Powinien hibernować, a zginął pod kołami

Mimo zimy, niektóre zwierzęta, zamiast hibernować w norach, są aktywne. Tak jest m.in. z borsukami, które wychodzą z nor i pokonują duże odległości w poszukiwaniu jedzenia. Niestety, czasem te wędrówki kończą się dla nich tragicznie, jak to było w przypadku jaźwca, który zakończył życie pod Sawinem.

Hibernacja ssaków, potocznie nazywana snem zimowym, wcale nie jest snem. Jest to stan odrętwienia, objawiający się okresowym spowolnieniem procesów życiowych u niektórych zwierząt stałocieplnych, np. spada tempo przemiany materii czy temperatura ciała. Sen zimowy może być stanem ciągłym lub przerywanym; trwa od kilku tygodni do siedmiu miesięcy. – Wraz z nastaniem mrozów borsuki zasypiają w swoich norach – wyjaśnia Agata Murawska z Lasów Państwowych.

– Jednak ich hibernacja nie jest ciągła. W czasie cieplejszych dni, ten największy przedstawiciel łasicowatych, budzi się i wychodzi z nory. Podczas pobudek organizm borsuka zużywa zapasy tłuszczu, skrupulatnie gromadzone w sezonie letnim. W czasie zimy borsuk może stracić nawet 7 kg swojej masy.Poza tym ujemne temperatury i śnieg sprawiają, że jaźwcom – jak czasem nazywa się borsuki – brakuje pokarmu.

Mimo że zwierzęta te mają doskonałe zdolności adaptacyjne i coraz częściej w ich diecie pojawia się wysokobiałkowy pokarm, np. nasiona rozmaitych zbóż: owsa, jęczmienia, żyta, pszenicy i kukurydzy, to nadal jego głównym przysmakiem są dżdżownice. Te o tej porze roku śpią głęboko zakopane w ziemi. Zdesperowane zwierzęta, szukając jedzenia, zużywają więcej energii na wysiłek z tym związany – dodaje leśniczka.

Właśnie dlatego pokonują duże odległości w poszukiwaniu pokarmu, często przekraczając przy tym drogi, a że są aktywne głównie po zmroku, kierowcy nie zawsze je dostrzegają i w ten sposób dochodzi do potrąceń. Zazwyczaj borsuki nie przeżywają spotkania z samochodem. Tak było w przypadku jaźwca, który został potrącony w ubiegłym tygodniu na drodze wojewódzkiej między Chełmem a Włodawą w okolicach Sawina. (bm)

News will be here