierci, urzędnikom to nie przeszkadzało

Pani Gabriela odziedziczyła po mamie działkę w miejscowości Gołąb. Jakiś czas temu okazało się jednak, że nie ma do niej dojazdu od głównej drogi. Teren, po których ten przebiegał, stał się własnością jej kuzyna, który zagrodził wjazd. Formalnie teraz to on jest jego właścicielem, ale jak wskazuje pani Gabriela, doszło do tego w co najmniej dziwnych okolicznościach. Zgodę na zmianę granic działek miała wyrazić jej mama. Tyle, że w momencie kiedy się to stało, dawno już nie żyła…

– Ta działka zawsze miała dojazd od głównej drogi. Część posesji od ulicy dziadkowie zapisali mojemu kuzynowi, część za jego działką przypadła mojej mamie, a finalnie mi, ale dojazd zawsze mieliśmy od ulicy. W 1992 roku do Urzędu Gminy Rejowiec Fabryczny zgłosił się mój kuzyn i niby moja mama z wnioskiem o korektę decyzji w sprawie scalenia gruntów, które odbyło się kilka lat wcześniej. W myśl tego wniosku, kuzyn miał przejąć część działki mamy, a ona dostać za to ekwiwalent z działki kuzyna. Gmina przychyliła się do tej prośby i wydała decyzję, na mocy której odebrano nam dojazd od głównej drogi – opowiada pani Gabriela.

Sprawa ta jednak nie jest tak prosta, jakby mogło się wydawać, bo w roku 1992, kiedy do urzędu wpłynął wniosek o zmianę decyzji scaleniowej, mama pani Gabrieli nie żyła już od pięciu lat. Zmarła w 1987 roku.

– Jestem pewna, że mama nigdy by się na coś takiego nie zgodziła. Zastanawiające jest to, kto podpisał się za mamę pod tym wnioskiem oraz to, że Urząd Gminy nie zorientował się, że chodzi o zmarłą osobę – mówi pani Gabriela

Kobiecie co prawda wyznaczono dojazd do działki po mamie w innym miejscu, ale aby się tam dostać musi nadłożyć drogi. I to znacznie. Od głównej drogi w Gołębiu do swojej nieruchomości ma zaledwie kilkanaście metrów; wyznaczony dojazd to prawie dwa kilometry po polnej drodze i lesie należący do kuzyna.

– Nawet gdybym chciała uporządkować tę swoją działkę, skosić trawę, podciąć gałęzie, nie mam jak tam dojechać, bo w pewnym momencie zaczyna się las – mówi kobieta.

Kilka lat temu pani Gabriela podjęła starania o odzyskanie dojazdu do posesji. Pierwszym krokiem było sądowne ustalenie prawa do spadku. Ta sprawa dziś dobiegła już końca, a teraz kobieta będzie starała się udowodnić, że wcale nie powinno dojść do podpisania decyzji, na mocy której zmieniono granice działek.

Pełnomocnik pani Gabrieli jest przekonany, że w tym przypadku ewidentnie doszło do nadużycia urzędniczego, bo jeśli jedna ze stron zmarła, do momentu ustalenia prawnych spadkobierców, żadne postępowania nie powinny się toczyć.

Pani Gabriela zwraca uwagę na jeszcze inną kwestię, która przed laty najwyraźniej również umknęła uwadze urzędników.

– Mama wyszła za mąż i nosiła inne nazwisko, niż to podane w decyzji sprzed 30 lat. Dziwne, że nikt nie zwrócił na to uwagi, że nikt tego nie zakwestionował, ale widocznie tak było wygodniej – wskazuje kobieta.

O sprawę pani Gabrieli zapytaliśmy wójta Zdzisława Krupę, który od lat stoi na czele Urzędu Gminy Rejowiec Fabryczny. Wójt tłumaczy, że nie pamięta jej szczegółów, wszystkie archiwalne dokumenty geodezyjne przekazano do starostwa, a urzędniczka, która zajmowała się tematem jest już dawno na emeryturze.

Pani Gabriela zapowiada, że nie zamierza zostawić tak tej sprawy. Wspólnie ze swoim adwokatem będzie starać się udowodnić przed sądem, że granice działek zmieniono z naruszeniem prawa. Zamierza też wywalczyć ustanowienie służebności przejazdu od głównej drogi. Do sprawy wrócimy. (w)

News will be here